Dobry serial. Dla mnie bezsprzecznie najlepsze dzieło Grzegorza Warchoła jako reżysera. "Życie..." jest klimatyczne, skłaniające do refleksji, przepełnione tym wszechobecnym pesymizmem poprzetykanym humorem, o czym pisał Sebastian. Świat pełen ludzi, którzy próbują coś zrobić ze swoim życiem, ale albo brak im szczęścia, albo charakteru, by cokolwiek osiągnąć. Zakrzykują rzeczywistość, piją, bawią się, wikłają w niemające przyszłości znajomości i związki, umierają młodo i bezsensownie. A czas płynie i nie zwraca na nic uwagi... Strasznie to wszystko gorzkie i prawdziwe, niestety. Bardzo przekonujący jest małoletni Lubaszenko jako młody Kurant - to w zasadzie dojrzały (przedwcześnie) człowiek w ciele dziecka. Z kolei Pieczyński to wrażliwy i pesymistycznie (realistycznie?) nastawiony do świata chłopak w ciele dorosłego fizycznie mężczyzny. Obaj aktorzy nie są szczególnie do siebie podobni, ale twórcom serialu i odtwórcom głównej roli udało się na ekranie przedstawić Kamila Kuranta w taki sposób, nasycić oba jego wcielenia takimi cechami charakteru, że wierzymy, iż ów chłopiec i mężczyzna to jedna i ta sama osoba. Sebastian zwrócił uwagę na Kamasa i Niemczyka. Wspomnę jeszcze o kilku innych świetnych rolach, nie tylko uznanych i cenionych aktorów, jak np. Bończak, ale także tych nieco mniej znanych bądź rzadko pokazujących się na ekranie. Bardzo ciekawie wypada Beata Poźniak, która swą postać zagrała zupełnie odmiennie od Beaty Tyszkiewicz w filmie Hasa, co można tłumaczyć oczywiście różną poetyką obu dzieł, ale chyba jednak nie tylko - to po prostu inne podejście do bohaterki, moim zdaniem w wykonaniu Poźniak bardziej wyraziste i sugestywne. Świetny jest Jacek Czyż jako Zygmunt. Zaryzykuję stwierdzenie, że to najlepsza jego rola - wszak nie ma zbyt bogatej filmografii. Trzeba pamiętać, że był człowiekiem wielu talentów, m. in. pierwszorzędnie sprawdzał się w dubbingu, a także występował na estradzie. Na koniec jeszcze parę słów o Halinie Kossobudzkiej i Lidii Zamkow, dwóch niezwykle ważnych postaciach w historii polskiego teatru. Pierwsza pojawiała się w kinie i telewizji może niezbyt często, ale regularnie przez kilkadziesiąt lat - tu znakomicie zagrała właścicielkę "wspólnego pokoju". Druga natomiast to wielka reżyserka teatralna, dla której serial Warchoła to w zasadzie jedyny zauważalny występ przed kamerą, ale za to jaki! Zagrała babcię Kamila Kuranta tak (tworząc postać twardą, silną, oschłą i apodyktyczną), że można tylko żałować, że Zamkow nie wystąpiła w żadnym innym filmie czy serialu, a rola ta była jej pierwszą i ostatnią zarazem (zmarła jeszcze przed telewizyjną premierą "Życia..."). Musze też przyznać, że proza Uniłowskiego i serial Warchoła dość skutecznie leczą z nostalgii za dwudziestoleciem międzywojennym.
_________________ My żyjemy!
|