Twórcy "Twojego Vincenta" tym razem wzięli na tapet, a w zasadzie na komputer i papier, reymontowskie dzieło noblowskie - jednocześnie stając w szranki z popularnym ongiś serialem Jana Rybkowskiego. Zadanie wymagające, zwłaszcza biorąc pod uwagę óww drugi aspekt, bo serial był dość udaną produkcją, z licznymi dobrymi kreacjami aktorskimi, a zwlaszcza z jedną z trzech najlepszych ról filmowych w dorobku Władysława Hańczy - Maciej Boryna.
Byłem nieco zdziwiony, kiedy dowiedzialem sie o takich a nie innych planach ekranizacji remake'u - "Twoj Vincent" jako film o VanGoghu był stylizowany na jego malarstwo, ale co do malarstwa ma Reymont? Okazalo się, ze moze Reymont nie za wiele -- ale już Chełmoński mnóstwo. Uwazny widz odnajdzie tu w zasadzie całą jego galerię. "Bociany", "Babie lato", "Orka", "Krzyz w zadymce", "Burza", "Kuropatwy"...tyle zauwazylem, podejrzewam, ze ktos, kto mniej okazjonalnie ode mnie orientuje sie w malarstwie odnajdzie o wiele więcej. Dawno, dawno temu Zbigniew Kuzminski epizodycznie zabawil sie w cos podobnego, otwierajac "Nad Niemnem" inscenizacją grottgerowskiego "Kucia kos" - ale to bylo czysto aktorskie, a tu autorzy przekladaja niemal bezposrednio na ekran pędzel artysty. Wizualnie "Chłopi" przedstawiają się naprawdę imponująco, aczkolwiek trzeba z tym "oswoić" wzrok, bo poczatkowo delikatne falowanie obrazu wynikajace z zastosowanej techniki lekko męczy oczy; na szczęście wystarcza na to około 5 minut i efekt mija.
Animacja, komputer, Chełmoński - no, dobrze, ale jednak bez scenariusza i aktorów film by nie powstał.
Scenariusz. Serial Rybkowskiego to chyba około 11 godzin taśmy filmowej - zrozumiałe więc jest, że na potrzeby filmu trzeba było mocno poscinać. Autorzy filmu postanowili skupić się na wszystkim, co związane z wątkiem miłosnym i konfliktem w rodzinie Borynów, a powyrzucać w zasadzie wszystko pozostałe
. Pod nożyce poszedł więc cały wątek Kuby (jest w filmie, gra go Andrzej Mastalerz, ale wypowiada chyba jedno słowo); wypadł Rocho, wypadł ksiądz (co akurat trochę dziwi), wypadli Kozłowie, nie ma Agaty, wypadł borowy; skrócono perypetie o las, skrócono wątki i kwestie Szymka i Nastki. Sporo, nie? Ale w sumie dzięki temu film mocno zyskał na dynamice. I jeszcze dzięki czemuś.
Dzięki muzyce. Idąc do kina, trochę się krzywiłem na myśl, że podobnie jak w serialu będę zmuszony niejako pobocznie posłuchać łowickich instrumentów i przyśpiewek a dla mojego organizmu jest to równie przyjemne co przyjazd o 3 w nocy na sprężenie w komorze hiperbarycznej.
a tu niespodzianka. Podobno przy filmie pracowali malarze z Polski, Serbii, Ukrainy i Litwy - może mieli jakiś wpływ na to, że w filmie słyszymy muzykę mocno zatrącającą o folklor…trzech ostatnich, w dodatku lekko uwspółcześnioną. I wypada to - super!
sceny tańca należą do najlepszych w filmie, sfilmowane z werwą, dynamiką, niezwykle sprawnie.
No dobrze - a jak wypadł pojedynek kreacji aktorskich?
Powiedziałbym - remisowo.
Wg mnie największą wadą poprzedniej ekranizacji było to, że Rybkowski kazał nam uwierzyć, iż Gogolewski i Janczar to najprzystojniejsze chłopaki z całej wsi. Nowa ekranizacja się tak nie bawi - Antek i Mateusz to faktycznie dwaj przystojni, dość młodzi faceci. Dwaj mało znani aktorzy - Robert Gulaczyk (Antek) nie grał dotąd w zasadzie nigdzie; wyglądem przypomina trochę Michała Anioła za młodu (aktora, nie rzeźbiarza), tylko że trzy razy bardziej przypakowanego; Antka gra bardzo poprawnie. Równie dobry jest nomen omen Mateusz Rusin.
Mirosław Bąka postawił na inną interpretację Boryny niż Władysław Hańcza. Boryna Hańczy to był Radziwiłł na wsi - majestat, pycha; a z drugiej strony namiętności graniczące z lubieżnością. Baka, mam wrażenie, postanowił przyciąć pewne skrajności - jego Boryna to człowiek pewny siebie ale nie arogancki; nie lubieżny, a tylko pożądliwy; nie urażony a boleśnie zraniony. Który lepszy? Nie umiem tak jednoznacznie odpowiedzieć i niech to będzie komplement dla Baki.
Pozostałe role męskie takie sobie; jak Rybkowski lubił postarzeć wygladowo reymontowskich bohaterów, tak Welchmanowie ich nieco odmładzają; w związku z powyższym przychodzi mi porównywać Bronisława Pawlika z Cezarym Łukaszewiczem, a Augusta Kowalczyka z Andrzejem Konopką. Da się? Nie da się, a przecież Łukaszewicz i Konopka to naprawdę nieźli aktorzy.
Jagna.
Ha.
Oś scenariusza. Najważniejsza postać w filmie. Scenarzyści postanowili tę postać cokolwiek podrasować moralnie, nieco naciągając niektóre sceny z powieści Reymonta tak, aby Jagna stała się bardziej ofiarą, niż sprężyną wydarzeń. I tak:
- pod znakiem zapytania stawia się, czy Jagna faktycznie z tym całym wójtem sypiała
- niemal całkowicie pominięto wszystko, co sugerowało erotyczną fascynację Jagny Jasiem; zostaje tylko lekka fascynacja Jasia Jagną
notabene Maciej Musiał w tej roli jest niewątpliwie atrakcyjniejszy niż jego pierwowzór z 1972 roku (nazwisko aktora wyleciało mi z głowy)
- z Mateuszem to w zasadzie Jagnę łączyła głównie przyjaźń a tylko ich obgadywano; well…
- ostatni seks Antka i Jagny jest pokazany praktycznie jako gwałt na niej i to wg „starych” definicji; no, Reymont to jednak inaczej przedstawił.
A wszystko to po to, by ostatnie sceny filmu (Jagna na gnoju etc) wybrzmiały jako oskarżenie o prześladowanie przez świat kobiet wyzwolonych i świadomych swoich potrzeb, a oczernianych i oskarżanych o najgorsze rzeczy. Temu jest też podporządkowana interpretacja Kamili Urzedowskiej - pięknej i dobrze grającej, ale….no jednak nie, Reymont naprawdę nie chciał akurat tego pokazywać; jemu bardziej chodziło o pokazanie świata, w którym rządzą naturalistyczne, zwierzęce prawa…to był kiepski pomysł i to jest największa wada filmu. Ta interpretacja jest odrobinę zbyt współczesna.
A co do tych mniejszych wad, to jedna jest nieco zabawna. Wszyscy pamiętamy wspaniałą Krystynę Królównę w roli Hanki - kobiety twardej, doświadczanej przez los, kochającej, zazdrosnej - ale nieco szarej, zakompleksionej wobec pięknej rywalki. Tak też, zgodnie z intencjami Reymonta, powinna wypaść w remake’u Sonia Mietelica (grała w serialu „Dom Pod Dwoma Orłami”) - ale nie wypada…bo jest po prostu wybitnie piękną kobietą
i na miejscu Antka stałbym jak ten osioł w piosence nad dwoma żłobami.
„I ta nęci, i ta kusi
Którą wybrać z dwóch
Biedny, biedny, biedny
Kła-po-uuuuch”
Co tu jeszcze dodać? Świetna, naprawdę świetna Dorota Stalińska jako Jagustynka. O dziwo, całkiem fajna Wieniawa jako Nastka. I totalnie położona i przerysowana przez Kożuchowską organiscina.
Całość?
8/10. Miłe zaskoczenie. Okazuje się, że przy dobrym, klasycznym materiale nasi młodzi aktorzy i aktorki - naprawdę dają radę.