Pan Anatol napisał(a):
W każdym razie nie bardzo rozumiem, skąd takie niskie oceny i negatywne opinie. (Przypuszczam, że macie rację, że serial jest lepszy, ale nie należy z tego powodu automatycznie dyskredytować filmu
Nie przypominam sobie by ktoś tu głosił, że film Hasa to dno. Has, to Has i zawsze warto obejrzeć jego filmy. Wg mnie "Lalkę" Hasa nieco "gaszą" czynniki, powiedzmy - wewnętrzne i zewnętrzne.
Wewnętrzne - immanentna oldschoolowość ekranizacji, widz czuje się jak w staroświeckim teatrze pełnym tiulów i scenicznych gadżetów, a ucieka nam arcyrealistyczna proza pierwowzoru. "Lalka" gdy powstałą była czymś świeżym i
aktualnym, a nie pachnącym kulkami na mole wspomnieniem...
Czynnik zewnętrzny to oczywiście wzorowy serial Bera. Ber dobrał (fantastycznie!) aktorów i pozwolił grać ..literaturze. Świetna literatura dała świetny film. Zagrało tam wszystko, tekst, scenografia, muzyka, no i oczywiście aktorzy. Serial stoi na dwóch gigantach - Kamasie i Pawliku, ale przecież i na tylnych planach mamy rozkosz oglądania wybitnych kreacji. Wzorzec z Sevres adaptacji literatury wg mnie.
Pan Anatol napisał(a):
Natomiast film ten oceniam trochę wyżej niż "Lalkę", bo autonomicznie, w oderwaniu od pierwowzoru, to imponujące, choć trochę bezsensowne, widowisko.
Że niby, jak? SpK to bezsensowne widowisko, w jakim sensie? Zresztą, czy coś co imponuje, może być
jednocześnie bezsensowne?
Skoro uznajesz przy tym SpK jako dzieło lepsze od hasowej "Lalki", zatem automatycznie film wg Prusa musi być już czymś arcy-bezsensownym, wg tej logiki.
Jedno w tym wszystkim jest prawdziwe: istotnie "Lalka" jest dziełem słabszym, co jeszcze nie oznacza, że jest dziełem beznadziejnym.
Nie mogę się głęboko zgodzić z Twoją teorią
autonomicznej bezsensowności, ponieważ:
a) od kiedy to jakikolwiek film, nawet wg literatury kultowej, oceniamy "nie autonomicznie"?
b) film "Sanatorium pod Klepsydrą" jest arcydziełem pod wieloma względami: reżyserii, scenografii, zdjęć, muzyki, gry aktorskiej, a co najważniejsze umiejętnego przeniesienia eterycznej i fantastycznej wizji Schulza na ekran,
c) jakże strasznie musieliby się pomylić, wszyscy ci, którzy tym dziełem się zachwycili:
Cytuj:
1973: Nagroda Jury XXVI Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Cannes dla reżysera Wojciecha Jerzego Hasa
1973: Nominacja do Złotej Palmy, głównej nagrody XXVI Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Cannes
1974: Nagroda 1. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdańsku za scenografię dla Andrzeja Płockiego
1974: Nagroda 1. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdańsku za scenografię dla Jerzego Skarżyńskiego
Film został uznany przez amerykańskiego reżysera Martina Scorsese za jedno z arcydzieł polskiej kinematografii i w 2014 roku został wytypowany przez niego do prezentacji w Stanach Zjednoczonych oraz Kanadzie w ramach festiwalu polskich filmów Martin Scorsese Presents: Masterpieces of Polish Cinema.
SpK Hasa przyrównuję do obrazów H. Boscha: choć z pewnością nie wszystko z nich do końca rozumiem, porażają kunsztem wyobraźni, szaleństwem wizji, wręcz niemożliwością swego istnienia. W życiu jeszcze nie słyszałem, by ktoś nazwał, zarówno malarstwo Boscha, jak i film Hasa, czymś bezsensownym...
Pan Anatol napisał(a):
Wracając jeszcze na chwilę do "Sanatorium...", jest tutaj trochę inna sytuacja niż w wypadku "Lalki" - mamy tutaj ten tajemniczy hasowski klimat (który jednak nie przypomina klimatu opowiadań Schulza, przynajmniej moim zdaniem),
Klimat opowiadań Schulza jest wg ciebie jasny, prosty i klarowny???
Pan Anatol napisał(a):
Natomiast w filmie Hasa skaczemy raz po raz w zupełnie inne rejony twórczości Schulza - wszystkie te elementy, manekiny, markownik, sklep z materiałami, ptaki, można znaleźć w opowiadaniach, ale tutaj jest to wszystko wmieszane w jedną historię.
Nie mogło być inaczej, opowiadania Schulza ze "Sklepów cynamonowych" i "Sanatorium pod Klepsydrą" są ze sobą połączone. "Sanatorium pod Klepsydrą" to zarówno tytuł jednego z opowiadań, jak i tytuł całego zbioru, nic zatem dziwacznego tu nie widzę. Has niczego tu nie dodawał, nie przeinaczał, po prostu POKAZAŁ wizje Schulza i zrobił to w sposób kongenialny.
Rafal Dajbor napisał(a):
Ja z maniackim uporem wracam do rozróżnienia ekranizacji od interpretacji. O ile Ryszard Ber "Lalkę" zekranizował, o tyle Has - zinterpretował.
Wg mnie każda ekranizacja JEST jakąś tam interpretacją, podobnie jak jest nią np. odegranie przez pianistę walca Chopina. Dobór aktorów, scenografia, muzyka, montaż ustawienie scen - wszystko to już pewna interpretacja.
Wśród pianistów też są rzemieślnicy-pedanci i barokowi nadinterpretatorzy (wulgarnie uproszczając oczywiście). Styl Hasa po prostu lepiej przynależy do schulzowych nut, do realistycznej partytury Prusa pasował nieco gorzej.