karel napisał(a):
Mój krajan.
Mój, mój... Egoista ;)
Moje pierwsze skojarzenie z Wysockim jest dość specyficzne. Jest rok 1993, niedziela, godzina około 14:00. Polskie Radio nadaje pierwszą część słuchowiska "Generał Barcz". Tu muszę zaznaczyć, że widziałem już "Zapiski majora Pycia", które ze względu na udział Pawlika, mojego naówczas i jeszcze przez jakiś czas nr 1, stanowiły ważny rozdział we właśnie poznawanym świecie Teatru Telewizji. Ale i z TPR zacząłem być za pan brat. I oczywiście powoli zaczynałem trenować się w rozpoznawaniu głosów aktorów. A "...Barcz" jak dla nowicjusza był całkiem dobrym materiałem treningowym. Poszło mi naspodziewanie łatwo. Zakrzeński, Stankówna, Bazak, Bilewski, Łaniewska, Bukowski... Tylko ten Rasiński. Skąd ja go u diabła znam - wytężałem wszystkie zwoje mózgowe nagrywając jednocześnie słuchowisko na magnetofon --> cud techniki. A trzeba pamiętać, że i wówczas spikerzy radiowi chętnie używali frazy "i inni" więc nie było pewności, że poda nazwisko odtwórcy roli Rasińskiego. A trzeba pamiętać, że była to rola Pawlika z TTV więc nie było takiej opcji, bym nie wiedział, kto wciela się w tę postać. Na szczęście spiker stanął na wysokości zadania i nazwisko podał. To był Wojciech Wysocki. Od tamtej pory, a w tym roku minie 30 lat (a może już minęło, albowiem ET podaje, że premiera 1 części odbyła się 09.01.) Wysocki zawsze już będzie tym aktorem, którego nie rozpoznałem w "Genarale Barczu".
A że już wtedy musiałem go znać to suponuję, że mogło to być z którejś z tych ról - "Oszołomienie", "Umarłem aby żyć", "Virtuti", "Wyrok śmierci", "Śmieciarz" [właśnie widzę, że moje pierwsze spotkania z wizyjnym Wysockim były dość mocno wojenne]. Jednak moja ulubiona rola Wysockiego przyjdzie dopiero za dwa lata - w moim zdaniem dość udanym jak na lata przełomu serialu "Spółka rodzinna", gdzie pokazał swoją dość dużą vis comica, zwłaszcza gdy czekały go niejedne starcia z takimi gigantami gatunku, jak Żółkowska, Lorentowicz, Szczepkowski, Kossobudzka. Nieporadny, roztargniony, posłuszny swojej żonie - brzmi jak doktor Węzół z "Rancza". I tak, z tych dwóch filmów podobał mi się najwięcej. A kojarzyć się będzie zawsze z "tym, którego nie rozpoznałem w słuchowisku".