Obejrzałem dzisiaj "Botoks", wraz z około 50ma innymi widzami w sali kinowej.
Gdy oglądałem ten film, przypomniała mi się nieco juz chyba zapomniana wypowiedź Wajdy o Pasikowskim, ze wie on coś o polskim widzu, czego Wajda nie wie i wiedzieć nie chce.
Minęło 25 lat i oto mamy znowu reżysera, ktory coś wie. I kroi film ściśle na miarę.
To jest film z premedytacją i na zimno nakręcony dla polskiego kołtuna, dzis nieco myląco pieszczotliwie nazywanego Januszem. Bywając dość często na FB i śledząc różne fora na nim, takiego widza-kołtuna spotykam na kazdym kroku. Wykształcony powierzchownie do bólu, posługujący się mizerną polszczyzną, czytający tytuły artykułów a nie ich treści (szkoła Faktu i SE), miłośnik disco polo a w najlepszym razie RMF Maxx; miłośnik tych kabaretow, gdzie dużo brzydkich słów (ale juz nie stand upu, bo czasem za bardzo trzeba się zastanowic nad puentą). Prosta wizja świata (politycy kradną, lekarze to konowały, Zydzi wyszli z WTC przed atakiem); nie lubi pedałów, aborcja to morderstwo zawsze i wszedzie, ot i wszystko.
Taki widz wyjdzie z filmu Vegi bardzo zadowolony, bo dostanie wszystko to, co chciał, jak w ulubionej pizzerii.
Taki widz nie bedzie krecił nosem na marniutki scenariusz, koszmarnie słabą grę WSZYSTKICH aktorów (nawet najlepszy ze wszystkich Chabior męczy się tu potwornie), na montaż klasy półamatorskiej, na do wyrzygania powtarzajacy się motyw widoku Warszawy z lotu ptaka i promu do Kopenhagi...
Vega wszelkie negatywne opinie wobec swojego filmu probuje przedstawiac jako odwet poteznego ukladu medyczno-farmaceutycznego.
Jako człowiek tego układu powiem tak - panie Vega, zeby sceny demaskujące ten uklad wypadly wiarygodnie, to nie mogą byc tak żalosne pod wzgledem realnosci medycznej. Usta usta przez kask motocyklowy albo tekst gapiącego sie w MONITOR
anestezjologa "chyba zator albo DIC"....
Nie wystarczy wmontować w film paru ujęć z porodówki i sali operacyjnej cięć cesarskich (wg mnie chyba największa zaleta filmu) zeby uczynić go wiarygodnym.
Siedzę w medycynie jakies 20 lat i juz troche rzeczy widziałem, smutnych, wesołych, przykrych i dobrych. Pal licho, ze Vega skupia się na tych ciemnych, groteskowych i przykrych, jego prawo, klient kołtun czekał.
Tylko, ze to brnięcie w groteskę, fekalia, perwersje seksualne potwornie filmowi szkodzi. Pacjenci mają ma co dzien zupelnie inne problemy na sorach, salach operacyjnych. No, ale wtedy kołtun by nie porechotał, a przeciez przyszedł do kina się rozerwać.
Czy ten film ma w ogole jakieś zalety?
Tak, poza tymi dokumentalnymi, scenę porodu Olgi Bołądź, w miarę realistyczną. Parę umiarkowanie zabawnych scen z udziałem Piotra Stramowskiego. Ze dwie sceny Chabiora. Tyle. Finito. 2 h ogladania.
2/10, dla Chabiora, ktory mam nadzieje dlugo w takim g***ie nie zagra ponownie.