Sebastian999 napisał(a):
Ponury nastrój...nie no, bez przesady...skąd ? To serial komediowy i w tym gatunku obowiązuje pewna umowność. Dziwiła Cię nutka pesymizmu w odbiorze Rafała Dajbora w przypadku "CMZJMZ", więc trochę nie rozumiem...
Wyjaśniam zatem. Moim skromnym zdaniem blok (Miś, CMZJMZ, Brunet, Nie ma róży, Poszukiwany) są SŁONECZNE, zaś oba seriale (Zmiennicy i Alternatywy 4) są POCHMURNE. W filmach z zestawu nr 1 mamy komiczne opowieści z najweselszego baraku, jest jakaś tam opresyjna władza, ale za bardzo jej nie widać, a jak już, to boki można zrywać z jej głupoty i nieporadności. To są opowieści ciepło traktujące
wszystkich bohaterów, nawet wiecznego dyrektora, czy kombinatora mieszkaniowego Dąbczaka.
W zestawie nr 2 jest skrajnie inaczej: tu już dość dobrze widzimy oprawców (Anioł, prezes spółdzielni, dzielnicowy itd.), a nawet ci tłamszeni przez nich też okazują swoje negatywne cechy. (Gdybyśmy mieli czas przyjrzeć się bohaterom Misia, to też pewnie by coś zaczęło wyłazić, ale nie ma tam na to czasu.) W zestawie nr2 wychodzi Polactwo, co nie jest widokiem miłym, zwłaszcza w komedii. Do tego w obu serialach widać grę na czas, dodano postaci tak już infantylnie głupie, że brak słów: choćby pastowany murzyn i Krashan.
Sebastian999 napisał(a):
Zgrzebna realizacja owszem, ale nawet pasuje do treści którą widzimy na ekranie, a także do specyficznego czasu w którym przyszło Barei i spółce kręcić ten serial.
Ze zgrzebnością nie można jednak przesadzać, można ją owszem czasem zamaskować, ale w tych serialach nie ma lotu, jest pełzanie i niestety zaczynają wyłazić wszelkie realizacyjne trociny..
Sebastian999 napisał(a):
Chojrak napisał(a):
Serial bez głównego bohatera/ów to bywa męcząca sprawa.
Ciekawy pogląd...
, ale troche budzi mój opór. Jeśli coś jest dobre, to chyba jest to sprawa drugorzędna.
Czy coś jest dobre zależy także od tego czy się widz się za bardzo nie zamęczy przed ekranem...
Nie twierdzę, że bohater zawsze być musi, ale zamiast niego jest choć ważne przesłanie, a jakie przesłanie dostajemy w Alternatywach albo w Zmiennikach?
Sebastian999 napisał(a):
To, że Anioł pachnie Dyzmą wynika po części przecież z tego, że obie postacie mają ze sobą wiele wspólnego. Nie uważam, by Wilhelmi jechał tym samym patentem w obu przypadkach, a znając jego podejście do zawodu, cyzelowanie roli, to dopytywanie się o niuanse, o którym pisze właśnie biograf, nie sądzę by chciał widzom i sobie zafundować taką "toczka w toczkę" powtórkę...
Nie wnikam co chciał, ja widzę co zagrał... Jeżeli daje się aktorowi rolę, jak sam twierdzisz podobną do poprzedniej-kultowej, no to jest proszenie się o kłopoty... o ile nie zagra się jej skrajnie innymi środkami wyrazu.
Tak do końca to te obie postaci (Dyzmy i Aniołą) nie były aż tak podobne, różnic jest sporo. Dyzma z pariasa, staje się królem - Anioł wręcz odwrotnie, zostaje zdegradowany. Dyzma cały czas przedstawia siebie jako kogoś innego, Anioł gra w otwarte karty. Dyzma wreszcie jest taką bezwolną
tabula rasa, którą wygrywają "łebscy" Kunik, czy Krzepicki. Anioł "gra" samodzielnie. Zresztą Dyzma jest napisany piórem, gdy Anioł wyrąbany jest tępą siekierą.
Sebastian999 napisał(a):
Głównym bohaterem jest tytułowy blok, a dokładnie jego mieszkańcy, choć na pierwszy plan wysuwa się jednak postać dozorcy. W ,,Twin Peaks" też mamy wielowątkową narrację i bohatera zbiorowego, a agent Cooper to niewątpliwie niezwykle ważna postać, ale nie jest typowym głównym bohaterem tak jak na przykład przywołany przez Ciebie Stefan Karwowski.
No i właśnie dlatego serial Twin Peaks również mnie koszmarnie zmęczył. Nie zmęczył za to "Przystanek Alaska", gdzie bohater też raczej wielce zbiorowy. W każdym odcinku dostajemy dość ciekawy morał, jakiś choć mały zachwycik, czy zastanowienie. To także sprawa lekkości i braku zadęcia.
Czterdziestolatek jest wysoce promienny, znakomicie napisany i zrealizowany. To brylant i doprawdy trudno tu przystawiać seriale Barei. One są po prostu przekombinowane i liczne arcyzabawne sceny, postaci (np. Winnicki !) giną w morzu chaosu i niekoniecznych odnóg scenariusza.
Rzemieślnik Gruza wraz z Toeplitzem wykonali wzorową robotę, bo seriale rządzą się swoistymi wymogami i widocznie rzemiosło jest bardziej tu potrzebne niż geniusz, czy wizjonerstwo. Historia Samych swoich, Pancernych, czy Klossa też jakby to potwierdza.
----------------------------------------------------------------------------
Ale, ale. Kilka dni temu u znajomej widziałem fragment programu "tanie dranie" na TVKultura. Było o "Botoksie", ganiono warsztat i przyrównywano do kina Barei,. A na sam koniec mój "ulubieniec" K. Kłopotowski stwierdził, że nigdy nie przepadał za kinem Barei, bo po prostu nie lubi prostactwa. (sic!)
Czy prostak może zrobić wybitną komedię? Ale na pewno może prowadzić program w TV...