Nie mogłem uwierzyć, że ten film nie ma swojego osobnego wątku na forum... Ale jednak nie ma.
Tak więc, mimo że już nieco czasu od premiery minęło, to ten watek zakładam, choć rozpisywać się nie zamierzam. Ale może ktoś będzie chciał coś dodać od siebie w stosownym do tego miejscu.
Film Holland nie jest dziełem wybitnym, jednak spodziewałem się, że będzie słabszy. To dobre kino, z nerwem, żywe, soczyste, dobrze i przekonująco zagrane zarówno przez obsadę krajową jak i zagraniczną. Owszem, są w nim elementy słabsze, niektóre wątki zbyt naciągane a dialogi trącące za bardzo publicystyką, lecz summa summarum Holland udało się stworzyć obraz niejednoznaczny, wcale nie czarno-biały - mimo monochromatycznego obrazu - a przy tym głęboko ludzki, humanistyczny, momentami przejmujący.
"Zielonej granicy" mogło zaszkodzić - choć ogólnie została przez krytykę przyjęta dobrze - że jest filmem tak świeżym, mówiącym niejako na gorąco o tym, co działo się i dzieje na granicy polsko-białoruskiej; że wiadomo po której stronie politycznej barykady znajduje się sama reżyserka, jak i niektórzy aktorzy (Ostaszewska, Maciej Stuhr), więc niejako z definicji film nie może być w pełni uczciwy i wyważony. Trochę to faktycznie produkcji zaszkodziło i momentami ta zbyt nachalna publicystyka i dydaktyzm są w niej wyczuwalne. Na szczęście jednak ginie to wszystko w warstwie artystycznej "Zielonej granicy".
Myślę, że z najnowszym filmem Holland może być jak z "Człowiekiem z żelaza". W tym sensie, że zyska z czasem, gdy po latach będzie oceniany z dystansem, bez politycznych podtekstów, kontekstów czy uprzedzeń, jako twórcza wypowiedź na temat dramatycznych wydarzeń i aktualnych w trzeciej dekadzie XXI w. problemów.
Moja ocena: 7/10.