O znakomitej tytułowej roli Doroty Pomykały powiedziano wiele. Ona faktycznie niesie cały film, stanowi jego główną i podstawową wartość. Jednak moim zdaniem partnerujący jej Bogdan Koca również jest świetny i Pomykale nie ustępuje, a wręcz doskonale się nawzajem uzupełniają. To chyba najlepsza rola w karierze tego przeważnie drugoplanowego aktora. Jego postać jest złożona, skomplikowana i zniuansowana bardziej, niż by się mogło wydawać - i wbrew pozorom nie mniej tragiczna niż postać głównej bohaterki. Dwie role naprawdę wspaniałe. Czy w związku z tym mamy równie wspaniały film? Raczej nie. Mam z nim problem podobny, jak z większością kina Anny Jadowskiej - nie przekonuje mnie, ugina się pod ciężarem przeestetyzowania, sztuczności, balansuje na granicy pretensjonalności. "Kobieta na dachu" podejmuje temat istotny, bo jak to podkreślano w wielu recenzjach, kobiet podobnych do Miry Napieralskiej jest w Polsce wiele - niezależnie od tego, czy mają mężów i dzieci, to i tak żyją samotnie, w cieniu, niezauważane przez nikogo, nikomu niepotrzebne. Tylko że sam film Jadowskiej również znajduje się w cieniu - owego tematu, staje się od niego mniej istotny. Bliżej "Kobiecie na dachu" do nieprzekonującej, artystowskiej publicystyki niż pogłębionego psychologicznie kina społecznego. Moja ocena: 6/10. Gwiazdka więcej za wspomniane role Pomykały i Kocy.
_________________ My żyjemy!
|