Chojrak napisał(a):
Różnicę między zjechaną kopią, oczywiście tak. Ale nie z nowiuśką, dopiero co wyjeżdżającą z wytwórni filmowej. Mówiąc inaczej, nie może odbiegać od tego, co zaakceptował finalnie reżyser, a także stary kinoman, który widział oryginał i diabelnie nie lubi, by ukochany film nagle dostawał nową-inną czołówkę, inne kadrowanie, o montażu już nie mówiąc...
Zawsze apelowałem o szacunek do oryginału, rekonstrukcja ma jedynie zrekompensować degradację taśmy filmowej/video, ew. ułomności starej techniki, ale nie "poprawiać" cokolwiek w zawartości filmu.
Tylko z reguły jest tak, że obraz który zostanie nakręcony na taśmie filmowej czy w wersji cyfrowej nie jest finalną wersją. Potem trafia do postprodukcji gdzie wykonują m.in. korekcję barwną. A to oznacza, że to co widzi operator nie jest finalną wersją, a dopiero to co przejdzie przez komputerową korekcję. Oczywiście oprócz tego zawsze można coś wyciąć lub dodać do obrazu albo zmienić nieco kadrowanie. Do tego jest jeszcze cała paleta możliwościowi efektów specjalnych.
Chojrak napisał(a):
Gdyby w oryginale był błąd, krzywa litera, etc., moim zdaniem należy zachować taki sam "koślawy" układ, nawet gdy czołówka jest robiona od nowa. Można poprawiać stan, ale nie zawartość.
Na etapie rekonstrukcji niejednokrotnie dokonywane są zmiany lub robione poprawki:
"Pan Tadeusz"
- Wymalowaliśmy mikrofony, które pojawiły się w kadrze, linki metalowe podtrzymujące dekorację, ustabilizowaliśmy tętnicę na szyi księdza Robaka w scenie, w której on umiera. Tam była scena z bliskim planem. Ksiądz Robak umarł, a na zbliżeniu było widać, że tętnica nadal mu bije. Ustabilizowaliśmy tętnicę i teraz ksiądz Robak w filmie naprawdę umiera – mówi Łukasz Rutkowski, prezes firmy rekonstrukcyjnej"Psy"
Podczas korekcji barwnej spasowano sąsiadujące ze sobą ujęcia i sceny, oraz poprawiono wszelkie niedociągnięcia związane zarówno z niedoskonałościami negatywu jak i procesu fotochemicznego."Sanatorium pod klepsydrą"
Prof. Witold Sobociński, autor zdjęć do "Sanatorium pod klepsydrą": - To, co kiedyś chciałem zrobić, ale nie mogłem, bo nie pozwalała na to technika. Teraz mogę te obrazy poprawić, wyczyścić, upiększyć, nasycić kolory, albo je odjąć. Oczywiście w ramach rozsądku. Teraz z tego ekranu emanuje coś, co wcześniej nie mogło . Tajemnica tego procesu leży w niemal mnisiej pracy - retuszuje się każdą klatkę, każdy kadr. I co ważne - teraz można zachować na wieczność te wszystkie filmy, które miały znaczenie artystyczne. Dzięki cyfryzacji one się nie zestarzeją, nie zepsują, nie zjedzą ich myszy."Pan Wołodyjowski" - zamienione ujęcia z ciężarówką w tle, teraz znacznie mniej widoczna.
Chojrak napisał(a):
To zdaje się księgowi dzisiaj dyktują kadrowanie, bo nie wierzę by filmowcy sami z siebie się na to godzili.
Nie od dziś a od dawien dawna. Kadrowanie to dosyć stary sposób na "dostosowywania" obrazu do formatu telewizyjnego.
Co do samego kadrowania to oczywiście zgoda, że lepsze są oryginalne proporcje, aczkolwiek po obejrzeniu wszystkich dotychczasowo wyemitowanych odcinków "07 zgłoś się" uważam, że da się to oglądać. Po paru chwilach nawet nie pamiętam, że coś tam zostało ucięte. Nie widzę dramatu w tym, że nie zobaczę czubka czyjejś głowy. a skoro tak, to podejrzewam, że jakieś 90% widzów jest zadowolonych z takowej wersji. Dlatego nie sądzę że cokolwiek zmieni się w tej kwestii.