Rafal Dajbor napisał(a):
Nie chodziło mi o miarę jaką daje popularność, ale o miarę jaką daje osadzenie się roli danego aktora w powszechnej świadomości.
Że jak? Toż osadzenie się w powszechnej świadomości, to właśnie jest popularność!
Mroczkowie są chyba dość nie najgorzej osadzeni i co ma z tego wynikać?
Rafal Dajbor napisał(a):
.. dla mnie jednak na dźwięk słów "aktor komediowy" szybciej staną przed oczami Fedorowicz i Tym niż Bilewski i Hańcza
Rozumiem, dość trudno zresztą porównywać ten "kunszt komediowy". Jakość aktorstwa już o wiele łatwiej. Hańcza był profesorem w dziedzinie, gdzie Tym jedynie "przechodził z tragarzami". Jeżeli przyjmujemy, że aktorstwo to transformacja osobowości, to Tym transformował się wyjątkowo skromnie...
Jeszce na starym forum były rankingi najlepszych aktorów wszechwag, byli tam oczywiście i aktorzy stricte komediowi, nawet Chmielnik(!) się pojawił w czołówce u jednego forumowicza, ale jako żywo, nie było tam nigdzie ani Tyma, ani Fedorowicza. No chyba, że mam amnezję.
Przyjmijmy może ugodowo, że są to wybitni
komicy, z tym absolutnie mogę się zgodzić.
Z tym Luckiem to coś tak czułem. Ciekawe kto poprawi?
Sebastian999 napisał(a):
W świadomości widza zaraz po tym pomnikowo-komediowym Kargulu jest dramatyczny Boryna,
Oj tak, to jego rola życia. Ale jako aktor pełną gębą umiał kapitalnie zagrać rolę i dramatyczną, i komediową. Z całym szacunkiem, ale trudno sobie wyobrazić, że Tym i Fedorowicz
zagraliby postać Boryny...
To jest właśnie ta różnica między aktorem, a naturszczykiem. Fedorowicz był i jest znakomitym i doświadczonym estradowcem, kabareciarzem, więc przed kamerą czuje się jeszcze nie najgorzej, z Tymem już tak dobrze nie jest. Stąd prawie wszystkie jego role to niemal ten sam Dudała/Zenek. Zresztą to nie on te role stwarza, to jemu te postaci specjalnie (znając jego predyspozycje) napisano, a najczęściej napisał sam sobie. I był w nich świetny POMIMO swoich aktorskich braków. Wesoły Romek też wyszedł w Misiu kapitalnie, czy to od razu znaczy, że jest wspaniałym aktorem? Nie, on jest jedynie śmiesznym ulicznym grajkiem, a genialne dopiero było umiejscowienie jego występu w całym kontekście. Podobnie jest np.z Himilsbachem, toż to encyklopedyczny anty-aktor: brak wyglądu, dykcji, rzemiosła, umiejętności zapamiętania tekstu etc. Tym dzięki kumplom jakoś się dostał do szkoły aktorskiej i dwa lata z rozpędu tam został, Himilsbach nie maiłby szans nawet wejść na korytarz szkolny. Ale POMIMO to, jak wiemy z jego filmowej biografii, można było ograć te jego braki i nawet zrobić z nich atut. Jak ktoś potrzebował
naturszczyka na ekranie, to go mógł dostać.
Zatem można użyć kogoś takiego ze świetnym skutkiem, pytanie czy można oceniać to jako wielkie aktorstwo (jako kunszt rzemieślniczy)? Moim zdaniem nie. (Himilsbacha też jakoś nie pamiętam w tamtych rankingach nawet na dalszych pozycjach...)