Bardzo sprawnie zrealizowany thriller szpiegowski Jana Holoubka, który pozostawia jednak uczucie niedosytu. Akcja dzieje się jednocześnie na Zachodzie i w PRL-u począwszy od połowy lat 70. do końca lat 80. XX wieku, jest dwóch bohaterów (granych przez Gierszała i Schuchardta), których życiorysy wzajemnie się przenikają. Nie mogę zbyt wiele zdradzić, żeby nie psuć zabawny potencjalnie oglądającym, w moim odczuciu przed seansem raczej lepiej wiedzieć mniej niż więcej, żeby mieć przyjemność samodzielnego układania w głowie całej historii.
Jak wiadomo w tego rodzaju filmach najważniejszy jest precyzyjny scenariusz, który w tym wypadku (autor: Andrzej Gołda) jest precyzyjny tylko pozornie, bo w rzeczywistości zawiera sporo luk i nieprawdopodobieństw. Druga ważna kwestia to aktorstwo. Mam wątpliwości czy Gierszał do roli na której trzyma się cały film był dobrym wyborem. Co prawda perfekcyjnie mówi po niemiecku i jest świetny, gdy pokazuje się go w działaniu, do tego dochodzi plastyczność, dobrze się prezentuje, kiedy musi wcielać się nowe odsłony swego bohatera, dużo gorzej mu idzie, kiedy ma pokazać psychiczne rozterki, w kilku scenach rozpaczy wypada wręcz śmiesznie. Podobnie z Schuchardtem, nagrodę w Gdyni uważam za przesadę, jest wiarygodny, ale przewidywalny, gra bardzo podobną postać co w serialu "Krucjata", nawet AA się zgadza (swoją drogą bycie alkoholikiem w PRL-u wyglądało zupełnie inaczej, tutaj zaprezentowano właściwie jego współczesną wersję). Z drugiego planu podobała mi się przerysowana postać oficerki prowadzącej (Katarzyna Herman), dobry epizod Grażyny Bułki, zdecydowanie lepiej niż w "Ukrytej sieci" wypadli też Andrzej Seweryn i Wiktoria Gorodeckaja. Wreszcie udana rola niemieckiej aktorki Emily Kusche z którą jest jednak taki problem, że po pierwsze nie widać podkreślanej w dialogach ogromnej różnicy wieku między nią, a Gierszałem, a po drugie jest bardzo podobna w typie do innej aktorki grającej w filmie (Marie Carrour), przez co łatwo obie panie pomylić. Swego rodzaju smaczek to udział syna Andrzeja Seweryna, Maksymiliana, w ważnej roli francuskiego dziennikarza.
Filmowi brakuje pewnego naddatku, sprawdza się jako widowisko filmowe, bardzo dobrze się to ogląda, nagrody w Gdyni za zdjęcia, scenografię, zdjęcia i reżyserię są jak najbardziej zasłużone. To nie mało, ale właściwie wszystko, nic więcej za tym nie idzie. PRL jest pokazany banalnie, nie ma w tej wizji niczego zaskakującego (jak służby specjalne to oczywiście wszechwładne, także na Zachodzie; jak Solidarność to Wałęsa i Popiełuszko). Dodatkowo razi końcówka filmu w której otwarte wcześniej wątki zostają pozamykane jak w najgorszym amerykańskim podręczniku do nauki pisania scenariuszy, wszystko dopchnięte kolanem.
Bardzo mnie ciekawi jak film sobie poradzi w kinach, jakoś nie wydaje mi się, żeby był to przebój, ale mogę się mylić. Mimo wszystkich zastrzeżeń i mając świadomość jak na co dzień wygląda polskie kino daję 7/10.
_________________ "Dostał obsesji na tle żyrandola!"
|