nałka napisał(a):
nałka napisał(a):
Od wczoraj serial jest emitowany na antenie głównej TVN, w każdą niedzielę o 21.35.
ostatecznie oglądalność niewielka:
Serial obyczajowy "Mój agent" oglądało w TVN średnio 474 tys. widzów - mniej niż "Pajęczynę" z Joanną Kulig w tym paśmie rok temu.
TVN pokazywał "Mojego agenta" w niedziele o 21.35, od 5 marca do 21 maja (ostatnie dwa odcinki o 21). Najwięcej widzów - 675 tys. - przyciągnął pierwszy odcinek. W TVN oglądać można było od razu dwa wyprodukowane sezony (każdy miał po sześć odcinków).
https://www.press.pl/tresc/76680,Sredni ... nta_-w-tvnJakimś cudem wytrzymałem cały odcinek z Jandą i ten z Opanią... Jedyne moje w pełni wykorzystane minuty (chyba dwie) to prawie finałowa scena z tego ostatniego z Opanią i Szykulską. Czuć było na kilometr ten profesjonalizm i... [tu lecą same epitety, pochwalne naturalnie]
Miał być serial o aktorach i ich agentach. Tymczasem jak na mój gust powstała kolejna telenowela, tym razem z życia agentów (ale równie dobrze mogła być z życia listonoszy, murarzy, fotografików, mechaników samochodowych, dozorców, kierowników punktów dystrybucjnych, pracowników biura obsługi klienta, pracowników Lidla czy innego Carrefoura, oczywiście n-ta o lekarzach - wciąż ta sama ckliwość, mdłość, drętwe dialogi, niewyraźne aktorstwo. Z młodych wrażenie robi Paulina Walendziak, reszta wyróżnia się nawet na tle innych produkcji, co jest swoistym sukcesem.
Znani aktorzy wydają się być tylko dodatkiem wymagalnym przez format, który przeszkadza "dynamicznie" rozwijającej się akcji. Ech, gdzie czasu "Labiryntu" na który każdy narzekał wówczas (prawie 35 lat temu), który jako pierwszy w Polsce podchodził pod tego typu produkcje, a aktorzy i nawet nienajgorszy scenariusz zapewniły wymagalny przez najmniej nawet wyrozumiałego widza poziom. Niektórzy aktorzy stworzyli charyzmatyczne postaci, budowane na całej gamie środków aktorskich, i byli zapamiętani przez niektórych nawet do dzisiaj. Ot, choćby Drzewicz, Lorentowicz, Pawłowski, Chodakowska, Baer, Niemczyk, Łozińska, Wawrzoń. Inni o równie wielkich nazwiskach - jak Horawianka, Herman, Lutkiewicz, Bacciarelli, Bylczyński, Kondrat, Bukowski, Kowalska, Dreger, Karel, Mazur, Kołbasiuk, Mrowiec - widocznie bawili się postaciami, nie "odbębniając" jedynie swoich zadań za dniówkę. Interesowali niektórzy aktorzy młodego czy też młodszego pokolenia, jak Skarga, Jankowski, Robótka-Michalska, Domagała, Wojton, Żaboklicki, Wysocka, G.Pawłowski. W epizodach tzw. gościnnych pojawiali się bardzo dobrzy, znakomici lub - nawet - wybitni aktorzy, których efekty pracy wskazywały, że podeszli - jak zwykle - do zadania bardzo poważnie. Byli to m.in.: Mieczysław Voit, Zofia Rysiówna, Zygmunt Maciejewski, Wiesław Michnikowski, Zdzisław Wardejn, Kazimiera Utrata, Irena Szczurowska, Barbara Rachwalska, Witold Skaruch, Katarzyna Łaniewska, Witold Kałuski, Bogdan Niewinowski, Danuta Wodyńska, Stanisław Gawlik, Czesław Lasota i Włodzimierz Bednarski.
I pomyśleć, że rola Joanny Racewicz grana finalnie przez Sławomirę Łozińską pierwotnie była proponowana - jak wieść niesie - w tej lub odwrotnej kolejności: Joannie Żółkowskiej i Grażynie Barszczewskiej. Obie nie podjęły się zadania, by nie być zaszufladkowanymi na miesiące (nikt nie myślał o latach) do jednej roli i kojarzone wyłącznie z jednym typem postaci. Dziś jedna od prawie samego początku "święci triumfy" w "Klanie", a druga - no tu wygląda to znacznie lepiej - po pięciu latach grania w "Plebanii" zaczęła role serialowe wybierać staranniej. I do dziś występuje na scenie Teatru Polskiego w Warszawie, ostatnio w wymarzonej przez 99% starzejących się aktorem - Raniewskiej w "Wiśniowym sadzie".