Dziś 94-te urodziny obchodzi Wiesława Mazurkiewicz, aktorka, do której mam olbrzymią słabość. Jednak jest do słabość moim zdaniem dość mocno uzasadniona. Widziałem ją w trzech rolach teatralnych. W każdej z nich była inna i zawsze charyzmatyczna. "Żelazna konstrukcja", "Kaleka z Inishmaan", "Zdaniem Amy" to były bardzo dobre spektakle Teatru Powszechnego, które jednak wiele by straciły bez udziału Mazurkiewicz. Każde jej pojawienie na ekranie przyprawia mnie o dreszcz (ten głos, ten gest, te maniery, te wszystkomówiace olbrzymie oczy), ale moje top5 wyglądałaby chyba tak: 1. Faraon - pierwsza duża rola i od razu egipskiej królowej, zagrana manierycznie, na wzór jakiejś tragedii antycznej, ale bez fanfaronady 2. Stawka większa niż życie - wyrafinowana agentka prowadząca chyba jedna z najlepszych (obok Horawianka) żeńskich gier z Klossem 3. Dom - tylko dwie sceny ale postać obłąkanej ciotki Łukasza Zbożnego, dla której świat zawalił się 1 sierpnia, zapada w pamiec 4. Rzeka kłamstwa - rewelacyjna rola w słabym serialu, dziedziczka Żabina z nadmiernie wielkopańskim gestem 5. Zaproszenie - pielęgniarka Antonina, rolą zagrana skromnymi środkami, nietypowymi dla aktorki. Z dzieciństwa pamiętam, że urzekła mnie jako Róża dr Caserta w miniserialu Teatru telewizji "Sława i chwała", ale niestety produkcja od ponad 20 lat nie była powtarzana. No i jeszcze "Rewizja osobista", główna rola w filmie, który wczoraj zacząłem ogladac, a dzisiaj skończę, natomiast jesto dla mnie premiera, więc przed finałem nie uwzględniam w rankingu, ale duetowe gierki z Maklakiewiczem zapowiadają się smakowicie.
_________________ "O, niech mnie diabli obedrą ze skóry"
|