Dla mnie reżyser wyjątkowy, ponieważ od jego "Kolorowych pończoch" rozpoczęło się (nie tak dawno) moje zainteresowanie kinem polskim.
Moim zdaniem "Pończochy" to mistrzostwo, zarówno bardziej doceniana "Jadźka", jak i może słabsza nieco, ale jednak chyba moja ulubiona "Matylda". W ciągu ostatnich czterech miesięcy obejrzałem je chyba pięć razy i nadal mi się nie znudziły - jak dla mnie, oznaka bardzo dobrego filmu.
Inny film Nasfetera, który bardzo mi się podobał, to "Zbrodniarz i panna". Oglądałem co prawda tylko raz, ale kryminalny wątek został poprowadzony bardzo zręcznie. Widziałem też "Motyle", "Królową pszczół", "Małe dramaty" i "Mojego starego" - wszystko to filmy na wysokim poziomie, szczególnie dwa pierwsze. Nie bardzo zrozumiałem "Niekochaną" - lubię Czyżewską, więc zależało mi, żeby obejrzeć ten film, ale trochę się wynudziłem.

Pewnie muszę obejrzeć jeszcze raz, czasami niestety po prostu nie załapuję akcji albo tematu za pierwszym razem.
Od jakiegoś czasu Nasfeter to zupełnie prawie zapomniany reżyser, a jego filmy pokazują raz na ruski rok. Oglądałem kiedyś jakiś reportaż o nim z lat 90., bardzo smutny obraz chorego, starego i zapomnianego artysty, co mnie dosyć dziwi, bo w latach 60. był to chyba jeden z bardziej uznanych twórców, w jego filmach występowali Cybulski, Krzyżewska, Czyżewska, muzykę do nich pisał Komeda. Warto też zauważyć, że film "Ranny w lesie" był zdaje się debiutem Daniela Olbrychskiego. Na DVD chyba też słabo, mam podwójny zestaw "Pończochy"/"Abel" i "Zbrodniarza i pannę", jest też chyba wydany "Ranny w lesie", ale niczego innego nie widziałem.
Nasfeter był znany z filmów o dzieciach i młodzieży, dlatego być może przypięto mu deprecjonującą łatkę twórcy (wyłącznie) dla dzieci i młodzieży. Znając jednak całą jego twórczość trudno się z tym zgodzić, a traktowanie jego filmów "dziecięcych" jako przeznaczonych tylko dla dzieci też nie jest właściwe.