Kolejny, po "Bad Boyu" Vegi, film o środowisku kiboli i jego ciemnych stronach/interesach. Tym razem historia nie jest tak jawnie inspirowana konkretnym klubem i jego perypetiami - powiedzmy, że nadmorskie miejsce akcj może sugerować któryś z klubów trójmiejskich, ale z kolei niektóre przedstawione w filmie zdarzenia przypominają mocno zdarzenia w Warszawie...
Ale "Furioza" jest filmem innym. O ile bowiem Vega, czy to rozmyślnie czy przez brak talentu skarykaturyzował kibolski światek, o tyle reżyser "Furiozy" podchodzi do sprawy mocno serio - i nawet z pewnym szacunkiem do określonych zasad w nim obowiązujących.
Punktem wyjścia dla scenariusza jest grupa dawnych przyjaciół z osiedla - przywódca grupy chuligańskiej Furioza "Kaszub", jego prawa ręka i główny wojownik Furiozy "Golden"; brat "Kaszuba" Mateusz, dawniej początkujący kibol i chuligan, a obecnie odsunięty od grupy za tchórzostwo....początkujący chirurg (sic!) ; oraz "Dzika", dawniej członkini Furiozy, po śmierci brata policjantka, aktualnie robiącą w narkotykach i przestępczości zorganizowanej....
I zaczynają się zawirowania i komplikacje relacji pomiędzy tą czwórką, a oliwy do ognia dolewają bohaterowie drugiego planu, czyli dwaj mafiosi Chabior i Bobrowski (pseudonimy już sobie podaruję) oraz zwierzchnik Dzikiej, w tej roli Łukasz Simlat, który ostatnio polubił najwyraźniej rolę policjantow.
Przy pewnych lukach i naciągnięciach scenariusz niewątpliwie wciąga widzą i to jest plus dla reżysera. Mimo, że film jest długi (2 h i 20 minut) to nie wierciłem się na foteliku i nie drętwiały mi nogi. Spora w tym zasługa aktorów, którzy się solidnie do swoich ról przykładają, ale też żwawego montażu, braku dłużyzn, film nie jest też specjalnie przegadany. Aczkolwiek gwoli sprawiedliwości - dialogi pozostawiają trochę do życzenia, sporo jest marnej jakości dowcipów, sporo schematyczności.
Kto się wyróżnia aktorsko?
W sumie nikt jakoś specjalnie
podobała mi się Ksiazkiewicz w odmienionym emploi, daje radę Banasiuk tym razem; Simlat gra innego gliniarza niż w "Rojscie" - tym razem gra cynika, brutala, uczciwego ale bez przesady. Bardzo fajnie zagrał Bobrowski - miał chyba najciekawszą postać, bezwzględnego bossa narkotykowego, dla którego jednak konserwatywne zasady kibolski są taką enklawą, w której w odróżnieniu od życia obowiązują jakieś normy.... Sporo się pisze o roli Damięckiego jako "Goldena" - wg mnie nie powala, ale kobietom się pewnie spodoba. Aha - bardzo podobała mi się rola aktora, którego mało co kojarzyłem do tej pory, czyli Konrada Eleryka - bardzo interesująco, oszczędnymi środkami zagrał rolę kibola z zasadami.
Film wg mnie ma podstawową wadę - zakończenie. Wygląda ono tak, jakby reżyser nagle się przestraszył, że ktoś sobie pomyśli, że to kibolstwo może nawet nie jest takie złe i niesie za sobą jakieś wartości - i szybciutko, doraźnie dokleił inny finał. A może tak miało być, może to taka szekspirowska aluzja - bo pewien szekspirowski motyw i wątek się w pewnym momencie w filmie pojawia? W każdym razie w moim odbiorze wypadło to jak "deus ex machina" i nie do końca trzyma się kupy....
Film mocny, momentami bardzo brutalny, raczej tylko dla widzów dorosłych. Ma swoje wady, ale nieźle się ogląda.
6,5/10.