Plusy w serialu trudno mi znaleźć, ale gdybym już musiał, to wymienię nie najgorsze role Haniszewskiego, Zawadzkiej, Janickiego (gdzieś czytałem, że jest tu "nieznośny", ale to chyba efekt charakteru postaci, a nie braków aktora). Zaznaczam, że nie są to role jakoś szczególnie dobre, ale wyróżniają się na tle pozostałych, w większości bardzo marnych i nijakich. Polony w porządku, ale - jak pisałem na początku - to taki powrót po latach do występu ze "Z biegiem...". Powtórzę też swoją opinię o głównym motywie muzycznym: jest ładny, wpada w ucho, ale wydaje się jednocześnie mocno odtwórczy.
Moja "ulubiona" scena z ostatniego odcinka: podczas ulicznych walk w czasie zamachu majowego przypadkowo spotkany pracownik hotelu, w którym ukrywa się przed strzelaniną Alina Biernacka, próbuje ją wykorzystać, przed czym ona wcale się nie opiera. Jego zapędy powstrzymuje dopiero widok krwi na głowie kobiety. Jakże romantycznie!
Machała-Krzemińska tłukąca młotkiem Piotra Polaka też mnie niesłychanie rozbawiła, choć scena w zamierzeniu jest oczywiście dramatyczna.
I jeszcze taka konkluzja na koniec - najbardziej przyzwoitym i godnym współczucia męskim bohaterem "Dróg wolności" okazuje się producent wibratorów. Myślę, że to dobre podsumowanie całego serialu.
