Nie wiem, czy w ogóle na starym forum pojawił się osobny temat dla tego serialu, a myślę, że jest to swego rodzaju fenomen na polskiej scenie serialowej, z rozmaitych powodów.
Powstało już okolo 250 odcinków i ciągle serial cieszy się sporą oglądalnością, a nie jest to przecież dzieło oskarowe - i nie jest to tez typowa telenowela, którą widzowie śledzą, żeby zobaczyć dalsze losy swoich ulubionych bohaterów.
Wg mnie tajemnica sukcesu tej produkcji leży w domieszaniu elementów telenoweli z tematyką kryminalną - czyli przeciętny telewidz dostaje dwa dania, które na co dzień bardzo mu smakują.
Tematyka kryminalna - wiadomo. Zawsze lubiana. Z tym, że "Ojciec Mateusz" twardo i świadomie trzyma się z daleka od aktualnych mód, czyli opowieści o seryjnych zabójcach psychopatach, od scenariuszowych udziwnień, od ciemnych ujęć, od zapijaczonych komisarzy etc etc czyli od tego wszystkiego, czym przeciętny serial Netfliksa zalewa pokój z telewizorem do poziomu wersalki. Świat przestępcow w "Ojcu Mateuszu" to na ogl pojedyncze zbrodnie popelniane w afekcie, wzburzeniu, rzadziej z pelną premedytacją, czasami w ogole niechcący - to są zbrodnie, o których szeregowy widz serialu może poczytać w rubryce kryminalnej regionalnej gazety swojego niedużego miasta. Szara rzeczywistość w kolorowym telewizorze.
Z tym się wiąże chyba największa wg mnie zaleta tego serialu - tzn tło głównych zdarzeń. Serial w dużej mierze pokazuje taką Polskę, dzięki której PiS wygrywa wybory, tzn zwykłych ludzi, często z trudem wiążących koniec z końcem; ludzi myślących prostymi kategoriami, pragnących przede wszystkim stabilizacji i spokoju; ludzi tradycyjnych, w niedziele idących na mszę; ludzi chętnie angazujących się w swoje "małe Polski". Myślę, że to jest zjawisko, którego lekcewazenie może być ogromnym błedem - i zresztą jest, co widać po tym, co wysypuje się z urn. Miałem okazję obejrzeć parę odcinków włoskiego pierwowzoru i wydaje mi się, że tam nie bylo to tak silnie zaznaczone - i może dlatego tamten serial był znacznie od polskiego słabszy.
Główny bohater. Wypowiedziano na jego temat cała masę ironicznych komentarzy - chodzący (sorry, jeżdzący rowerem) ideał. Perfekcyjny ksiądz, wzorzec z Sevres. Podobnie zresztą jest traktowany jego zwierzchnik biskup.
Wszystko to prawda. Ale to jest wg mnie taki emocjonalny kontrapunkt dla "Kleru". Przeciętny Polak katolik nawet chętnie pojdzie do kina na film Smarzowskiego, żeby odnaleźć na ekranie to, co widzi często na własne oczy w swojej parafii i z satysfakcją/goryczą pokiwać głową. Ale potem zasiądzie przed TV i obejrzy sobie takiego księdza, jakiego chciałby w swojej parafii faktycznie oglądac - skromnego, inteligentnego, potrafiącego wysłuchać, przystojnego, utalentowanego w wielu dziedzinach (ksiądz Mateusz potrafi nawet driftować!
), obojętnego na wdzieki parafianek.
Komponenta kryminalna? Już coś powiedziałem, mozna by dodac, że poziom odcinkow jest bardzo nierówny - są te dośc emocjonujące z dośc zaskakujacymi rozwiązaniami, a są te niesamowicie łopatologiczne i przejrzyste jak ubrania Dody.
Przez serial przewinęło się całe mnośtwo lepszych i gorszych aktórów, niektorzy już nawet w paru róznych rolach. Można było w nim zobaczyc sporo aktorów na progu swoich karier, czasem jako nastolatków (Musiał, Gałązka - dla Musiała serial byl trampoliną do obecnej popularności).
Kilku aktorom dał role życia i głębokie szuflady do (chyba) końca życia - np dla Piotra Polka, który zresztą jest jedną z najjaśniejszych postaci. A dla kilku dal bezpieczną przystań finansową, dzięki której mogą sobie teraz grac w tym, co im się podoba - jak Kinga Preis i Artur Żmijewski.
Ja mam do tego serialu perwersyjną słabość. Uwielbiam wyjątkowo nieporadne product placementy - moje dwa ulubione to jak policjant wchodzi do sklepu tylko po to, by kupic coś do picia i zapłacić pchaną pod oko kamery kartą pewnego banku - i drugi, gdy Paulina Chapko (piękna...ale już nie gra) wpada na trop zabójcy przeglądając katalog odziezowej firmy wysylkowej.
Uwielbiam niezamierzony humor powtarzalności - jak doktor (najprawdopodobniej przez wiele latjedyny żyjący lekarz w sandomierskim szpitalu; potem dołaczył Jakub Wesołowski) za każdym razem wychodzi z sali obserwacyjnej i za każdym razem jest tak samo zdziwiony, że ktos tam czeka i chce informacji.
Uwielbiam te dramatyczne pościgi, kiedy Paulina Chapko w mini i szpilkach...o czym to ja....aha, no więc kiedy dogania ona w tym na ulicy gościa w dresie i adidasach...
Uwielbiam te same pejzaże Sandomierza serwowane od lat jako przerywniki fabuły.
Swoją drogą to ciekawy jestem, do ilu odcinkow ten serial dobije.
Jeśli kogoś uraziłem zaplataniem do szlachetnego grona polskich seriali przygód pewnego czarującego księdza, to bardzo przepraszam