Serialu jeszcze nie widziałem, ale wypowiem się na temat filmu, który obejrzałem wczoraj. W każdym razie zachęciliście mnie do zobaczenia serialu (który zresztą mam już nagrany), więc na pewno prędzej czy później porównam te utwory.
Zasiadłem do seansu bez większych oczekiwań, wszak słyszałem przeważnie negatywne lub neutralne opinie na temat tego filmu. Ot, film był długi i od prawie roku zajmował mi miejsce na dysku.
Więc zdecydowałem się go zobaczyć.
Na mnie osobiście film zrobił duże wrażenie. Jeśli chodzi o jakieś obiektywne usterki, może czasem trochę szwankowało aktorstwo, chociaż bardzo mi to nie przeszkadzało. Bardzo podobał mi się Wokulski Dmochowskiego. Czytając książkę, tak lub bardzo podobnie go sobie wyobrażałem, jako mężczyznę o potężnej posturze. Nie będę na razie porównywał go z Kamasem, ale jeśli chodzi o sam wygląd, Dmochowski wydaje mi się bardziej odpowiedni. Jeśli chodzi o Rzeckiego, bardzo lubię Fijewskiego i ta rola również była w porządku, choć faktycznie nie był to Rzecki z moich wyobrażeń.
W każdym razie nie bardzo rozumiem, skąd takie niskie oceny i negatywne opinie. (Przypuszczam, że macie rację, że serial jest lepszy, ale nie należy z tego powodu automatycznie dyskredytować filmu
). Odniosę się do jednej rzeczy, a mianowicie do przerobienia tekstu "Lalki" przez Hasa i podobnych zabiegów przy okazji innych jego filmów.
Otóż jak przytomnie zauważono, filmy Hasa są bardziej adaptacjami, interpretacjami, niż ekranizacjami. Ber przeniósł "Lalkę" na ekran dosłownie i wierzę wam, że efekt końcowy jest doskonały.
Ale w takiej sytuacji trudno porównywać jakże różne podejścia tych dwóch reżyserów. Uważam, że powinno się rozpatrywać ekranizacje (czy tam adaptacje) w oddzieleniu od literackich pierwowzorów. Nie wiem, skąd taka żądza wierności oryginałowi, jeśli chodzi o "Lalkę"; z całym szacunkiem, może to kwestia tego, że jednak większość ludzi lepiej zna treść "Lalki" niż np. "Sanatorium pod klepsydrą" Schulza.
Oczywiście "Lalka" to powieść-arcydzieło, ale "Sanatorium..." czy "Sklepy cynamonowe" to moim zdaniem ten sam poziom. Przy tym zostały przez Hasa bardziej "zmasakrowane", a głosów krytyki nie słyszałem chyba aż tak bardzo, jak w przypadku "Lalki".
Jeśli chodzi o "Lalkę", okrojenie dość długiej powieści do rozmiarów scenariusza filmu fabularnego jest oczywistą koniecznością, co jednak nie jest aż tak rażące, biorąc pod uwagę luźny charakter adaptacji Hasa. Co prawda moja zmurszała już trochę znajomość fabuły powieści co jakiś czas pokrzykiwała "to powinno być! tamto powinno być! a tutaj pominęli ważny wątek!", ale w sumie trudno mi powiedzieć, czy to bardziej przeszkadzało, czy pomagało w całościowej interpretacji. Ja osobiście uważam, że ta bogata hasowska scenografia bardzo pasowała do tego utworu. Szczególnie sklep Wokulskiego to miejsce, które powinno cechować się barokowym przepychem.
Nie mogę się niestety podobnie wypowiedzieć o "Sanatorium pod klepsydrą". Uważam, że to film trochę lepszy od "Lalki", ale tylko jeśli rozpatrywać go w oderwaniu od prozy Schulza. "Lalka"-film została co prawda znacznie okrojona, ale sens, przesłanie jest podobne. Natomiast "Sanatorium..."-film to chaotyczne pomieszanie różnych wątków, cytatów i obrazów, które pojawiają się u Schulza; w każdym razie jeszcze mniej wierna adaptacja niż "Lalka". Ta chaotyczna mieszanka dzięki geniuszowi Hasa jest oczywiście bardzo zajmująca, ale ma niewiele wspólnego z oryginalnymi opowiadaniami. Czy barokowa scenografia tu pasuje? Może i tak, choć również nie odpowiada to mojemu odbiorowi prozy Schulza. U niego wszystko tętni życiem, natomiast ta hasowska scenografia to przede wszystkim stare, martwe, nieruchome, zakurzone przedmioty. Zarówno w filmie Hasa jak i w utworach Schulza pojawia się temat śmierci i jest on przedstawiony w obydwu dziełach w sposób podobny, ale dla filmu jest to temat wręcz centralny, zaś w opowiadaniach jest on marginalny, przytłoczony przez wszechobecną u Schulza organiczną orgię życia.
Dlatego najlepszym chyba filmem Hasa jest "Rękopis znaleziony w Saragossie", który robi najlepszy użytek ze swojego literackiego pierwowzoru. Barokowa scenografia odpowiada oczywiście egzotycznemu charakterowi powieści Potockiego. Utwór ten jest też odporny na różne kombinacje fabularne ze względu na swoją formę - składa się on przecież z wielu luźno powiązanych ze sobą opowieści, zespojonych ze sobą wątkiem van Wordena, który zresztą jest często tylko pretekstem do snucia pozostałych historii. Tak więc Has mógł bez uszczerbku dla całości wybrać część opowieści i te fragmenty historii van Wordena, które mu odpowiadały. Dlatego ostatecznie powstało dzieło spójne i nie zwracające uwagi swoją niekompletnością w stosunku do oryginału, od którego być może jest nawet lepsze.
Oj, trochę się rozpisałem i to niekoniecznie cały czas na temat.
W każdym razie zapraszam do dyskusji, ewentualnie przeniesienia posta w bardziej odpowiednie miejsce, np. temat o Hasie.