Sebastian999 napisał(a):
Kilka słów ode mnie o ,,Pogoda na jutro”…
Nawet jeśli dość powierzchownie i grubą kreską potraktował pewne tematy w swoim filmie Jerzy Stuhr, to nie sposób odmówić temu obrazowi kawałka prawdy o teraźniejszej Polsce, o współczesności w ogóle…i choć minęło już prawie piętnaście lat od premiery, to niestety cały czas aktualne.
Oczywiście nie każdy polityk po za okiem kamery zachowuje się jak Jan Cichocki, nie każdy ma takie zasady, a właściwie ich nie ma, jak młody polityk Marcin Kozioł, ale przecież w życiu co jakiś czas na światło dzienne wypływają niemniej ciekawe przypadki…a przecież to są tylko ci którzy stracili czujność…liczy się tylko partia, a misja, ideały, odpowiedzialność to tylko puste hasła na wyborczych sztandarach. Młodszym też się dostaje, wpatrzeni w ekran komputera, sięgający po narkotyki jak po cukierki…ale przecież nie ma w tym jakieś przesady, a obecnie efekty specjalne po niektórych używkach biją na głowę w negatywnym sensie oczywiście, to co możemy zobaczyć na ‘’Nocy internautów’’. Tutaj jest to nawet zabawnie pokazane, choć nie wiem czy komizm był zamierzony…bo bardziej to wygląda jak wizja osoby która nie widziała, a tak sobie wyobraża zachowanie po substancjach odurzających. Postać konkubenta, spokojnego sąsiada, szacownego obywatela, którego gra Globisz jest niczym innym jak symbolem tego jak od wielu lat przepoczwarza się światek przestępczy…
Bardzo fajnie klei się ten komedio-dramat. Dobrze się to ogląda, wszystkie klocki pasują do siebie, humor na równym poziomie, czego już nie można powiedzieć o o późniejszym ,,Obywatelu” tegoż reżysera, gdzie dysproporcje w jakości pomiędzy poszczególnymi scenami, czy gagami były zbyt duże. Kilka pomysłów naprawdę fajnych…np. muzyka przy wygibasach Claudii (Oli) w szklanym mieszkaniu. Konkretnie chodzi mi o te odgłosy co kilka sekund, które idealnie oddają atmosferę miejsca i jednocześnie ohydę tego typu przedsięwzięć. Inna sugestywna scena to weselny spot „Sojuszu Pojednania” do kampanii wyborczej, który mi nawet więcej uwidacznia hipokryzję obecną w polityce niż rozmowy w partyjnym samochodzie pomiędzy Cichockim, młodym Kozłem i jego dziewczyną.
Najciekawsza w filmie jest postać głównego bohatera, człowieka wrażliwego, zbyt słabego by żyć w tym świecie, ale na tyle silnego ( jego siła po części wynika z pewnego rodzaju nieświadomości spowodowanej odizolowaniem) by pojawiając się na trochę zburzyć dotychczasowy stan w jakim znajdują się członkowie jego rodziny.
Spośród filmów Stuhra jako reżysera widziałem wszystkie oprócz "Korowodu", i "Pogoda na jutro" wydaje mi się najlepszym z nich, może obok "Historii miłosnych". Faktycznie dobrze pokazano w nim rzeczywistość początku XXI wieku - brak zasad w polityce, zafascynowanie pierwszymi reality shows czy czatami internetowymi. I ten główny bohater, nie umiejący się w takim świecie odnaleźć. Przy tym końcowe przesłanie filmu jest jednak optymistyczne. Nie chodzi tylko o ową finałową scenę z krysznowcami, gdzie Kozioł faktycznie chyba odnajduje to, co miał przez 17 lat w klasztorze, a co stracił przez pechowy zbieg okoliczności. Tak naprawdę radość widać u niego już w noclegowni dla bezdomnych, gdzie najwyraźniej czuje się lepiej niż w garażu domu byłej żony. Może to dlatego, że bezdomni w takim schronisku też tworzą pewną wspólnotę, niczym w klasztorze, ale myślę że również dlatego, że udało mu się ostatecznie skierować swoich bliskich na dobrą drogę, nieco wbrew ich woli. Marcin z Magdą oczekują powiększenia rodziny i wszystkimi siłami angażują się w remont odzyskanej kamienicy, w czym wydatnie pomaga im matka. Jedna z córek zamiast gwiazdą porno stała się sympatyczną prezenterką pogody, druga znalazła nową (i chyba prawdziwą) miłość w osobie rehabilitanta. Nawet jej były chłopak, wcześniej diler narkotyków, stał się twarzą kampanii antynarkotykowej. Z kolei postacie, będące ewidentnie czarnymi charakterami kończą źle (z wyjątkiem owego dilera) - były konkubent żony ląduje w więzieniu zaś Jan Cichocki, polityk z wielkimi ambicjami, kończy jako przeprowadzacz dzieci przez jezdnię. Tak więc dobro tryumfuje, a główny bohater wprawdzie nie odnosi z tego jakichś wymiernych korzyści, ale też chyba takowych nie oczekuje, skoro odzyskaną kamienicę oddaje rodzinie, choć przecież to on jest formalnie głównym spadkobiercą. Niechęć żony i córki do ponownego kontaktu z przypadkowo spotkanym śród krysznowców Koziołem może z jednej strony wynikać z obaw, że jego pojawienie się znów wywróci ich świat do góry nogami, ale z drugiej - z niechęci do pozbawiania go szczęścia i radości, które najwyraźniej znalazł w nowej wspólnocie, a którego wcześniej była żona go pozbawiła, doprowadzając do odejścia z katolickiego klasztoru