Forum Polskiego Kina

Teraz jest 22 grudnia 2024, 12:15

Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 39 ]  Przejdź na stronę... Poprzednia  1, 2, 3, 4  Następna
Autor Wiadomość
PostNapisane: 30 lipca 2017, 16:38 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 25 cze 2016
Posty: 1259
Lokalizacja: Ostrowiec Świętokrzyski
Przypomniałeś mi o dwóch stwierdzeniach, o których myślałem przy tworzeniu tego tekstu, ale w z racji jego długości zapomniałem ich dorzucić: po pierwsze uważam prozę Schulza (jak również większość prozy Gombrowicza) za niemożliwą do ekranizacji, jeśli oczywiście chcieć przy tym, jak wspomniałeś, zachować jej pierwotny charakter. Oczywiście trudno tutaj mówić o jakichś pomiarach, ;) ale wydaje mi się, że jednak bliżej "Lalce" Hasa do prozy Prusa niż "Sanatorium..." Hasa do prozy Schulza, choć może to faktycznie kwestia tego, że prozę realistyczną jest po prostu łatwiej zrealizować.

Jeśli chodzi o "Lalkę" i różnice między filmem a powieścią, za plus uważam odejście od ściśle realistycznej konwencji, które było moim zdaniem ciekawym zabiegiem, natomiast minusem jest zaburzenie integralności fabularnej powieści, usuwanie wątków i niektórych zdarzeń, które jednak było nieuniknione w tego typu adaptacji. Jednak ten cały trzon fabularny - wątek Wokulskiego pozostał w podobnej (choć okrojonej) formie co w oryginale. To moja druga myśl, której zapomniałem ująć powyżej: bardzo możliwe, że film wydał mi się taki dobry dzięki temu, co zostało w nim ze świetnej powieści Prusa, aż zachciało mi się przeczytać ją jeszcze raz. :)

Wracając jeszcze na chwilę do "Sanatorium...", jest tutaj trochę inna sytuacja niż w wypadku "Lalki" - mamy tutaj ten tajemniczy hasowski klimat (który jednak nie przypomina klimatu opowiadań Schulza, przynajmniej moim zdaniem), świetną scenografię i zdjęcia, natomiast fabularnie to misz-masz. Oczywiście oryginalne opowiadania Schulza też były, powiedzmy to tak, mocno zakręcone, :) ale jednak ciąg wydarzeń miał jakiś wewnętrzny sens. Natomiast w filmie Hasa skaczemy raz po raz w zupełnie inne rejony twórczości Schulza - wszystkie te elementy, manekiny, markownik, sklep z materiałami, ptaki, można znaleźć w opowiadaniach, ale tutaj jest to wszystko wmieszane w jedną historię. Z przemyśleń i różnych filozoficznych rozważań Schulza też niewiele tu zostało. Natomiast film ten oceniam trochę wyżej niż "Lalkę", bo autonomicznie, w oderwaniu od pierwowzoru, to imponujące, choć trochę bezsensowne, widowisko.


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 30 lipca 2017, 17:14 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 07 cze 2016
Posty: 3234
Lokalizacja: Szczecin
Posty na Forum KP: 6471
Poza wszystkim niezmiennie twierdzę, że "Lalce" Hasa bardzo przydałaby się cyfrowa rekonstrukcja. Film z pewnością wyraźnie by na niej zyskał, bo podobnie jak w "Sanatorium..." tak i tu ogromnie ważne są zdjęcia i barwy. Przy aktualnym stanie kopii trudno je w pełni docenić.

_________________
My żyjemy!


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 30 lipca 2017, 17:33 

Dołączył(a): 07 cze 2016
Posty: 3423
Posty na Forum KP: 537
Ja z maniackim uporem wracam do rozróżnienia ekranizacji od interpretacji. O ile Ryszard Ber "Lalkę" zekranizował, o tyle Has - zinterpretował. Podobnie zresztą jak wszystkie inne dzieła literackie, za które się brał. Dlatego można moim zdaniem hasowską "Lalkę" oceniać. Ale jedynie jako całkowicie osobne dzieło. I jako takie - może się podobać lub nie. Natomiast ocenianie w porównaniu do serialu Bera, albo do literackiego pierwowzoru jest moim zdaniem całkowicie pozbawione sensu.

_________________
...i zdanżam na czas proszę pana! www.mariuszgorczynski.pl


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 31 lipca 2017, 11:07 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 20 cze 2016
Posty: 1062
Posty na Forum KP: 6173
Pan Anatol napisał(a):
W każdym razie nie bardzo rozumiem, skąd takie niskie oceny i negatywne opinie. (Przypuszczam, że macie rację, że serial jest lepszy, ale nie należy z tego powodu automatycznie dyskredytować filmu

Nie przypominam sobie by ktoś tu głosił, że film Hasa to dno. Has, to Has i zawsze warto obejrzeć jego filmy. Wg mnie "Lalkę" Hasa nieco "gaszą" czynniki, powiedzmy - wewnętrzne i zewnętrzne.
Wewnętrzne - immanentna oldschoolowość ekranizacji, widz czuje się jak w staroświeckim teatrze pełnym tiulów i scenicznych gadżetów, a ucieka nam arcyrealistyczna proza pierwowzoru. "Lalka" gdy powstałą była czymś świeżym i aktualnym, a nie pachnącym kulkami na mole wspomnieniem...

Czynnik zewnętrzny to oczywiście wzorowy serial Bera. Ber dobrał (fantastycznie!) aktorów i pozwolił grać ..literaturze. Świetna literatura dała świetny film. Zagrało tam wszystko, tekst, scenografia, muzyka, no i oczywiście aktorzy. Serial stoi na dwóch gigantach - Kamasie i Pawliku, ale przecież i na tylnych planach mamy rozkosz oglądania wybitnych kreacji. Wzorzec z Sevres adaptacji literatury wg mnie.
Pan Anatol napisał(a):
Natomiast film ten oceniam trochę wyżej niż "Lalkę", bo autonomicznie, w oderwaniu od pierwowzoru, to imponujące, choć trochę bezsensowne, widowisko.

Że niby, jak? SpK to bezsensowne widowisko, w jakim sensie? Zresztą, czy coś co imponuje, może być jednocześnie bezsensowne?
Skoro uznajesz przy tym SpK jako dzieło lepsze od hasowej "Lalki", zatem automatycznie film wg Prusa musi być już czymś arcy-bezsensownym, wg tej logiki.

Jedno w tym wszystkim jest prawdziwe: istotnie "Lalka" jest dziełem słabszym, co jeszcze nie oznacza, że jest dziełem beznadziejnym.

Nie mogę się głęboko zgodzić z Twoją teorią autonomicznej bezsensowności, ponieważ:

a) od kiedy to jakikolwiek film, nawet wg literatury kultowej, oceniamy "nie autonomicznie"?
b) film "Sanatorium pod Klepsydrą" jest arcydziełem pod wieloma względami: reżyserii, scenografii, zdjęć, muzyki, gry aktorskiej, a co najważniejsze umiejętnego przeniesienia eterycznej i fantastycznej wizji Schulza na ekran,
c) jakże strasznie musieliby się pomylić, wszyscy ci, którzy tym dziełem się zachwycili:


Cytuj:
1973: Nagroda Jury XXVI Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Cannes dla reżysera Wojciecha Jerzego Hasa
1973: Nominacja do Złotej Palmy, głównej nagrody XXVI Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Cannes
1974: Nagroda 1. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdańsku za scenografię dla Andrzeja Płockiego
1974: Nagroda 1. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdańsku za scenografię dla Jerzego Skarżyńskiego

Film został uznany przez amerykańskiego reżysera Martina Scorsese za jedno z arcydzieł polskiej kinematografii i w 2014 roku został wytypowany przez niego do prezentacji w Stanach Zjednoczonych oraz Kanadzie w ramach festiwalu polskich filmów Martin Scorsese Presents: Masterpieces of Polish Cinema.


SpK Hasa przyrównuję do obrazów H. Boscha: choć z pewnością nie wszystko z nich do końca rozumiem, porażają kunsztem wyobraźni, szaleństwem wizji, wręcz niemożliwością swego istnienia. W życiu jeszcze nie słyszałem, by ktoś nazwał, zarówno malarstwo Boscha, jak i film Hasa, czymś bezsensownym...

Pan Anatol napisał(a):
Wracając jeszcze na chwilę do "Sanatorium...", jest tutaj trochę inna sytuacja niż w wypadku "Lalki" - mamy tutaj ten tajemniczy hasowski klimat (który jednak nie przypomina klimatu opowiadań Schulza, przynajmniej moim zdaniem),

Klimat opowiadań Schulza jest wg ciebie jasny, prosty i klarowny???


Pan Anatol napisał(a):
Natomiast w filmie Hasa skaczemy raz po raz w zupełnie inne rejony twórczości Schulza - wszystkie te elementy, manekiny, markownik, sklep z materiałami, ptaki, można znaleźć w opowiadaniach, ale tutaj jest to wszystko wmieszane w jedną historię.

Nie mogło być inaczej, opowiadania Schulza ze "Sklepów cynamonowych" i "Sanatorium pod Klepsydrą" są ze sobą połączone. "Sanatorium pod Klepsydrą" to zarówno tytuł jednego z opowiadań, jak i tytuł całego zbioru, nic zatem dziwacznego tu nie widzę. Has niczego tu nie dodawał, nie przeinaczał, po prostu POKAZAŁ wizje Schulza i zrobił to w sposób kongenialny.

Rafal Dajbor napisał(a):
Ja z maniackim uporem wracam do rozróżnienia ekranizacji od interpretacji. O ile Ryszard Ber "Lalkę" zekranizował, o tyle Has - zinterpretował.

Wg mnie każda ekranizacja JEST jakąś tam interpretacją, podobnie jak jest nią np. odegranie przez pianistę walca Chopina. Dobór aktorów, scenografia, muzyka, montaż ustawienie scen - wszystko to już pewna interpretacja.
Wśród pianistów też są rzemieślnicy-pedanci i barokowi nadinterpretatorzy (wulgarnie uproszczając oczywiście). Styl Hasa po prostu lepiej przynależy do schulzowych nut, do realistycznej partytury Prusa pasował nieco gorzej.


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 31 lipca 2017, 13:24 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 25 cze 2016
Posty: 1259
Lokalizacja: Ostrowiec Świętokrzyski
Miałem na myśli bezsens w znaczeniu fabularnym. W "Lalce", pomimo różnych zmian i cięć, trzon fabularny pozostaje taki sam lub bardzo podobny do powieści. W "Sanatorium..." takie podobieństwo jest mniejsze lub nawet w ogóle go nie ma, przynajmniej w moim odczuciu. Doceniam i podziwiam w nim to, o czym też wspomniałeś, czyli reżyserię, scenografię, zdjęcia, muzykę i grę aktorską i to czyni ten film wybitnym w moich oczach.

Natomiast wizja Hasa różni się dość znacznie od mojej wizji opowiadań Schulza, którą wytworzyłem sobie czytając te opowiadania. Nie wiem, może moja wizja jest w jakiś sposób ułomna, w końcu jestem mniej wykształcony i zapewne mniej doświadczony od Hasa w kwestii interpretacji literatury. Nie mniej jednak przy pierwszym obejrzeniu byłem trochę zawiedziony takim sposobem przedstawienia prozy Schulza (choć nie wiem, czego się spodziewałem, wiedząc, że ta proza jest nieekranizowalna). Na marginesie, byłem też trochę przygnębiony, bo film Hasa jest raczej smutny i przygnębiający, a opowiadania Schulza - nie powiem, że były wesołe, ale miały w sobie jakąś taką siłę witalną, energię.

Klimat opowiadań Schulza nie jest prosty i klarowny, klimat filmu Hasa również nie, ale to nie znaczy, że to są te same klimaty. Jak już wspomniałem, w filmie dominuje temat śmierci, rozkładu, starości, natomiast w prozie głównym motywem jest życie, biologiczne życie w różnych jego przejawach, nawet martwe przedmioty są tam ukazane niczym żywe twory. Trochę trudno dyskutować o tej atmosferze, bo jednak odnosi się ona do moich bardzo osobistych przeżyć, które trudno wyjaśnić komuś z zewnątrz, w każdym razie opowiadania Schulza i film Hasa wywarły na mnie zupełnie różne wrażenia.

Oczywiście wszystkie opowiadania ze "Sklepów..." i "Sanatorium..." są w pewien sposób połączone - to wszystko opowieści jednego i tego samego narratora, dziejące się w tym samym miasteczku, z tym samym sklepem i tym samym zdziwaczałym ojcem. Tylko że nie powiedziałbym, że są to elementy, z których można ułożyć jakąś w miarę spójną historię. To bardziej wycinki tej samej rzeczywistości, powiązane ze sobą fabularnie w sposób bardzo luźny. Na przykład ojciec narratora w jednym z opowiadań zmienia się w karalucha, a w następnym znów mamy go w zwykłej ludzkiej postaci. A w następnym z kolei zamienia się, jeśli dobrze pamiętam, w wypchanego sępa. Trudno to traktować jako elementy tej samej historii. Dlatego Has, montując elementy różnych opowiadań w jedną fabularną całość stworzył coś, co w minimalny sposób przypomina sposób opowiadania Schulza. (Pomijając już to, że często wkładał słowa jednej postaci w usta zupełnie innej i w innych okolicznościach, oraz inne znaczące ingerencje, które często zmieniały wymowę utworu).

Chojrak napisał(a):
a) od kiedy to jakikolwiek film, nawet wg literatury kultowej, oceniamy "nie autonomicznie"?


Niektórzy właśnie zdają się oceniać ekranizacje w ścisłym połączeniu z pierwowzorem literackim, co moim zdaniem jest błędem. Niektórzy krytykują film za odejście w pewnych miejscach od oryginału, co jednak w kontekście filmu może mieć sens. Nie mówię, że takie osoby zdarzają się często, ale jednak istnieją, szczególnie w kręgach literaturoznawców i badaczy twórczości danego pisarza. Np. na wykładzie w ramach Akademii Polskiego Filmu na temat "Sanatorium..." przytoczono negatywne opinie schulzologów o tym filmie. W pewnym stopniu zgadzam się z tym zarzutami - również moim zdaniem ten film nie jest zbyt dobrą ekranizacją Schulza. Natomiast nie dyskwalifikuje to filmu jako odrębnego dzieła sztuki pozostającego w luźnym związku z opowiadaniami, na których motywach powstał.

Jeśli użyłem słowa "bezsensowny" w sposób, który Cię dotknął, przepraszam. Uważasz "Sanatorium..." za film wybitny, ja również, po prostu nie uważam, żeby odzwierciedlał on zbyt wiernie sposób opowiadania Schulza. Sam w sobie jest jednak dziełem wyjątkowym.


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 31 lipca 2017, 13:31 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 07 cze 2016
Posty: 3234
Lokalizacja: Szczecin
Posty na Forum KP: 6471
Pan Anatol napisał(a):

Natomiast wizja Hasa różni się dość znacznie od mojej wizji opowiadań Schulza, którą wytworzyłem sobie czytając te opowiadania. Nie wiem, może moja wizja jest w jakiś sposób ułomna, w końcu jestem mniej wykształcony i zapewne mniej doświadczony od Hasa w kwestii interpretacji literatury.

Tu już jesteś zbyt krytyczny wobec siebie - każdy wyobraża sobie czytaną historię po swojemu, nie ma jednego wzorca. Własnie to odróżnia literaturę od kina, że każdy czytelnik może widzieć dany świat zupełnie inaczej, choć czyta przecież to samo. Może więc i jesteś mniej doświadczony od Hasa, ale nie oznacza to od razu, że Twoja wizja schulzowskiego świata jest jakaś gorsza. :)

_________________
My żyjemy!


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 31 lipca 2017, 15:58 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 20 cze 2016
Posty: 1062
Posty na Forum KP: 6173
Pan Anatol napisał(a):
Miałem na myśli bezsens w znaczeniu fabularnym. W "Lalce", pomimo różnych zmian i cięć, trzon fabularny pozostaje taki sam lub bardzo podobny do powieści. W "Sanatorium..." takie podobieństwo jest mniejsze lub nawet w ogóle go nie ma, przynajmniej w moim odczuciu.

Oczywiście każdy ma prawo do swojej oceny, ale podobieństwo do pierwowzoru literackiego nie może chyba być miernikiem jakości, czy też choćby "sensowności" dzieła?

Pan Anatol napisał(a):
Na marginesie, byłem też trochę przygnębiony, bo film Hasa jest raczej smutny i przygnębiający, a opowiadania Schulza - nie powiem, że były wesołe, ale miały w sobie jakąś taką siłę witalną, energię.
Istotnie film Hasa nie jest wesołkowaty, ale proza Schulza przyrównywana jest do prozy Kafki, a tam pesymizm jest wręcz monstrualny.
Tak, Has pokazuje świat prozy Schulza poprzez to, co się stało POTEM. Trudno oczekiwać, żeby Has (Żyd), ekranizując prozę Schulza (Żyda), traktującą o świecie żydowskim kompletnie pominął ZAGŁADĘ. Nie jest to nigdzie powiedziane i pokazane wprost, ale nie mogło nie mieć wpływu na reżysera. Podobnie jak ma to wpływ na czytelnika opowiadań Schulza dzisiaj. Holocaust dopisał akcenty i puenty, czy tego chcemy, czy nie. Trudno mieć tu zatem zarzuty o posępny ton moim zdaniem.
Cytuj:
Gotowe dzieło filmowe, podobnie jak i poprzednie dzieła tego reżysera, nosi tak wyraźne piętno jego stylu, że możemy mówić w tym przypadku co najwyżej o symbiozie ducha prozy Schulza i indywidualności Hasa, świadomi faktu, ze Has wysuwa się tutaj na plan pierwszy. Tak było zresztą i poprzednio; Wojciech Has, autor zamknięty w kokonie swych upodobań, obsesji i fascynacji, ten jak gdyby twórca jednego, jedynego filmu, do którego dorzuca stale nowe uzupełnienia, odnajdywał źródła inspiracji u autorów tak niepodobnych wzajem do siebie, a także do jego samego, jak Hłasko, Dygat, Kazimierz Brandys, Uniłowski czy hrabia Potocki. Akurat w tym przypadku istnieją wyraźne pokrewieństwa pomiędzy obrazowaniem, atmosferą, a także filozofią czasu u Schulza i w twórczości Hasa. Ale pokrewieństwa owe nie skłoniły reżysera, by poniechał myśli podporządkowania autora Sklepów cynamonowych własnej koncepcji. Ta koncepcja nie jest zresztą wyrazem nieposkromionego indywidualizmu, lecz rezultatem racjonalnego myślenia: czy można sobie wyobrazić taki sposób odczytania prozy Schulza, który wyeliminowałby naszą wiedzę o tym „co było dalej"? Czy można z pola naszej aktualnej świadomości usunąć fakt tragicznej śmierci pisarza, zgniecionego w trybach ludobójczej machiny? Czy można realizować Sanatorium Pod Klepsydrą tak, jakby nic się nie stało, jakby dotąd jeszcze istniały owe sklepy i uliczki i ich mieszkańcy? Myślę, że nie.
Karol Eberhardt

Zresztą można też odczytywać film Hasa jako właśnie takie sanatorium, w którym za pomocą dziwnych sztuczek czas na chwilę udaje się zatrzymać i możemy oglądać umarły świat, wręcz go niemal dotknąć... Has okazuje się tu doktorem Gotardem, zaś Józefem jesteśmy my - widzowie. Jakub (ojciec Józefa) też nie był identycznie taki sam, jak w życiu...
Nigdy nie dowiemy się, czy Schulzowi podobałby się film Hasa, ale moim zdaniem nie jest to kwestia zbyt ważna. Dostaliśmy bowiem wybitne dzieło sztuki i nie ma kompletnie już znaczenia, czy to adaptacja wierna, czy nie, czy malowane to było akrylem, czy olejem, pędzlami, czy palcami...
Dzieło niezwykłe i to na skalę światową. Trudne, wymagające, porażające kino. Widziałem to w kinie dawno temu (na DKF-ie) i wcisnęło mnie w fotel, choć bardzo niewiele zrozumiałem...

Pan Anatol napisał(a):
Np. na wykładzie w ramach Akademii Polskiego Filmu na temat "Sanatorium..." przytoczono negatywne opinie schulzologów o tym filmie. W pewnym stopniu zgadzam się z tym zarzutami - również moim zdaniem ten film nie jest zbyt dobrą ekranizacją Schulza. Natomiast nie dyskwalifikuje to filmu jako odrębnego dzieła sztuki pozostającego w luźnym związku z opowiadaniami, na których motywach powstał.
O.K., z tym mogę żyć. A tak z ciekawości, która ekranizacja jest ta dobra?

Co ciekawe SpK nie był filmem dość ciepło przyjętym przez widzów:

Cytuj:
Czy ludzie przyszli do kin na Sanatorium pod Klepsydrą? Pamięta pan, jak odebrali film?

W Łodzi istniało kino „Tęcza”[8], do którego na Sanatorium pod Klepsydrą poszła moja mama. Okazało się, że nie chcieli jej wpuścić, bo byłaby jedyną osobą chętną do obejrzenia filmu na tym seansie. Udało jej się przekonać obsługę kina do projekcji, tłumaczyła, że zdjęcia do filmu zrobił jej syn. Ostatecznie puszczono Sanatorium pod Klepsydrą tylko dla mojej matki. Widocznie ówcześni widzowie nie byli gotowi na ten film.

http://akademiapolskiegofilmu.pl/pl/his ... ondzik/586

Zwekslowaliśmy nieco z tematu "Lalka"... :(
Ale uprasza się admina o nieingerowanie, bo jakiś sens ta dyskusja chyba niesie. Eberhardt wszak głosi, że:

"Wojciech Has, autor zamknięty w kokonie swych upodobań, obsesji i fascynacji, ten jak gdyby twórca jednego, jedynego filmu, do którego dorzuca stale nowe uzupełnienia,"

No właśnie, co przy fantastycznej i bajkowej narracji Schulza było współbrzmiące z "kokonem upodobań", to przy hiperrealistycznej "Lalce" Prusa potrafiło trącić fałszem. Has mógł zawłaszczyć sobie sporo przy generowaniu nieokreślonych, onirycznych światów Schulza, zaś przy naturalistycznej prozie twórcy "Faraona" było to ani potrzebne, ani zgodne z duchem powieści.


Ostatnio edytowano 31 lipca 2017, 16:16 przez Chojrak, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 31 lipca 2017, 16:11 

Dołączył(a): 07 cze 2016
Posty: 3423
Posty na Forum KP: 537
Tak, ja się z grubsza zgadzam, że każda ekranizacja jest rodzajem interpretacji, ale jednak gdy ekranizuje twórca wybitny - można na ogół się spodziewać, że w sposób silniejszy niż filmowy rzemieślnik (niczego rzemieślnikom nie ujmując, żeby była pełna jasność) pokaże, co on sam myślał, czuł, widział - gdy czytał literacki pierwowzór. Że nie będzie specjalnie wierny autorowi, a raczej temu, co podczas lektury rodziło się w jego głowie.

Pamiętam w moich bardzo dawnych licealnych czasach, jak nasza polonistka, chcąc nam poszerzyć horyzonty patrzenia na literaturę, pokazywała nam filmy oparte na dziełach literackich. I pamiętam, że szczególnie żywe dyskusje w klasie wzbudziły dwa filmy, które obejrzeliśmy w ramach lekcji: "Piłat i inni" Wajdy oraz "Czas apokalipsy" Coppoli. Sporo osób podnosiło argument z gatunku "po co". Po co Wajdzie był Bułhakow, a Coppoli Conrad? Po co podpierali się pisarzami, skoro to co nakręcili jest tak skrajnie odległe od tego, co napisali Bułhakow i Conrad? Pamiętam, że się wtedy z taką argumentacją nie zgadzałem i miałem z grubsza te same argumenty co teraz - to nie jest "ekranizacja". Przeniesienie akcji. Sfilmowanie powieści jak scenariusza. To jest pokazanie co ja, Wajda / ja, Coppola zobaczyłem w swojej głowie podczas lektury. Interpretacja dzieła jednego artysty przez innego artystę.

_________________
...i zdanżam na czas proszę pana! www.mariuszgorczynski.pl


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 31 lipca 2017, 18:51 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 07 cze 2016
Posty: 3234
Lokalizacja: Szczecin
Posty na Forum KP: 6471
Rafal Dajbor napisał(a):
I pamiętam, że szczególnie żywe dyskusje w klasie wzbudziły dwa filmy, które obejrzeliśmy w ramach lekcji: "Piłat i inni" Wajdy oraz "Czas apokalipsy" Coppoli. Sporo osób podnosiło argument z gatunku "po co". Po co Wajdzie był Bułhakow, a Coppoli Conrad? Po co podpierali się pisarzami, skoro to co nakręcili jest tak skrajnie odległe od tego, co napisali Bułhakow i Conrad? Pamiętam, że się wtedy z taką argumentacją nie zgadzałem i miałem z grubsza te same argumenty co teraz - to nie jest "ekranizacja". Przeniesienie akcji. Sfilmowanie powieści jak scenariusza. To jest pokazanie co ja, Wajda / ja, Coppola zobaczyłem w swojej głowie podczas lektury. Interpretacja dzieła jednego artysty przez innego artystę.

Tak, podane przez ciebie przykłady to w sumie modelowe interpretacje właśnie, bo przecież trudno użyć w tym przypadku słowa "ekranizacja". Wszak "Czas Apokalipsy" nie jest filmową adaptacją prozy Conrada, a jedynie filmem na jej motywach (tak na marginesie: "Jądro ciemności" w sposób znacznie bliższy literackiemu pierwowzorowi zekranizował w latach 90. Nicolas Roeg, kręcąc film telewizyjny pod tym samym tytułem), podobnie ma się dzieło Wajdy do książki Bułhakowa. Conrad i Bułhakow posłużyli Coppoli i Wajdzie jedynie jako punkt wyjścia dla autorskiej wizji.

_________________
My żyjemy!


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 31 lipca 2017, 18:54 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 25 cze 2016
Posty: 1259
Lokalizacja: Ostrowiec Świętokrzyski
Chojrak napisał(a):
Oczywiście każdy ma prawo do swojej oceny, ale podobieństwo do pierwowzoru literackiego nie może chyba być miernikiem jakości, czy też choćby "sensowności" dzieła?


Nie chodziło mi o to, że film jest bez sensu, czyli że nie powinien istnieć, tylko że wydarzenia w nim przedstawione są pozbawione pierwotnego sensu.

Chojrak napisał(a):
Trudno mieć tu zatem zarzuty o posępny ton moim zdaniem.


Nie chodzi mi o sam fakt posępności tonu, gdyby oryginał był posępny, to taka też powinna być ekranizacja. Ale oryginał nie był wcale taki posępny, choć były w nim też poważne elementy. Porównanie do Kafki nie ma nic do rzeczy, bo jednak dzieła Kafki i Schulza różnią się sporo i klimatem, i przesłaniem, choć podobieństwa, nie wątpię, też istnieją.

Polemizowałbym też z faktem, że każdy "żydowski" utwór sprzed Holokaustu powinien być interpretowany w jego kontekście... Pewnie, świat przedstawiony w opowiadaniach już nie istnieje, ale ja osobiście nie widzę konieczności wspominania przy tej okazji Holokaustu (choć oczywiście jest to uzasadniona możliwość, ale nie konieczność). Moim zdaniem proza Schulza nie wymaga takiego uzupełnienia.

Chojrak napisał(a):
A tak z ciekawości, która ekranizacja jest ta dobra?


Tzn. ogólnie czy w kontekście Schulza? W kontekście Schulza żadna ekranizacja nie będzie dobra, tak mi się przynajmniej wydaje. Nie wszystko można przedstawić przy pomocy filmu. "Sanatorium pod klepsydrą" to film sam w sobie wybitny, ale jako wolnostojące dzieło, a nie jako ekranizacja.

Ogólnie wydaje mi się, że dobra ekranizacja przenosi dzieło literackie jak najwierniej na ekran, bez wprowadzania daleko idących zmian. Oczywiście zakłada to jakąś osobistą interpretację, ale tylko w takim stopniu, jak utwór literacki interpretuje czytelnik. Nie zawsze musi jednak z ten sposób powstać ciekawy film. Czasem się jednak to udaje, jak w wypadku serialowej "Lalki".

Podsumowując moje przemyślenia o hasowskich "Lalce" i "Sanatorium...": obydwa filmy wydały mi się bardzo ciekawe. "Sanatorium..." uważam za lepszy film od "Lalki" ze względu na wspaniałą i efektowną realizację oraz mocniejszą grę aktorską. Natomiast - postaram się to wyrazić bardzo jasno - film "Lalka" bardziej odpowiadał moim wyobrażeniom i interpretacji powieści Prusa niż film "Sanatorium pod klepsydrą" odpowiadał moim wyobrażeniom i interpretacji opowiadań Schulza. Tzn. "Lalka" Hasa jest dość odległa od "Lalki" Prusa, ale "Sanatorium..." Hasa jest jeszcze odleglejsze od (mojej interpretacji i mojej wyobrażonej postaci) "Sanatorium..." Schulza.


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 1 sierpnia 2017, 09:26 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 07 cze 2016
Posty: 3234
Lokalizacja: Szczecin
Posty na Forum KP: 6471
Pan Anatol napisał(a):
Polemizowałbym też z faktem, że każdy "żydowski" utwór sprzed Holokaustu powinien być interpretowany w jego kontekście...

Nie, każdy nie. "Sanatorium..." Hasa - choć powstałe w oparciu o prozę z lat 30. - jest jednak utworem powstałym po Holokauście. Schulz pisał nie wiedząc, co się wydarzy, zaś Has zinterpretował jego świat mając już świadomość tragedii, która się rozegrała i jej echa da się w filmie wyczuć.

_________________
My żyjemy!


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 1 sierpnia 2017, 12:45 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 25 cze 2016
Posty: 1259
Lokalizacja: Ostrowiec Świętokrzyski
Oczywiście film Hasa w bardzo wyraźny, wręcz oczywisty sposób nawiązuje do Holokaustu. Tak Has zadecydował i oczywiście ta jego interpretacja opowiadań Schulza jest sensowna. Chodziło mi o to, czy rzeczywiście taka interpretacja z owym dopowiedzeniem Holokaustu jest konieczna. Może się nie znam, może już tak bardzo nie pamiętam tych opowiadań, bo czytałem je ze dwa lata temu, ale ja przy czytaniu chyba ani razu nie pomyślałem o Holokauście jako jakimś zakończeniu, epilogu do tych zbiorów. Schulz pisał o tym żydowskim światku jak o czymś, co zawsze było i zawsze będzie, wręcz jak o jakimś metafizycznym wymiarze, gdzie czas działa w inny sposób. Mówienie o śmierci tego świata faktycznie pasuje do interpretacji Hasa, w której ogólnie jest położony nacisk na śmierć i rozkład, ale w moim przekonaniu nie jest to konieczne - dlatego, że to schulzowskie żydowskie miasteczko nie jest po prostu jakimś tam miasteczkiem, jest nie tylko jakąś emanacją kultury żydowskiej (później zniszczonej przez Holokaust), ale czymś więcej, czymś wręcz metafizycznym i mistycznym.


Góra
 Zobacz profil  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 39 ]  Przejdź na stronę... Poprzednia  1, 2, 3, 4  Następna

Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 14 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
Powered by: - HOSTINGHOUSE