Nie będę się wtrącał w dyskusję
ale jako że kolega mnie zacytował, to odpowiem:
karol3w napisał(a):
Serio? Przy zmianie kadru to "odratowywanie" jest kluczowe. A co do właściwej kompozycji, tak jak pisałem wizja artystyczna się zmienia, po latach może mieć zupełnie inną. Pamiętam filmik z prac rekonstrukcyjnych nad jakimś filmem czy serialem gdzie przy korekcji barwnej brał udział bodajże operator i co, oczywiście korekcja barwna schrzaniona. Nie wiem czy wizja mu się zmieniła czy wzrok popsuł. A co do 4/3 to takie były proporcje bo takie były telewizory. Jakoś nikt przez lata nie płakał, ani nic gdy Krzyżaków, Potop czy Gwiezdne wojny obcinano do 4/3. Ja nie mówię żeby wszystko zmieniać do 16/9, ale tam gdzie po zmienieniu kadru mamy zysk pół na pół albo większy absolutnie powinno się otworzyć obraz na boki.
Pisałem oczywiście serio. Fakty są takie, że przy krawędziach bocznych kadru w większości przypadków nie znajdują się elementy szczególnie istotne dla kompozycji kadru czy dla akcji filmu, a jeśli są, to oczywiście zostały one uwzględnione w oryginalnym kadrze 4:3. Tak więc otwarcie boków kadru tak naprawdę niewiele nam da, bo podczas oglądania i tak nie zwrócimy uwagi na te dodatkowe skrawki obrazu. Zasadniczo nie miałbym nic przeciwko otwieraniu boków obrazu (choć jestem w stanie wyobrazić sobie sytuacje, w których zaburzałoby to kompozycję obrazu, ale to raczej skrajne przypadki), gdyby nie wiązało się to obcinaniem góry i dołu kadru, które przeważnie zawierają istotne elementy. I nie jest to kwestia jakiejś wizji artystycznej, która raz jest taka a raz taka, tylko pewnych reguł kompozycyjnych, które zasadniczo są stałe.