Podobnie jak Fedorowicza tak i Dobrowolskiego najbardziej lubię w "Nie ma róży bez ognia" (nie wiem czy ktoś byłby w stanie lepiej zagrać takiego cwaniaka jak Dąbczak), ale z przyjemnością oglądam go też zawsze w "Poszukiwanym, poszukiwanej" czy "Motodramie". Duży sentyment mam ponadto do spektaklu Piwowskiego "Kłopoty to moja specjalność", gdzie Dobrowolski zagrał Marlowe'a i był bardziej chandlerowski niż niejeden Amerykanin.

Bardzo szkoda też, że tak niewiele zostało z jego roli w "Rejsie".
Poza tym żałuję, że nie miałem okazji na bieżąco słuchać jego radiowych audycji, gdy były emitowane, ale i słuchanie tych archiwalnych nagrań daje nadal sporo frajdy.
Tym, Fedorowicz i Dobrowolski to w ogóle była grupa tak niezwykle utalentowanych, diablo inteligentnych i niesamowicie dowcipnych ludzi, jakich rzadko się spotyka.