Właśnie obejrzałem najstarszy zachowany film polski pt. "Pruska kultura". Pochodzi on z 1908 roku i trwa ponad 8 minut. Jaki był temat tego dzieła powstałego w czasach zaborów? Zabory. A konkretnie pod butem niemieckim, dlatego też mamy pokazany m.in. strajk dzieci we Wrześni w latach 1901-1902. Oczywiście cenzura zabroniła wyświetlania filmu, ale jej zakaz na szczęście nie ma już żadnego znaczenia...
Tak więc po wielu przygodach z polskim kinem... doszedłem aż do jego początku
. I postanowiłem założyć temat o polskich filmach sprzed 1939. Ostatnio kino przedwojenne stało się przedmiotem zainteresowania ze strony producentów filmowych, bowiem niedługo na ekranach zagości Eugeniusz Bodo, który po ponad 70 latach znów stał się sławny. I to na tyle, że po telewizyjnej rezurekcji wybiera się do kina!
Niestety, nie oglądałem Bodo ani w produkcjach współczesnych, ani w tych, kiedy występował w swym prawdziwym wcieleniu (nie zaś z twarzą aktora, którego nazwisko jest o wiele trudniejsze do napisania, niż "Bodo" albo "Junod"). W marcu postaram się to nadrobić.
Tym bardziej, że bardzo lubię kino sprzed 1939. Sam okres międzywojenny nigdy nie był moim ulubionym czasem, w których umiejscowione są filmy, ale co innego filmy z tego okresu. Mój pierwszy przedwojenny film nosił nazwę
"Pani minister tańczy". Ach, jak mógłbym nie obejrzeć filmu o tak cudownym tytule! Myślałem, że to będzie jakaś ramota, a ubawiłem się przy tym, jak nic! Od tego filmu polubiłem Mieczysławę Ćwiklińską, która doskonale sprawdzała się w komediowych rolach. No i fabuła, w której pani minister musi się zmagać ze swą szaloną siostrą bliźniaczką, która może zepsuć jej reputację! Stworzyłem nawet stronę z cytatami z filmu:
https://pl.wikiquote.org/wiki/Pani_minister_ta%C5%84czyPotem przez długi czas (film obejrzałem pod koniec lipca 2015) nie było nic. W styczniu 2016 przypomniałem sobie o tym, jak dobrze bawiłem się przy kinie lat 30. i po tygodniu z Markiem Koterskim, a następnie tygodniu z Davidem Lynchem wpadłem na ciekawy pomysł: tydzień Dołęgi-Mostowicza, czyli ekranizacje jego twórczości. Byłem już dawno po lekturze znakomitej "Kariery Nikodema Dyzmy" i zaznajomieniu się z jej nieszczęsnymi kinowymi adaptacjami (serial poznałem w tym roku), dlatego chciałem zobaczyć inne ekranizacje jego książek. "Znachor" z Kazimierzem Junoszą-Stępowskim, potem "Prokurator Alicja Horn" (niestety - jedna trzecia tego dzieła nie przetrwała), "Doktor Murek", "Trzy serca" i najgorsza spośród tych perełek - "Pamiętnik pani Hanki" (to już jest akurat adaptacja powojenna). To był strzał w dziesiątkę - moim faworytem stał się "Doktor Murek", który skłonił mnie nawet do myślenia. "Co bym zrobił, jakbym był na jego miejscu? Czy też bym sprzeciwił się złu czy jednak współpracowałbym z przestępcami, aby osiągnąć dla siebie szczęście?". Zawsze pamiętam o Murku i jego historii.
W maju - "Trędowata". Ekranizacja "polskiego romansu wszechczasów". Nie czytałem książki, ale słyszałem, że to straszne grafomańskie dno, które aż tonie w cukrze. O dziwo, schematyczna ekranizacja przedwojenna nie wyglądała na taką. Fakt, był to melodramat, ale dało się go oglądać. Niedawno obejrzałem inną wersję, za którą odpowiadał Jerzy Hoffman, i myślę, że obie są tak samo dobre. Potem była jeszcze "Ada to nie wypada" ale o niej wolę nic nie mówić... to był gniot.
I jeszcze filmy Józefa Lejtesa - prawdziwego specjalisty od filmu przedwojennego. "Granica" była zdecydowanie lepsza od powojennej adaptacji Rybkowskiego... nie dość, że scenariusz współtworzyła Zofia Nałkowska, to jeszcze kręcili ją ludzie, którzy żyli dokładnie w tych samych czasach! "Barbara Radziwiłłówna" - film, który pokazuje, że postaci historyczne nie muszą być schematycznie nakreślone i zagrane "posągową manierą". Już pierwsza scena (nad rzeką) sprawiła, że polubiłem ten film (który pewnie nie jest do końca zgodny z prawdą, ale cóż...). No i "Młody las" - mocne kino patriotyczne! W planach mam jeszcze "Pod twoją obronę" i "Kościuszkę pod Racławicami". Co ciekawe, po wojnie reżyser tworzył filmy w USA, a nawet... nakręcił jeden odcinek kultowego serialu. Mowa o "Bonanzie".
A wy jakie lubicie filmy przedwojenne?