Miałem wczoraj wrzucić post, bo aktor 12.11 obchodził urodziny. Ale jakoś zabrakło czasu.
Mirosław Konarowski to w sumie dość rzadki w polskiej kinematografii przypadek, kiedy to aktor staje się ofiarą własnej powierzchowności.
Zaczynał jako idol nastolatek w ekranizacji Siesickiej. Potem niemal jednocześnie zagrał dwie swoje największe role. Mój ojciec mówi, że Konarowski urodził się do tego właśnie celu - żeby zagrać "Zośkę". Coś w tym jest
Konarowski w "Akcji pod Arsenalem" w swoim płaszczu i czapce wygląda tak, jakby Zawadzki zszedł z fotografii - i gra go do tego w bardzo udany sposób (aktor z filmu "Kamienie na szaniec" nie ma do niego żadnego doskoku).
Następnie Mirosław Konarowski rozkochał w sobie Polskie kobiety w wieku od 15 do 95 lat rolą w "Con amore" Batorego.....
Jak równie gwałtownie kariera się rozpędziła, tak równie gwałtownie zaczęła zwalniać.
Jeszcze udana rola w "Domu", jeszcze mignął w "Dziecinnych pytaniach" Za orskiego (ale tam już do pogrania więcej mieli inni...).
A potem przyszedł wiek dojrzalszy.... I wypadnięcie z rynku.
A mam gdzieś podskórne wrażenie, że w Konarowskim tkwiły większe możliwości niż tylko szlachetnego amanta...