Gdy w październiku 1982 roku rozbrzmiało w polskich domach ''Uciekaj skoro świt..'' w wykonaniu Seweryna Krajewskiego, a do słów Agnieszki Osieckiej, miałem dopiero osiem lat. Ale jako nieodzowne dziecko telewizji nie mogłem nie usiąść wraz ze starszymi domownikami przed telewizorem. I tak co tydzień. Kiedy wiele lat później przypomniałem sobie o istnieniu serialu Radosława Piwowarskiego, właściwie w mojej głowie zostały tylko strzępy z tamtych wieczornych seansów. Nieliczne, pojedyncze obrazy, jak Janek błąkający się, wyczekujący na dworcu z szaleństwem w oczach, czy jego autobusowa ''śmierć'' z tą zastygłą na szybie twarzą. Po za tymi dramatycznymi momentami, które jak widać mocno utkwiły w dziecięcej psychice, bodajże zapamiętałem jeszcze tylko dwa momenty. Ta z biegnącym po wielkiej pustej płycie na tle majaczących w oddali bloków Marianem Kociniakiem i jadącym obok na motorowerze głównym bohaterze. Oraz łózko na tle ruin domu z leżącym na nim pod gołym niebem człowiekiem i biegające dookoła kury. Malownicze, nieprawdaż ? Dzisiaj wiem, że te znane, a przywołane przeze mnie z głowy, przez co zniekształcone obrazki to nie jedyne w takim klimacie. Właściwie nad całym serialem unoszą się opary jakiejś poetyckości. Scena łóżkowa z Rajmundem, przyjacielem i kolegą z pracy Janka, spokojnie pasowała by do któregoś z filmów Kusturicy. Ten wyraźnie czerpał z Felliniego. Czasami bardzo dosłownie, jak brat Natalii robiący tik-tak w jego głośnym i uznanym ''Underground''*. Niewątpliwe i u Piwowarskiego widać spory wpływ filmów włoskiego mistrza. Weźmy kolejną, szaloną i zabawną jednocześnie scenę z balu samotnych serc - długa, puszczona chyba nawet trochę na żywioł z autentyczną wodzirejką. Reżyser ''Yesterday'' zresztą tych inspiracji nie ukrywał, a nawet w samym serialu mamy pewien znak odsyłający do twórczości maga z Rimini. Mianowicie w jednym z odcinków, w tle, za plecami bohaterów, widzimy afisz filmu ''Próba orkiestry''. Kolejna wielka serialowa kreacja Kazimierza Kaczora. Tutaj jako uczciwy i szlachetny bohater, z obligującym w pewien sposób nazwiskiem i krawatem z argentyńskiego mundialu, który przecież mimo niezłego wyniku naszej reprezentacji rozpatrywany jest raczej w kategoriach porażki. Janek też przegrywa, właśnie tam gdzie go najbardziej boli. Wraz z jego milosnymi perypetiami poznajemy różne kobiece osobowości. Od neurotycznej, zatopionej, jak się okazuje na stałe w przeszłości, Lusi, poprzez rozerotyzowaną, nieobliczalną Danusię, czy dopiero co wchodzącą, ale mocno w dorosłość Gabi, aż do wymarzonego ideału, który często nie nam jest pisany. Małgosia, bo o niej mowa, czyli ukłon twórców w stronę rodzimych ekranizacji romansów (Przyznam, że osobiście wolę to współczesne wcielenie Maryni Połanieckiej) Niejedyny, bo przecież Lusia Stawska, córka Heleny Stawskiej z Piotrkowa Trybunalskiego odsyła nas do innego klasyka, a mianowicie ''Lalki'' Prusa. Można powiedzieć, że każdej z pań zadedykowano/poświecono dwa odcinki, choć oczywiście skrycie wielbiona żona przyjaciela przewija się nam przez cały serial. Podobnie jak matka, niezwykle ważna postać w życiu Janka. Kilka kapitalnych scen z udziałem Jadwigi Kuryluk, jak na przykład ta, gdy zaniepokojona sytuacją mama Janka przemawia na tym spotkaniu założycielskim formującej się drużyny piłkarskiej. Wspominał kiedyś o tej scenie Rafał Dajbor. Wcześniej Janek instruuje matkę czego ma nie mówić. Jak się nie zwracać do niego przy gościach. Znajome przecież to przewrażliwienie wielu z nas na punkcie tego co mówią nasi rodzice, Im jakby mniej wolno, niż innym. Takich kamyczków, które budują tę opowieść naprawdę sporo. Zadziwia bogactwo w tej wymyślonej do spółki ze Zbigniewem Kamińskim przez Piwowarskiego historii. Oprócz głównego, sercowego motywu mamy tam jednocześnie nostalgię za tym co kiedyś, blaski i cienie przyjaźni, a także o męskiej solidarności. Szczególnie przychodzi mi tu na myśl gest Janka w stosunku do pojawiającego się z ''zaświatów'' męża Danusi, oraz ich wspólne potem gospodarowanie : ) Wyjątkowość tej współczesnej baśni dla dorosłych tkwi w właśnie tym, że składa się z jak najprawdziwszych życiowych elementów, przez co jest mocno osadzona w codziennej rzeczywistości nie tracąc jednocześnie tego bajkowego pierwiastka i spontaniczności. Wrażliwy kanalarz o tak znamiennym nazwisku szukający bucika swojej partnerki na balu. Innym razem wraz z przyjacielem matki błądzący we mgle po służewieckim torze szukając na w poły mitycznej kaliny. Celowo nie wspomniałem wcześniej o tej najważniejszej. Kalina. W sumie o niej wiemy najmniej. Ale to nie szkodzi. Najważniejsze, co wtedy, tam pod praskimi miśkami poczuł Janek. Janek Serce.
* ''Amarcord''
_________________ ...nie profesor, tylko satyr..
|