Istotnie ''Krucjatę. Prawo serii.'' ogląda się dosyć gładko, przy czym przede wszystkim spowodowane jest to wymyślno-sensacyjną fabułą, oraz prostym, momentami niestety bardzo infantylnym scenariuszem. Właściwie wszystko dzieje się ot tak, wszyscy są wszędzie w sekundę i praktycznie prawie każdy kto się pojawia i nie daj Boże coś musi powiedzieć, jest zamieszany w przewodnią intrygę tej historii.
Nawet biorąc pod uwagę sensacyjno-rozrywkową konwencję serialu natłok absurdów i braku sensu w poszczególnych scenach, zdarzeniach wręcz zatrważający - właściwie wymagałoby to jakiegoś oddzielnego tekstu, czy nawet małej książeczki w formie przewodnika. Już samo pierwsze przesłuchanie i błyskawiczne kłopoty głównego bohatera plus to jak mu to zdecydowanie i kategorycznie oświadcza pani prokurator... - właściwie w tym momencie powinna zapalić się czerwona lampka - zresztą za chwilę jest po sprawie i wszystko po staremu w jak najlepszym porządku. Przyznam, że większy ciężar psychologii i brania pod uwagę jakichkolwiek realiów stosowałem wśród żołnierzyków, które zdarzało mi się ustawiać w czasie mniej lub bardziej wymyślnych podłogowych kampanii. Albo weźmy zero jakiegokolwiek pościgu, obławy, czy blokady po po próbie odbicia i ostrym ostrzelaniu policjantów.
Gra aktorska momentami woła o pomstę do nieba - wspomniana pani prokurator, czy choćby sam protagonista, czyli Mandżaro. Reszta, poza nielicznymi wyjątkami, niewiele lepiej. W niektórych scenach - na przykład rozmowy wewnątrz zespołu wydziału zabójstw - nawet źle, wyjątkowo sztucznie stoją
- co oczywiście przede wszystkim powinien na klatę powinien wziąć reżyser/rzy tego spektaklu.
Na pewno nie pomagają dialogi, albo wyjątkowo deklaratywne i tak banalne, że momentami chyba niezamierzenie śmieszne:
- Młodość spędzisz w więzieniu
- Nie spędzę.
- Obawiam się, że spędzisz.
- Obawiam się, że nie spędzę.
- Powiedział, że jest rzecznikiem.
A - (.....) idzie na współpracę z policją
B - Cwel.
C - Zdrajca.
D - Nigdy go nie lubiłem. czy kolejna scena z przesłuchania
Przesłuchiwany kpiąco do przesłuchujących - Musicie lecieć.
Po czym pani podkomisarz do partnera - w między czasie odebrała telefon - Dobra, lecimy. - albo na siłę atrakcyjne, najczęściej poprzez odnośniki do świata piłki nożnej - co biorąc pod uwagę rodowód ksywki głównego bohatera miałoby nawet sens, tyle że finalnie wypada bardziej żenująco, niż efektownie - czy też dla bardziej wybrednych nawiązujące do historii i świata sztuki. Tutaj możemy liczyć na panią podkomisarz:
- Jak śmierć Marata. albo
Czajkowski...banał nad banały. Ale biorąc pod uwagę, że pani podkomisarz jednym spojrzeniem potrafi ocenić, czy struny w fortepianie są oryginalne i że nie były wymieniane, należy jej słuchać uważnie.
Więc słuchałem i co chwila przecierając oczy ze zdumienia, oglądałem serial dalej - dziwiąc się sobie, a jednocześnie być może samemu będąc dowodem na pewnego rodzaju fenomen tej produkcji.
Otrzeźwienie, a może bardziej olśnienie przyszło wraz ze słowami jednego z tych złych, gdy złowrogo i pełnym przekonaniem wycedził
- Nigdy nie podważaj tego co mówiłem No tak ''Krucjata. Prawo serii'' to musi być pastisz i to pastisz wyborny, niczym kameleon przybierający postać klasycznie spartolonego serialu Made in Poland jakimi obrodziło w ostatnich latach.