1 września na ekrany kin wszedł nowy polski film reklamowany jako thriller, adaptacja powieści Jakuba Szamałka. Główną bohaterką jest dziennikarka Julita (znakomita w "Sweat" Magdalena Koleśnik), która zaczyna interesować się śmiercią w wypadku samochodowym znanego prezentera telewizyjnego (Mariusz Czajka), znajomego jej ojca (Andrzej Seweryn). Szybko okazuje się, że ktoś bardzo nie chce, żeby Julita zajmowała się tą sprawą, najpierw dostaje ostrzeżenie, a potem zaczynają się próby zastraszania i kompromitacji.
Nawet jeśli ten początek brzmi intrygująco to wyszedł z tego film dość letni, ani specjalnie wciągający, ani trzymający w napięciu. Jak zwykle w polskim kinie głównym problemem jest scenariusz, tutaj podpisany przez aż trzy osoby (reżysera, autora pierwowzoru i zawodowego scenarzystę). Główna bohaterka nie jest wiarygodna w swej determinacji, wcześniej jako dziennikarka śledcza, a także w relacjach z bliskimi i znajomymi. Wprowadzane są kolejne wątki (były chłopak, zeznania na policji), które nie mają kontynuacji i nic z nich nie wynika. Jest kilka zaskakujących sytuacji (np. postać naczelnej portalu informacyjnego granej przez Sonię Roszczuk czy epizod tajemniczego księdza pojawiającego się na najważniejszych wydarzeniach w wykonaniu Jerzego Nasierowskiego), ale nijak mają się one do całości. Aktorsko praktycznie cały film opiera się na Koleśnik, która ogólnie daje radę, ale błędna konstrukcja postaci przekreśla możliwości stworzenia roli lepszej niż poprawna. Seweryn jest dość nijaki, podobnie jak grająca siostrę Wiktoria Gorodeckaja. Ogólnie cała trójka średnio do siebie pasuje jako rodzina, czyli casting też nie jest mocną stroną "Ukrytej sieci".
Nie znam sensacyjnych książek Szamałka, można o nich usłyszeć dużo dobrego, ale ten film mnie nie zachęca, żeby sięgnąć po którąś. "Ukryta sieć" raczej nie będzie przebojem, dzień po wejściu na ekrany na seansie w warszawskim kinie było raptem 5 osób.
Moja ocena: 4,5/10.
_________________ "Dostał obsesji na tle żyrandola!"
|