To był chyba najkrótszy "Kordian" w dziejach, a w historii Teatru TV na pewno... Trwał, o ile dobrze spojrzałem, jakieś 73-75 minut. I to niestety wyszło spektaklowi na złe. Jeżeli ktoś nie zna dramatu, kontekstów itp., to może mieć problem, żeby w ogóle zrozumieć, o co chodzi. Tekst Słowackiego sam w sobie jest już dziś mocno hermetyczny, moim zdaniem bardziej niż np. "Dziady" Mickiewicza, ale można z niego przy dobrej adaptacji sporo wycisnąć. Natomiast Lesień zamiast wyciskać postanowił niestety ścisnąć, w związku z tym efekt wyszedł z lekka bełkotliwy. Szkoda, bo spektakl miał zadatki może nie na wybitność, ale na rzecz co najmniej dobrą. Cezary Pazura sprawdza się w roli księcia Konstantego, Filip Kosior w roli tytułowej stara się bardzo, aczkolwiek rezultat tych starań bywa różny. Zawsze miło popatrzeć na Wardejna czy Teleszyńskiego, choć ich role jakoś szczególnie w pamięci mi nie zostaną. Już bardziej zapamiętam wyrazisty epizod Olbrychskiego. Klimatu przedstawieniu przydaje muzyka Tadeusza Woźniaka, ale jednak "Kordian" w interpretacji Lesienia jest ułomny i w zasadzie nie wiadomo do kogo skierowany. Zmarnowana szansa.
A jak widzę, odczucia podobne do moich ma też recenzentka z "Rzeczpospolitej":
https://www.rp.pl/teatr/art37416331-kordian-w-teatrze-telewizji-z-motyka-na-slonce