Wojciech Smarzowski znowu zabiera nas weselno-plemienny pląs. W tym przypadku jednak, do w sumie podobnej jak 17 lat temu historii (niektóre elementy wręcz identyczne) dokłada drugą warstwę, by dokonać pewnego rodzaju analogii pomiędzy przeszłością i teraźniejszością. Ta kompilacja Wtedy i Dziś ma nam uświadomić jak łatwo rozbudzić w sobie/społeczności ciemną stronę mocy. Smarzowski robi to wręcz dosłownie, w jednym kadrze, co i rusz łącząc te dwa tak odległe, a przecież też gdzieś cały czas przylegające do siebie światy. Przyznam, że ten zabieg wypada na ekranie bardzo interesująco. Są zarówno sceny straszne, wiejące grozą jak i bardzo zabawne jak na przykład ta z imprezy weselnej, gdy niemiecki oficer (postać z przeszłości) wymienia się technicznymi uwagami na temat sprzętu z weselnym kamerzystą. Tę z pozoru błahą scenkę, pozwolę sobie przytoczyć, bo oprócz niewątpliwego ładunku komediowego, dodatkowo uwypukla to co stara się nam powiedzieć reżyser ‘’Drogówki’’
Niemiec - patrz to jest kamera Agfa. Świetny sprzęt. Tu wkładasz taśmę 8 mm i masz całe trzy minuty filmu...niemiecka technika, na zdrowie. Co to jest ? kamerzysta - mikrofon. ty dźwięk masz ? Niemiec - nein kamerzysta (o mozliwościach swojego sprzętu) - dziewięć godzin na jednej karcie. Niemiec (niesamowicie zdumiony) - neun stunden !? Inne czasy, inna rzeczywistość, technika mocno poszła do przodu, ale ludzie niekoniecznie się zmienili, wyciągnęli wnioski z tego co było. Pogardliwy język w stosunku do innych nacji, łatwość osądu, posługiwanie się stereotypami, szukanie winnych dookoła, ale też strach, niechęć, które bardzo łatwo zamieniają się w agresję i nienawiść. Drugie znaczenie tej scenki, to właśnie owa technika, która tak mocno się rozwinęła…aż strach nawet pomyśleć o tym jak dzisiaj mógłby wyglądać tak nieludzki, a przecież przez ludzi wymyślony projekt jak ostateczne rozwiązanie. Mocne i dosadne, zgodnie z filozofią kina jaka Smarzowski preferuje, jest to porównanie. Przy czym biorąc pod uwagę możliwości tegoż, mi przynajmniej wydało się ciut powściągliwiej. Chyba więcej zadumy, dłuższej pauzy, na co bardzo możliwe, wpłynął ciężar samego tematu. Odniosłem nawet wrażenie (może mylne) że jakby tempo wolniej momentami, przez co trochę mniej błyskotliwie niż zazwyczaj. Na pewno nie dostajemy jedynie czarno-białej historii - jak niektórzy może by chcieli - tylko mającą trochę więcej odcieni opowieść. Zaskakujaco dojrzałą rolę dał Mateusz Więcławek. Z kolei Robert Więckiewicz nie tak wyrazisty jak Marian Dziędziel w pierwszym ''Weselu" ale myślę, że dobrze pokazał to pęknięcie jakie nastepuje w Ryszardzie Wilku. Do atutów możemy też zaliczyć dobrą scenografię - co przecież dzisiaj, gdy nasi rodzimi twórcy sięgają w przeszłość, za często się nie zdarza (powody rózne i właściwie temat na oddzielną dyskusję) Reasumujac nie jest ''Weseלe" filmem tak efektownym jak niektóre pozycje w dorobku reżysera. Przy czym możliwe, że nie owa atrakcyjność była w tym przypadku dla twórców najistotniejsza, a sam drażliwy przecież, mocno uwierający naród wybrany, temat. Dobry, ważny film, ale przecież nie wyczerpujący problemu. Może na przykład kolejny (Smarzowskiego, ale równie dobrze kogoś innego) będzie o tej drugiej stodole, o której mówi nam z ekranu (wspomniał już o tej scenie Rafał) w swej ostatniej człowieczej roli Krzysztof Kowalewski.
_________________ ...nie profesor, tylko satyr..
|