Nie wymagajmy za dużo.
Jest czymś zupełnie jasnym i oczywistym, że w masowej pamięci aktor będzie pozostawał z roli popularnej i serialowej, a nie z filmów Szkoły Polskiej. Jest grupa kinomanów i koneserów, która zawsze będzie ceniła role Kłosowskiego u Munka i Petelskiego, ale dla większości będzie Maliniakiem, tak po prostu jest.
Jeśli parę procent widzów zainteresuje się Kłosowskim na tyle, że po obejrzeniu "40-latka" zechce zerknąć na jego wcześniejsze dokonania, to uważam, że to już będzie wiele.
Już kiedyś wspominałem, jak po śmierci Szymona Szurmieja byłem w jakiejś małej rozgłośni radiowej na wspominkach i zadano mi pytanie, czy nie uważam, że to coś niestosownego, że umarł wieloletni dyrektor Teatru Żydowskiego, świetny aktor, reżyser teatralny, działacz na rzecz pojednania polsko-żydowskiego, a portale żegnają go słowami "Odszedł karczmarz z Janosika". Odpowiedziałem wtedy, że wcale nie uważam, że to coś niestosownego. Taki jest świat. Jeśli informacja ma dotrzeć, jeśli czytelnik ma w nią kliknąć, jeśli chcemy z czymś dotrzeć - to trzeba zachęcić, a siłą rzeczy w pamięci największej ilości widzów pozostają seriale i cześć. Tak jest. Nie ma co walczyć z wiatrakami.
_________________
...i zdanżam na czas proszę pana!
www.mariuszgorczynski.pl