W wieku 80 lat odszedł Jerzy Zygmunt Nowak. Przyznam, że wzbudzał on we mnie zawsze ambiwalentne uczucia. Strasznie mi się nie podobał (a może postać wzbudzała niechęć, tak dawno to oglądałem...) w "Blisko, coraz bliżej". Mam wrażenie, że jako młody człowiek bez zarostu był aktorem kompletnie bez wyrazu. Nie chodzi o talent, o role, tylko o twarz. Była tak pospolita, że aż nic nie mówiła, nie dawała żadnego powodu do zapamiętania aktora i postaci. Natomiast zarost bez wątpienia dodał mu tego fizycznego aktorstwa. Oczywiście najlepiej będzie pamiętany jako Fabian Bohatyrowicz, zadziorny i zapalczywy drugoplanowy bohater "Nad Niemnem". W wersjach radiowych postać tę grali Janusz Kłosiński oraz Tomasz Zaliwski. Obaj bez wątpienia pasowali do postaci Fabiana. Znam tylko tę drugą wersję i chociaż niesamowicie szanuję aktorstwo oraz zwyczajnie bardzo lubię Zaliwskiego i oczywiście stworzył wyrazistą postać, to Fabian zawsze będzie mi się kojarzył z Nowakiem. "Nad Niemnem" nie lubię, uważam, że w większości jest źle obsadzone, także sama poetyka i powieści i filmu mi nie odpowiada. Natomiast od dzieciństwa pamiętam scenę (a już do tego filmu nie wracałem i raczej nie wrócę) kiedy Fabian i Anzelm przyszli upomnieć się o swoją własność do Benedykta. Między Anzelmem a Benedyktem wracają niechętnie wspomnienia wspólnej przeszłości natomiast dla Fabiana liczy się tylko teraźniejszość o którą bardzo zapalczywie się upomina. Aktorstwo Nowaka, Pawlickiego i Zakrzeńskiego spowodowało, że oglądając tę scenę w dzieciństwie dość wyraźnie pamiętam ją do dzisiaj. Drugą i ostatnią taka jest ta, w której Fetting przyjeżdża do Zakrzeńskiego upomnieć się o zwrot długu. Z czego jeszcze pamiętam Jerzego Z. Nowaka? Milicjant w "Biczu bożym", kolega w "Filipie z konopi", chłop w "Rozmowach kontrolowanych", Teodor w "Blisko, coraz bliżej", oberżysta w "Przyłbicach i kapturach", Nikołaj Iwanowicz w "Mistrzu i Małgorzacie", recepcjonista w "Labiryncie". No i odrobina prywaty. Kiedy jako student I roku WOT udało mi się dostać i przebić wszelakie lody w Dziale Dokumentacji ZASP (teraz to się nazywa Instytut Teatralny). Siedziałem nad jakąś teczkę i rozmawiając z p. Dorotą Buchwald udało mi się wreszcie nakierować rozmowę na Karewicza (no przecież każda informacja o nim była na wagę złota!). Przemiła pani Dorota właśnie coś miała opowiedzieć o p. Emilu (do dzisiaj nie wiem co), wszedł p. Jerzy Zygmunt Nowak i poprosił moją rozmówczynię na chwilę. Przeprosiła mnie, a ja, mimo że siedziałem nad teczkami jeszcze kilka godzin, nie doczekałem się jej. Nie muszę wspominać, że Nowak wówczas bardzo zmalał w mojej percepcji ;)
_________________ "O, niech mnie diabli obedrą ze skóry"
|