Holt_ napisał(a):
Owszem, niezla realizacja scen powodziowych, parę nieźle zagranych ról, ale reszta...
1997 rok i ludzie nawet w zabitej dechami wsi mają komórki? Zabraklo rezyserowi funduszy na odtworzenie paru automatow na karty i budek telefonicznych? Juz nie mowię, ze na widok laptopa w 1997 roku to by "sztabowi powodziowemu" oczy z orbit wyszly a oni podchodzą do niego z takim luzem, jakby to był prodiż.
Jestem mocno wyczulony na tego typu drobiazgi, ale do tego bym się jednak nie przyczepiał. Na wsi telefon ma jeden człowiek, czyli bohater grany przez Ireneusza Czopa. Do tego nie jest to stały mieszkaniec tej wsi, a mężczyzna dość majętny, na co dzień mieszkający w Niemczech. Jak najbardziej mógł mieć już wtedy telefon komórkowy. Poza tym w serialu komórką posługuje się chyba jeszcze jedynie też dobrze sytuowany Marczak.
Z laptopem może faktycznie naciągane, aczkolwiek nie niemożliwe. Mój tata miał już w tym czasie laptop (ciężki jak diabli...), to tym bardziej mogła go mieć tego rodzaju specjalistka wykształcona w Holandii.
"Wiela woda" to serial interesujący i wciągający, dobrze zrealizowany, ale faktycznie za wiele o tamtych wydarzeniach nie mówi. To bardziej rodzinny dramat katastroficzny niż produkcja społeczno-obyczajowa, a chętniej taką właśnie obejrzałbym na ten temat.
Żulewska jako Kremer jest dobra, ale jej postać zlepiono z tylu klisz, że aż się pod nimi ugina i przypomina jakąś heroinę z gry komputerowej. Dlatego bardziej podobał mi się Schuchardt, którego bohater jest niby mniej skomplikowany, ale mimo to znacznie ciekawszy, naprawdę świetnie i przekonująco zagrany.
Cytuj:
fajnie byloby sie jednak w JAKIKOLWIEK sposob dowiedzieć, jak jedna z bohaterek wyszla z opałów,
Tak, to celna uwaga. Kiedy to oglądałem, przypomniała mi się anegdota o autorze powieści w odcinkach, który de facto uśmiercił swego bohatera, ale gdy dobrze mu zapłacono i polecono kontynuowanie historii, kolejny odcinek rozpoczął od słów: "Nadludzkim wysiłkiem woli...".
Dobrze oddane realia, montaż na wysokim poziomie, podobnie aktorstwo (poza głównymi bohaterami, w tym Czopem, wyróżniłbym jeszcze Lewandowskiego w roli lekarza), jednak czegoś brakuje, by ten serial był tak udany, jak rzeczywiście mógłby być. Trochę za dużo grzybów w tym barszczu, przez co dramat sprzed ćwierć wieku zamiast być na pierwszym planie płynie sobie gdzieś w tle, niczym pontony i łódki na zalanych ulicach Wrocławia.