Forum Polskiego Kina

Teraz jest 22 grudnia 2024, 21:01

Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 2 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: 8 maja 2020, 11:22 

Dołączył(a): 07 cze 2016
Posty: 1807
Posty na Forum KP: 1006
''Maskarada, człowiek dla człowieka tylko ciężarem'' - te gorzkie słowa matki tytułowego bohatera chyba idealnie oddają nastrój obecny w serialu ''Życie Kamila Kuranta''.
Jest to jak dotychczas druga próba przeniesienia na szklany ekran prozy Zbigniewa Uniłowskiego. O ile ''Wspólny pokój'' w charakterystycznym dla Wojciecha Jerzego Hasa poetycko-egzystencjalnym tonie, tak serial w reżyserii Grzegorza Warchoła mocno naturalistyczny w swojej wymowie. Pierwsza odsłona na podstawie niedokończonej przez pisarza powieści ''Dwadzieścia lat życia'' ukazuje ciężkie warunki w jakich dorasta tytułowy bohater(debiutujący Olaf Lubaszenko). Obojętność, ucieczka w literaturę wydają się pancerzem chłopca przed otaczająca go dookoła biedą i wynikającym z tego upodleniem bliskich. Nie zawsze to się sprawdza. Są sytuacje nie do udźwignięcia, na przykład jak wtedy, gdy matka w celach zarobkowych uczestniczy w towarzyskiej schadzce.
Błysk w oku, poważanie, rezolutny, choć trochę zepsuty Kamil rezerwuje właściwie dla ojca (świetny Jerzy Kamas), wolnego ptaka, oszusta i kombinatora. Ten ''Dygnitarz z kryminału'' jak trafnie określa go babka, niezmordowanie wciela w życie różne ''pomysły'' jak nazywa swoje machlojki.
W drugiej części serialu, za którego kanwę posłużyły wspomniany wcześniej ''Wspólny pokój'' oraz ''Dzień rekruta'' Kurant już jako dorosły mężczyzna próbuje realizować się jako pisarz.
Ten pozornie weselszy okres w życiu, gdzie już sam decyduje o sobie, nie mniej, a może nawet bardziej pesymistyczny. Czuć rozczarowanie życiem i pokoleniowy brak perspektyw. Szansę na przebicie się mają nieliczni. Raczej nie oni, przegrani mieszkańcy zapełnionego lokum z którego co chwila przenosimy się do warszawskich lokali i z powrotem. Tę pesymistyczną diagnozę w bezpośredni, choć zabawny sposób stawia współlokatorom młody medyk Edward Mokucki (Jerzy Bończak). Nawet ci, którym cokolwiek się uda nie mają na za wiele co liczyć. ''We Francji każdy pisarz ma willę pod Paryżem. Jak jest lepszy, to i dwie.'' mówi jeden z drugoplanowych bohaterów. Główny bohater wydaje się być dojrzalszy od reszty towarzystwa. Zmagający się z groźną chorobą, zdaje się bardziej jakby świadom kruchości i ulotności życia.
Sugestywnie osadzająca nas w tamtym okresie muzyka Wojciecha Głucha wzmacnia jeszcze dodatkowo przebijający się z całości smutek i marność. Marność ludzkiego żywota z jej finałem. Groteskowo wręcz obrazuje to scena pogrzebu Anny Kurant, gdy trumna z jej ciałem niczym łajba buja się w dole pełnym wody. Wcześniej, męczoną przez suchoty prawie przez cały czas widzimy leżącą w łóżku. Choroba matki Kamila to rys autobiograficzny, którego twórczość Uniłowskiego jest pełna.
Ten chyba jeden z bardziej przygnębiających obrazów z dwudziestolecia międzywojennego jaki widziałem w swej całej sromocie zawiera w sobie spory ładunek komediowy. Weźmy postać pana Wercmana, partnera matki Kamila. Zabawna, nakreślona lekką kreską, a jednocześnie w całym swym skrócie zawierająca cenne szczegóły dotyczące męskiego gatunku. Czy wspomniany już wcześniej, tragicznie kończący hochsztapler ojciec. Jest w tym wszystkim jakiś fenomen życia, polegający na tym, że smutek i śmiech nie rzadko mają ten sam adres.
Mimo swej mocno pesymistycznej wymowy i rezygnacji na twarzy wcielającego się w dorosłego Kuranta Krzysztofa Pieczyńskiego, nie mamy powodu by nie uczepić się tej refleksji, którą późno, ale jednak uświadamia sobie bohater - ''Muszę pisać o tym, że każda chwila jest ważna. Bo każda chwila jest nie do zastąpienia. I że najważniejsze są sekundy. I że tych sekund nie wolno wypuścić. Że moje życie było taką chwilą piękną''

_________________
...nie profesor, tylko satyr..


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 3 lipca 2022, 16:55 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 07 cze 2016
Posty: 3234
Lokalizacja: Szczecin
Posty na Forum KP: 6471
Dobry serial. Dla mnie bezsprzecznie najlepsze dzieło Grzegorza Warchoła jako reżysera.
"Życie..." jest klimatyczne, skłaniające do refleksji, przepełnione tym wszechobecnym pesymizmem poprzetykanym humorem, o czym pisał Sebastian. Świat pełen ludzi, którzy próbują coś zrobić ze swoim życiem, ale albo brak im szczęścia, albo charakteru, by cokolwiek osiągnąć. Zakrzykują rzeczywistość, piją, bawią się, wikłają w niemające przyszłości znajomości i związki, umierają młodo i bezsensownie. A czas płynie i nie zwraca na nic uwagi... Strasznie to wszystko gorzkie i prawdziwe, niestety.
Bardzo przekonujący jest małoletni Lubaszenko jako młody Kurant - to w zasadzie dojrzały (przedwcześnie) człowiek w ciele dziecka. Z kolei Pieczyński to wrażliwy i pesymistycznie (realistycznie?) nastawiony do świata chłopak w ciele dorosłego fizycznie mężczyzny. Obaj aktorzy nie są szczególnie do siebie podobni, ale twórcom serialu i odtwórcom głównej roli udało się na ekranie przedstawić Kamila Kuranta w taki sposób, nasycić oba jego wcielenia takimi cechami charakteru, że wierzymy, iż ów chłopiec i mężczyzna to jedna i ta sama osoba.
Sebastian zwrócił uwagę na Kamasa i Niemczyka. Wspomnę jeszcze o kilku innych świetnych rolach, nie tylko uznanych i cenionych aktorów, jak np. Bończak, ale także tych nieco mniej znanych bądź rzadko pokazujących się na ekranie. Bardzo ciekawie wypada Beata Poźniak, która swą postać zagrała zupełnie odmiennie od Beaty Tyszkiewicz w filmie Hasa, co można tłumaczyć oczywiście różną poetyką obu dzieł, ale chyba jednak nie tylko - to po prostu inne podejście do bohaterki, moim zdaniem w wykonaniu Poźniak bardziej wyraziste i sugestywne.
Świetny jest Jacek Czyż jako Zygmunt. Zaryzykuję stwierdzenie, że to najlepsza jego rola - wszak nie ma zbyt bogatej filmografii. Trzeba pamiętać, że był człowiekiem wielu talentów, m. in. pierwszorzędnie sprawdzał się w dubbingu, a także występował na estradzie.
Na koniec jeszcze parę słów o Halinie Kossobudzkiej i Lidii Zamkow, dwóch niezwykle ważnych postaciach w historii polskiego teatru. Pierwsza pojawiała się w kinie i telewizji może niezbyt często, ale regularnie przez kilkadziesiąt lat - tu znakomicie zagrała właścicielkę "wspólnego pokoju". Druga natomiast to wielka reżyserka teatralna, dla której serial Warchoła to w zasadzie jedyny zauważalny występ przed kamerą, ale za to jaki! Zagrała babcię Kamila Kuranta tak (tworząc postać twardą, silną, oschłą i apodyktyczną), że można tylko żałować, że Zamkow nie wystąpiła w żadnym innym filmie czy serialu, a rola ta była jej pierwszą i ostatnią zarazem (zmarła jeszcze przed telewizyjną premierą "Życia...").
Musze też przyznać, że proza Uniłowskiego i serial Warchoła dość skutecznie leczą z nostalgii za dwudziestoleciem międzywojennym.

_________________
My żyjemy!


Góra
 Zobacz profil  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 2 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 0 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
Powered by: - HOSTINGHOUSE