Kameralny dramat SF, mało odkrywczy i w dużej mierze wtórny (po części chyba w sposób zamierzony), ale mimo niskiego budżetu dobrze zrealizowany, przekonujący, bardzo gorzki, a jednocześnie niepozbawiony humoru. Magdalena Wieczorek, która jest na ekranie całkowicie sama (nie licząc robota), podobnie jak jej bohaterka na świecie, z początku wydała mi się sztuczna niczym towarzyszący jej mechaniczny Artur, jednak z czasem doceniłem tę rolę, zwłaszcza że zadanie aktorskie wcale do łatwych nie należało.
Wiadomo, że wystawnych widowisk science-fiction raczej w Polsce kręcić nie będziemy, bo nas po prostu na to nie stać. Jednakże filmy takie jak "Człowiek z magicznym pudełkiem", "Dzień, w którym znalazłem w śmieciach dziewczynę" czy właśnie dzieło Piotra Biedronia udowadniają, że dysponując skromnymi środkami finansowymi można stworzyć niezłe, ciekawe kino - inteligentne, klimatyczne, stawiające trudne pytania i nieudzielające łatwych odpowiedzi. "W nich cała nadzieja" ma swoje wady, choćby te, o których wspomniałem na wstępie, a także mało racjonalne zachowanie bohaterki Ewy w niektórych momentach, ale daje też widzowi niemałą satysfakcję. Mam - nomen omen - nadzieję, że Biedroń zaczyna tym filmem ciekawa karierę. Moja ocena 6/10.
P.S. W internecie spotkałem się z zarzutami stawianymi reżyserowi, że pisząc scenariusz wykorzystał fabułę zawartą w opowiadaniu "Okrutne równanie" Roberta Sheckleya, nie wspominając o tym ani słowem. Nie wiem, ile w tym prawdy, bo opowiadania nie znam. Reżyser i scenarzysta zawsze może się bronić, że to tylko inspiracja, ale czasami inspirację od plagiatu dzieli naprawdę cienka linia... Kiedyś w USA bez skrupułów korzystano z pomysłów Stanisława Lema, oczywiście bez przyznawania się do tego (np. "Event horizon" to hybryda "Niezwyciężonego" i "Solaris"), ale to były trochę inne czasy, przedinternetowe, no i w Hollywood mało kto się zapewne przejmował naruszaniem praw autorskich polskiego pisarza, nawet bardzo cenionego. Jeżeli jednak dzisiaj polski reżyser faktycznie skorzystał z amerykańskiego opowiadania i nie powołał się na źródło, to to już byłoby dość głupie, delikatnie mówiąc. Ciekawe, czy w USA wiedzą o istnieniu filmu Biedronia i będą podejmować jakieś kroki prawne.