''Królewskie sny'' w reżyserii Grzegorza Warchoła, a wg scenariusza Józefa Hena to serial trochę zapomniany, właściwie błąkający się gdzieś na obrzeżach filmowych dysput. Nie przywoływany nawet przy okazji ''Korony królów'' w przeciwieństwie do innych tytułów, choć przecież zdecydowanie bardziej adekwatny do jakiegoś porównania w tym wypadku. A szkoda, bo choć bez fajerwerków i teatralnym wręcz zacięciem, jeśli chodzi o wizualną stronę i tempo akcji, to bardzo ciekawa i pouczająca lekcja historii, w czym niewątpliwie zasługa potencjału intelektualnego zawartego w tekście Hena. W dużym zbliżeniu uczestniczymy w wydarzeniach na poziomie królewskich komnat i poznajemy kulisy wielu ogólnie znanych faktów i zdarzeń. Do tego mamy w tym wszystkim humor naprawdę wysokiej próby. Sam Jagiełło w wykonaniu Gustawa Holoubka to bardziej taki myśliciel, humanista niż władca państwa. Prowadzi on swoją, całkiem przecież skuteczną politykę, jakby mimochodem obok rozważań zgoła prawie filozoficznych. Świetnie go uzupełnia, choć na innej, bardziej władczej, zdecydowanej nucie książę Witold w kreacji Janusza Michałowskiego. Uczestnicząc w tych królewskich snach, myślach, rozterkach mamy okazję wręcz zaprzyjaźnić się królem, ale też z innymi dworzanami, Stanisławem Ciołkiem, błaznem Olesko, czy Hińczą z Rogowa - świetny Jan Janga -Tomaszewski. Z pewnością nie jest to serial dla każdego. Pewnie większość dzisiejszych widzów, fanów produkcji z cyklu tarcza i miecz pewnie raczej nie zdzierżyłaby nawet jednego odcinka, bo jest to rozrywka stricte intelektualna, wręcz anty widowisko stosując aktualne wytyczne dla tego wyrazu. Osobiście zrobiło się jakoś smutno, kiedy w ósmym, ostatnim odcinku król kładł się spać ze słowikami, bo żal było rozstawać się z Sońką, Jogałłą, czy nastrojową muzyką Wojciecha Głucha...
_________________ ...nie profesor, tylko satyr..
|