Obejrzałem "Smoleńsk" na gloria.tv i - co za zaskoczenie - nie mam zbyt dobrych wrażeń. Na filmwebie dałem mu 5/10. Nie był taki zły, jak sądziłem, ale też nie był zbyt dobry. Po "Czarnym czwartku" oczekiwałem wiele, ale Antoni Krauze niespecjalnie sobie poradził z próbą zasugerowania odbiorcom, że w Smoleńsku doszło do czegoś więcej, niż zwyczajnego przypadku. Jest zbyt nudny i nieprzekonujący, by móc nazywać go kontrowersyjnym czy szokującym.
Propagandowy wymiar mi nie przeszkadzał - każdy film fabularny jest w jakimś sensie interpretacją samego autora. Wymiar artystyczny był jednak mało ciekawy - aktorzy nie zagrali źle, ale dobrze też nie, bo co właściwie mieli do zagrania? Nic. Boleśnie daje sobie odczuć fakt, że twórcy nakręcili film, w którym np. mamy szereg bezimiennych postaci, o których wiemy bardzo mało. Tomasz Raczek porównał po premierze Ninę z Agnieszką Wajdy na niekorzyść tej pierwszej. "Człowiek z marmuru" jest jednym z moich ulubionych polskich filmów, a to za sprawą Agnieszki, która dzięki żywiołowej grze Krystyny Jandy wydawała się niezwykle energiczną i zdecydowaną postacią. Beata Fido tymczasem nie gra, tylko po prostu jest. Cały ten film to jakiś teatrzyk kukiełkowy, w którym mamy "szkieletów ludy - bez sec, bez ducha". Gdzie są emocje? Czyżby Rosjanie zapakowali je do czarnych skrzynek?
Są oczywiście wyjątki. Jasnym punktem okazał się Lech Łotocki. Dowiedziałem się o nim po raz pierwszy, kiedy przeczytałem o obsadzie "Smoleńska". Nie wiem, jakim człowiekiem był ś.p. prezydent, ale w wykonaniu Łotockiego był on niezwykle interesującą postacią. Szkoda, że nie pokazano więcej retrospekcji z nim - to byłoby bardziej ciekawe, niż patrzenie na to powolne, dwugodzinne, nie prowadzące do niczego śledztwo... Poza tym dobrze zagrane zostały sceny rozpaczy, której doświadczyli członkowie rodzin ofiar katastrofy. Są one naprawdę przejmujące, tym bardziej, że autentyczni krewni czuli to samo i do dzisiaj mierzą się z ogromnym bólem po stracie swych bliskich... ale nie roztrząsajmy za bardzo ich spraw.
Scenariusz jest przeciętny, ale w kilku miejscach miał potencjał. Rozśmieszyła mnie scena, w której redaktor narzeka, że w jego programie puszczono program o jakiejś "sekcie smoleńskiej", w której prowadzący mówi o "zabitych ludziach". A potem dowiaduje się, że to program o... Katyniu. Ta scena idealnie pokazuje, do jakiego stopnia to wydarzenie stało się paranoją polskiego społeczeństwa. Była to o wiele lepsza scena niż wszystkie te, w których widzimy Ninę podczas wykonywania swego zawodu. I tak nasza Oriana Fallaci zaczepia na ulicy rodzinę jednego z pilotów i pyta ją, czy ten dobrze mówił po rosyjsku... Albo na jakimś spotkaniu potrafi wypalić: "A pani mąż dużo pił?". Mam wrażenie, że redaktor specjalnie wysłał tak niekompetentną reporterkę, żeby nie zadawał zbyt wielu pytań, była posłusznym narzędziem w jego rękach i stosowała się do zaleceń odgórnej propagandy.
Dramatyczna muzyka Michała Lorenca była dobra, dlatego też żałuję, że nie słychać jej zbyt często. Uważam, że budowała ona napięcie i przywoływała fatum, które miało ciążyć na pasażerach tupolewa. A końcowa scena? Zawiodła mnie. Dlaczego? To dość skomplikowane, bo... bardzo chciałem ją zobaczyć. Nie żeby się pośmiać albo zobaczyć, jaka to żenada czy coś. Uważałem Rze... to jest... uważałem, że to byłaby naprawdę piękna scena mimo balansowania na granicy politycznej pornografii. Ja sobie ją wyobrażałem tak, że po jednej stronie stoją oficerowie katyńscy, po drugiej "polegli" w Smoleńsku. Słychać podniosłą muzykę, obie strony patrzą na siebie w skupieniu, po czym oficerowie prezentują broń i następuje salwa honorowa ku czci "smoleńszczan". Ale zamiast tego zobaczyłem, jak umarli po obu stronach... rzucają się sobie w ramiona z radością na twarzach...
Ach ci Rosjanie! Nie dość, że zabrali czarne skrzynki, ukradli emocje, to jeszcze spowodowali tajemnicze zniknięcie jakiegokolwiek patosu! A tak niewiele brakowało, aby stworzyć legendę! Rozumiem, że taki był reżyserski zabieg - stworzyć surowy, oszczędny w wyrazie film, który pokaże wszystko "na chłodno", jak chirurg prezentujący uczniom sekcję zwłok. Ale z jakiegoś powodu ten zabieg się nie powiódł... Nie tracę jednak nadziei i chcę innego filmu o Smoleńsku. Ale dopiero za 20 lat...
PS. Na wikicytatach stworzyłem stronę o "Smoleńsku": https://pl.wikiquote.org/wiki/Smole%C5%84sk
Początkowo to miał być zwykły post na forum, ale przekształcił się w recenzję, którą wrzuciłem także na bloga.
|