Wit napisał(a):
Kiedyś słyszałem,że do Zdzisława Beksińskiego przyszedł ktoś mu znany,bo wpuścił go do mieszkania i chciał pożyczyć pieniądze (chyba na alkohol).Kiedy artysta mu odmówił doszło do morderstwa.
Pobudki były bardzo niskie,nie było żadnych konkretnych motywów.Nie zginęły żadne obrazy.
Trudno więc o naszkicowanie jakiegoś tła.Czysty przypadek,pech,więc widać absurdalność sytuacji.Chyba,że czegoś nie zrozumiałem z wywodu Rafała.
Przebieg zbrodni:
http://www.tygodnikprzeglad.pl/jedziemy ... sinskiego/A więc był motyw, było jakieś planowanie, zabójca zabrał z mieszkania artysty dwa aparaty fotograficzne i płyty kompaktowe. Wszystko warte trzy tysiące osiemset złotych.
Sęk w tym, że tego wszystkiego z filmu się nie dowiadujemy. Rozumiem, że widocznie nie było to artystycznie niezbędne reżyserowi. Boję się tylko, że może to być odebrane przez zdezorientowanego widza za coś dziwnego i niezrozumiałego. A to da pole różnym nadinterpretacjom...
Swoją drogą wyrok jaki dostał zabójca to 25 lat. Jeżeli wyszedłby za dobre sprawowanie to za kilka lat będzie na wolności...
W filmie nie ma, że Beksiński strasznie przepłacał za sprzątanie, tolerował drobne kradzieże, nie lubił jak pani sprzątająca przyprowadzała swoje dzieci, ale był tak nieśmiały, że bał się zwrócić jej uwagę. W jakiś tam sposób być może artysta sam więc sprowokował nieszczęście. Młodzieniec widzi starszego faceta - artystę, widzi jego bogactwo (aparaty, płyty, obrazy), widzi też jego nieporadność życiową - jakiż to świetny cel...
Tego wszystkiego w filmie nie ma. Nie czepiam się, film nie może trwać 4 godzin. Ale jak zauważył Rafał, ostatni scena może wyglądać na jakieś pęknięcie.