Dziś obejrzałem "Życie rodzinne". Niestety moim zdaniem trochę syndrom drugiego filmu. Ogólnie nie przepadam za gatunkiem typu "marnotrawny syn wraca po latach na spotkanie rodzinne, gdzie wychodzą na jaw dawne zaszłości itd."
Ten na pewno jest ciekawszy od pozostałych, które widziałem, ale brakuje mi tych ciekawych zanussiowych przemyśleń, w każdym razie nic takiego tutaj nie zauważyłem; broni się natomiast muzyką, zdjęciami (szczególnie na początku, w tej początkowej sekwencji w biurze projektowym i podczas napisów) i aktorstwem, chociaż było czasem trochę przejaskrawione. Podobał mi się Kreczmar, natomiast choć lubię ogólnie Maję Komorowską, to tutaj jej postać wydaje mi się po pierwsze bardzo przerysowana, a po drugie kliszowa: w każdej filmowej rodzinie musi być ktoś, kto nie umie się zachować i zazwyczaj właśnie robi to w podobny sposób.
Może za drugim obejrzeniem coś więcej wychodzi z tego filmu.
Swoją drogą "Życie rodzinne" przypomniało mi trochę późniejszy film Zanussiego "Kontrakt", z tym że "Kontrakt" osobiście podobał mi się o wiele bardziej, był trochę bardziej groteskowy, miejscami nawet zabawny. W "Życiu..." natomiast mamy przesadzone aktorstwo, a mało groteski, żeby to jakoś podbudować. Choć przyznam, że ciekawy wydał mi się pomysł z Adamem-Nowickim i Ewą-Komorowską, cokolwiek miał on znaczyć.