Forum Polskiego Kina

Teraz jest 20 listopada 2024, 20:29

Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 14 ]  Przejdź na stronę... 1, 2  Następna
Autor Wiadomość
PostNapisane: 22 stycznia 2019, 19:01 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 20 cze 2016
Posty: 1062
Posty na Forum KP: 6173
Obrazek

Wygląda, że może warto przypomnieć sobie ten film? Boleśnie mało się zestarzał...


Ostatnio edytowano 22 stycznia 2019, 19:05 przez Chojrak, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 22 stycznia 2019, 19:05 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 07 cze 2016
Posty: 3218
Lokalizacja: Szczecin
Posty na Forum KP: 6471
Oj, tak... Fantastycznie zagrany (Mrożewski, Walczewski, Zaliwski, Fetting), świetnie wyreżyserowany i jak najbardziej ponadczasowy.

_________________
My żyjemy!


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 22 stycznia 2019, 19:48 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 25 cze 2016
Posty: 1258
Lokalizacja: Ostrowiec Świętokrzyski
Chciałem powiedzieć, że uważam go za chyba najlepszy film Kawalerowicza, ale okazało się, że tak naprawdę większości tych najgłośniejszych dzieł Kawalerowicza jeszcze nie widziałem, więc nie mogę tak powiedzieć. Natomiast powiem tak: na mnie zrobił większe wrażenie niż "Pociąg".


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 22 stycznia 2019, 19:53 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 07 cze 2016
Posty: 3218
Lokalizacja: Szczecin
Posty na Forum KP: 6471
Wiele byś chyba jednak nie zaryzykował, bo faktycznie jest to jeśli nie najlepszy, to na pewno jeden z najlepszych obok "Faraona" i "Pociągu" filmów tego reżysera. :-)

_________________
My żyjemy!


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 22 stycznia 2019, 22:38 

Dołączył(a): 07 cze 2016
Posty: 3417
Posty na Forum KP: 537
Zgadzam się! To bez wątpienia jeden z najlepszych, jeśli nie wręcz najlepszy film Kawalerowicza. Wspaniały popis, udowadniający, że kino złożone niemal wyłącznie z "gadających głów" może być wspaniałe, fascynujące, porywające i wzruszające. Ja widziałem ten film z 10 razy, z czego ze 4 na scenie konduktu pogrzebowego miałem łzy w oczach. :-) Tylko trzeba umieć z tych "gadających głów" umieć ulepić kawał kina. Kawalerowicz jak widać umiał.

Ciekawe, bo trochę jest w tej rozmowie jak w tej o "Czarnych chmurach". :-) Niby Fetting na drugim planie, ale kolega karel obok wykonawców dwóch ról głównych (i Zaliwskiego) wymienił właśnie jego. :-)

_________________
...i zdanżam na czas proszę pana! www.mariuszgorczynski.pl


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 23 stycznia 2019, 22:31 

Dołączył(a): 07 cze 2016
Posty: 1799
Posty na Forum KP: 1006
Jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy polski film historyczny. Z dokumentalnym zacięciem, precyzyjnie na ile pewnie było wtedy możliwe, odtwarzający tamten grudniowy czas. Gdybym nie znał twarzy niektórych aktorów z tego poselskiego gremium, to przy odrobinie dobrej woli byłbym skłonny uwierzyć, że oglądam autentyczną relację z sejmu.
Narracja z tych kilku dni przeplatana gorączkowymi wywodami Eligiusza Niewiadomskiego, przy niezwykle oszczędnej, wręcz szczątkowej oprawie muzycznej robi piorunujące wrażenie. Mój szczególny podziw budzą sceny zbiorowe, czy to w sejmowych kuluarach, czy gdy wraz z kamerą wychodzimy na gorący warszawski bruk. Elity, czy anonimowe twarze z tłumu, ich ubiór, sceneria, a wszystko oddane z dużym pietyzmem, powoduje, że, cała ta poruszająca się ludzka masa, cała ulica w filmie Jerzego Kawalerowicza naprawdę żyje. To wrażenie autentyczności sprawiło między innymi, że specjalnie ten obraz wyróżniłem w bogatej twórczości zmarłego niedawno Witolda Sobocińskiego. Drugą osobą odpowiedzialną za zdjęcia do filmu był Jerzy Łukaszewicz.
''Ci dwaj ludzie mieli się ze sobą spotkać na jedno mgnienie oka, w południe 16 grudnia 1922 roku" to zdanie wypowiedziane z offu na koniec krótkiej prezentacji obu głównych postaci tego dramatu, wydaje się jednocześnie punktem wyjścia do nakreślenia tła dla tych feralnych wydarzeń i zarazem postawionym pytaniem, jak do tego doszło. Co spowodowało, że to jedno, jedyne spotkanie tych dwóch ludzi skończyło się tak tragiczny sposób.
Niezwykle sugestywnie zagrany przez Marka Walczewskiego hipnotyczny Niewiadomski jest przekonany o słuszności, a dalej wręcz nieuchronności swojego czynu. Z kolei Narutowicz w kreacji Zdzisława Mrożewskiego wydaje się przeczuwać co go czeka, mimo słów jakie wypowiada na temat naszych bezkrwawych doświadczeń na linii poddani-głowa państwa. Znamienne wydają się również słowa o tym, że argumenty jego przeciwników brzmią lepiej, trafiają celniej, a obrońcy prezydenta bronią go bez specjalnego przekonania. Wrzucony pomiędzy te ścierające się siły bezpartyjny Narutowicz płaci cenę najwyższą.
Dwa momenty filmu utkwiły mi w pamięci szczególnie. Pierwszy, gdy hrabia Przezdziecki, w tej roli pamiętny z ''Lalki" Julian Jabczyński, tutaj pełnoprawny hrabia :-D, mający towarzyszyć Narutowiczowi w drodze na zaprzysiężenie potrzebuje wymaganego nakrycia głowy, konkretnie cylindra. Ta pogodna lekcja z etykiety jest swoistym kontrastem do tego co czeka ich za chwilę. Druga scena już w trakcie owego przejazdu, gdy jeden z agresorów chcący uderzyć Narutowicza, zastyga w pół, gdy ten wstaje i patrzy mu w oczy...
Wspomniany wcześniej Edmund Fetting w porównaniu do roli z serialu Konica tu wręcz milczy, a jednak generał Haller zostaje w pamięci. Gest, spojrzenie, mimika, wszystko to powoduje, że ta postać wbija się w pamięć, podobnie jak fanatyczny ksiądz w wykonaniu Henryka Bisty, pragmatyczny Witos Jerzego Sagana, który tym politykiem zostanie na dłużej, czy charyzmatyczny mówca, poseł Lieberman

Już sam tytuł filmu Jerzego Kawalerowicza jest dzisiaj wystarczająco wymowny, ale nawet nie popadając w zbyt prostą analogię, wydarzenia przedstawione w filmie wydają się dziwnie znajome. Ogólna atmosfera, podział w społeczeństwie, mocna polaryzacja sceny politycznej, opinie i hasła, którymi spokojnie moglibyśmy żonglować bez specjalnych przeszkód pomiędzy Wtedy a Dziś.
Pedagog, reżyser filmów animowanych Daniel Szczechura, wspominając w roku 2000 twórczość Jerzego Kawalerowicza mówił o ''Śmierci prezydenta" jako proteście przeciw terroryzmowi i manifestacji na rzecz tolerancji. A przecież to było 19 lat temu !
Jakże prorocze były niestety obawy, którymi się wtedy zapewne kierował tak odczytując intencję reżysera, bo przecież przesłanie filmu z roku 1977 wydaje się dzisiaj jeszcze dużo bardziej aktualne...

_________________
...nie profesor, tylko satyr..


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 23 stycznia 2019, 23:00 

Dołączył(a): 07 cze 2016
Posty: 3417
Posty na Forum KP: 537
No ja to jeszcze dodam od siebie paru aktorów, na których oglądając "Śmierć prezydenta" zawsze zawieszam oko.

Szymon Szurmiej - mój wieloletni szef. :-)

Andrzej Grzybowski - dobry znajomy, który wiele lat temu przyjął moje zaproszenie na spotkanie o Mieczysławie Ćwiklińskiej, które prowadziłem. Plus rozmówca o Gorczyńskim.

Fabian Kiebicz - komiczny staruszek-wariatuńcio, którego miałem okazję poznać w Skolimowie pisząc pracę magisterską o księdzu Orzechowskim.

Jacek Recknitz, który chętnie wpadał do Teatru Żydowskiego, gdzie miał masę znajomych. No i miałem okazję go poznać.

Jeszcze dwaj rozmówcy o Gorczyńskim - Edward Sosna i Zdzisław Szymborski, z którym nie dalej niż dziś w południe gawędziłem w kondukcie pogrzebowym. :-D

No i Edmund Fetting :-) Znam aż dwoje wielkich miłośników jego aktorstwa, więc patrzę na niego zawsze w szczególny sposób. Tak Brunner, jednym z nich jesteś Ty. ;-)

Pomijając te względy aktorsko-osobiste - film jest rewelacyjny, rzeczywiście mocno wybrzmiewa w nim wielki, wręcz gwałtowny protest przeciwko nawet nie tyle takiej czy innej ideologii, ale przede wszystkim - przeciwko przemocy jako sposobowi na rozwiązywanie spraw publicznych. Film się zupełnie nie starzeje, a od 13 stycznia 2019 jest wręcz uderzająco... ba - nokautująco aktualny.

_________________
...i zdanżam na czas proszę pana! www.mariuszgorczynski.pl


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 23 stycznia 2019, 23:04 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 07 cze 2016
Posty: 3218
Lokalizacja: Szczecin
Posty na Forum KP: 6471
Sebastian999 napisał(a):
Dwa momenty filmu utkwiły mi w pamięci szczególnie. Pierwszy, gdy hrabia Przezdziecki, w tej roli pamiętny z ''Lalki" Julian Jabczyński, tutaj pełnoprawny hrabia :-D, mający towarzyszyć Narutowiczowi w drodze na zaprzysiężenie potrzebuje wymaganego nakrycia głowy, konkretnie cylindra. Ta pogodna lekcja z etykiety jest swoistym kontrastem do tego co czeka ich za chwilę. Druga scena już w trakcie owego przejazdu, gdy jeden z agresorów chcący uderzyć Narutowicza, zastyga w pół, gdy ten wstaje i patrzy mu w oczy...

Dwie sceny, jakże odmienne, ale obie przecież znakomite. Ta druga również na mnie zawsze robiła wielkie wrażenie: majestat i godność w starciu z tępą nienawiścią i przemocą...
Warte uwagi są też końcowe sekwencje, gdy w czasie pogrzebu prezydenta mamy przebitkę na ręce Piłsudskiego kładącego pasjansa. Można to odczytywać różnie, choćby jako zapowiedź tego, co za parę lat stało się z polskim parlamentaryzmem i roli Piłsudskiego w tym wszystkim. Swoją drogą o Duszyńskim w tym wątku wcześniej nie wspomniałem, ale jako Marszałek był przecież wielce przekonujący, choć jak zawsze powtarzam, w mojej opinii tę postać najlepiej wykreował Filipski w "Zamachu stanu".

_________________
My żyjemy!


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 24 stycznia 2019, 01:01 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 20 cze 2016
Posty: 1062
Posty na Forum KP: 6173
Rafal Dajbor napisał(a):
...gwałtowny protest przeciwko nawet nie tyle takiej czy innej ideologii, ale przede wszystkim - przeciwko przemocy jako sposobowi na rozwiązywanie spraw publicznych.
Ja tam widzę ostrzeżenie przed kłamstwem i szowinistyczną propagandą. Przed polityczną nienawiścią po prostu. Przecież nawet bez kuli skrytobójcy mamy tam obraz amoku zaślepionego elektoratu i zaszczutego, kompletnie niewinnego i zasłużonego człowieka. Niewiadomski jest właściwie kolejną OFIARĄ tego opętania, tej przerażającej zawiści (tu konkretnie: antysemityzmu).
Sianie nienawiści zawsze daje owoce.
Wstrząsający film, bo wstrząsająca jest nasza historia i nasza głupota. Ten samobójczy gen jest stale obecny w polskim krwioobiegu, jak widać. Minęło sto lat, dostaliśmy potężnego kopa od historii i co? Właściwie nic się nie zmieniło. Dalej biegamy po cmentarzach niosąc flagi z kirem, nadal użeramy się sami ze sobą i sami się unicestwimy, albo ktoś nam dopomoże jak zawsze... I za paręnaście lat kolejny Kawalerowicz nakręci gdańską "Śmierć prezydenta" i ponownie widzom będą stawać włosy na głowie z przerażenia i niedowierzania.


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 24 stycznia 2019, 10:24 

Dołączył(a): 07 cze 2016
Posty: 3417
Posty na Forum KP: 537
Chojrak napisał(a):
Ja tam widzę ostrzeżenie przed kłamstwem i szowinistyczną propagandą


Pełna zgoda, z tym, że ja kłamstwo i szowinistyczną propagandę zaliczam także do szeroko pojętej przemocy w życiu publicznym. Przemoc to przecież nie tylko bicie i używanie broni palnej.

_________________
...i zdanżam na czas proszę pana! www.mariuszgorczynski.pl


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 24 stycznia 2019, 11:13 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 02 mar 2018
Posty: 579
Posty na Forum KP: 1403
karel napisał(a):
Wiele byś chyba jednak nie zaryzykował, bo faktycznie jest to jeśli nie najlepszy, to na pewno jeden z najlepszych obok "Faraona" i "Pociągu" filmów tego reżysera. :-)


Karel, wymieniłbym "Faraona" na "Matkę Joannę od Aniołów" :) Nawet mimo uwielbienia dla powieści Prusa i udziału wielu moich ulubionych Aktorów (Mazurkiewicz, Pawłowski, Voit) obraz wydaje mi się zbyt mozaikowy.

A do "Śmierci prezydenta" warto wracać. Film jest wyjątkowy, szkoda tylko, że przypominamy sobie o nim w tak tragicznym czasie.

A oto co o tym filmie kiedyś napisałem:
10 października 1977r. odbyła się premiera filmu Jerzego Kawalerowicza „Śmierć prezydenta”. Film powstał w popularnym pod koniec lat siedemdziesiątych światowym nurcie realizacja obrazów według wydarzeń autentycznych. Tu za kanwę posłużyły wybory pierwszego prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej Gabriela Narutowicza i jego śmierci na warszawskiej wystawie obrazów. Został zastrzelony przez prawicowego, nacjonalistycznego fanatyka, malarza Eligiusza Niewiadomskiego. Kawalerowicz do tej pory zasłynął jako realizator filmów różnorodnych gatunków, wszędzie jednak bohaterem był człowiek i jego podejście wobec sytuacji w jakiej się znalazł, a w jakiej nigdy do tej pory nie musiał się odnajdywać. W jego biografii były tak ważne tytuły, jak: „Celuloza”, „Cień”, „Pociąg”, „Matka Joanna od Aniołów” i jeden z pierwszych polskich obrazów monumentalnych „Faraon” wg powieści Bolesława Prusa. W filmie równolegle prowadzone są dwa wątki – dojście Narutowicza do piastowania urzędu jest przeplatane fragmentami zeznań sądowych Niewiadomskiego w trakcie procesu. Gabriel Narutowicz przed wielu laty, w 1887r. w trakcie studiów z powodów zdrowotnych wyjechał do Szwajcarii i pozostał tam do 1919r., kiedy na zaproszenie polskiego rządu wrócił do już wolnego kraju. Piastował funkcje ministra robót publicznych i ministra spraw zagranicznych. 9 grudnia 1922r. został wybrany na pierwszego prezydenta Polski i w tydzień później został zamordowany przez Eligiusza Niewiadomskiego. Lwią część filmu stanowią przepychanki partii zasiadających w parlamencie, wybierających swoich kandydatów na urząd prezydenta, wreszcie same wybory. Wówczas to parlament wybierał prezydenta, a poprawności wyborów pilnował marszałek Sejmu. W pierwszych scenach filmu narrator informuje nas, że są to dni, kiedy urodziły się w Polsce skłonności faszystowskie. I faktycznie, głównymi argumentami przeciwników wyboru Narutowicza było to, że wiele lat spędził w Szwajcarii, więc oczywiście nie był Polakiem i nie zasługiwał na to miano. Był również osobą niewierzącą, co według tych samych ludzi przekreśliło jego jakiekolwiek szanse na bycie Polakiem. Posłowie Związku Chrześcijańskiej Jedności Narodowej organizują akcję wykonaną przez swoich zwolenników, wykrzykujących agresywne hasła „propolskie” i mających kompletną niewiedzę polityczną (brzmi znajomo?). Celem akcji jest niedopuszczenie posłów na dotarcie na przysięgę prezydencką Narutowicza. Część posłów zostaje uwięziona, inni pobici. Przysięga jednak odbywa się, a kilka dni szaleniec morduje pierwszego polskiego prezydenta na wystawie obrazów w słynnej warszawskiej „Zachęta”. Film jest prowadzony sprawną ręką przez Kawalerowicza. Akcja się toczy stopniowo, bez jakichś nagłych zwrotów akcji. Jedynym tumultem i zgiełkiem są przemowy nacjonalistycznych „polityków” i iście bandycka akcja zorganizowana przez ich zwolennikiem. Ale czyż nie tak jest w istocie i na co dzień? Zdjęcia Witolda Sobocińskiego oraz Jerzego Łukaszewicza, muzyka Adama Walacińskiego, bardzo solidna charakteryzacja Teresy Tomaszewskiej, Krystyny Chmielewskiej i Mieczysława Pośmiechowicza, montaż Wiesławy Otockiej, scenariusz Bolesława Michałka i Jerzego Kawalerowicza, reżyseria tego ostatniej oraz kilka bardzo dobrych ról aktorskich powoduje, że powstał bardzo sugestywny, przerażająco prawdziwy film. Na drugim planie niewiele jest interesujących kreacji, natomiast te które się zaznaczają bardzo mocno wyróżniają się w obsadzie. Jednym z nich jest Henryk Bista wcielający się w rolę księdza Marcelego Nowakowskiego, posła ZChJN-u. W pierwszych scenach filmu nieznacznie zaznaczą swoją obecność, w kuluarach czy podczas obrad sejmowych. Prawie nic nie mówi, obserwuje tylko rozwój wydarzeń swoim, jakże świdrującym, znanym z wielu innych ról aktora, wzrokiem. Do głosu dochodzi podczas nacjonalistycznej manifestacji, kiedy prowokuje bezmyślny tłum tak popularnie używanymi przezeń sloganami, nazywając Narutowicza „mularzem”, „zdrajcą narodu”, „nie-Polakiem”, bardzo mocno podkreśla, że osoba niewierząca, jakim jest nowowybrany prezydent nie może sprawować tego urzędu, ponieważ Polska jest tylko dla katolików. W tym samym roku Bista zagrał rolę Adolfa Hitlera w serialu telewizyjnym „Przed burzą” i wydaje się, że w tej scenie korzystał ze środków aktorskich wykorzystywanych przy tamtej roli. Co zresztą tej odrażającej roli klechy wyszło tylko na dobre. Po manifestacji Nowakowski w wykonaniu Bisty znowu ogranicza się tylko do obserwowania rozwoju wypadków. Drugiego z przeciwników Narutowicza gra równie wspaniale Edmund Fetting. Aktor wciela się w postać generała Hallera, który podobnie jak Nowakowski, na początku i końcu jest tylko obserwatorem wypadków. Również przemawia podczas manifestacji i choć używa innych środków wyrazu, jest majestatyczny, spokojny, treść jego wypowiedzi nie odbiega od tej, używanej przez postać Bisty. Równie spokojnie odchodzi z wystawy w Zachęcie, po tym jak jeden z posłów oskarży go o winę za skutki działania, jaką była śmierć Narutowicza. Ostatnim aktorem z drugiego i trzeciego planu, jakiego należy wspomnieć, jest Tomasz Zaliwski. Występuje w roli Macieja Rataja, którego zagrał zresztą kilkakrotnie. Jako marszałek Sejmu próbuje być katalizatorem praworządności, chce panować nad spokojem w ławach sejmowych i stara się doprowadzić do przebiegu normalnej prezydentury wyłonionej w praworządnych wyborach. Kiedy już myśli, że osiągnął cel, staje się tragedia. Zaliwski gra bardzo oszczędnie, nie korzysta nadmiernie ze swoich warunków aktorskich, zewnętrznych jak i wewnętrznych, przez co stwarza bardzo wiarygodną i jedną z niewielu ludzkich postaci. Główne role Kawalerowicz powierzył Zdzisławowi Mrożewskiemu (Narutowicz) i Markowi Walczewskiemu (Niewiadomski). Pierwszy z aktorów to wybitny artysta scen teatralnych. Był jednym z tych zawsze dobrze wyglądających, o nienagannych manierach dystyngowanych starszych panów wcielających się na scenie w rolach arystokratów, duchownych i wysokich rangą oficerów (tacy byli też m.in. Tadeusz Białoszczyński, Władysław Hańcza czy Władysław Krasnowiecki). Adam Hanuszkiewicz nazywał ich „szlachciurami” i mimo lekko pejoratywnego zabarwienia tego określenia, wydaje się ono najbardziej stosowne. Mrożewski mało grał w filmie, u Kawalerowicza startował w próbnych zdjęciach do roli Hirama w „Faraonie”, bez powodzenia. Wystąpił m.in. w „Niedaleko Warszawy”, „Pożegnaniach”, „Głosie z tamtego świata”, „Stawce większej niż życie”, „Bolesławie Śmiałym”, „Wielkiej miłości Balzaka”. Wszędzie stwarzał role ze swojego w/w kanonu ról, jednocześnie za każdym razem grając zupełnie odmienną postać. Ukoronowaniem tych postaci jest wspaniale poprowadzona kreacja Gabriela Narutowicza. Dystyngowany starszy pan wbrew swojej woli zostaje prezydentem państwa. Przyjmuje ze świadomością odpowiedzialności tę narzuconą funkcję, starając się stać jej godnym. Nie wypada z rytmu swojej klasy nawet w sytuacjach ekstremalnych. Mrożewski był idealnym aktorem do roli Narutowicza a jednocześnie Narutowicz jest kwintesencją aktorstwa Mrożewskiego. Eligiusz Niewiadomski to jedna z pierwszych większych ról filmowych Marka Walczewskiego. Aktor w przyszłości nieraz grał role osób z pogranicza zdrowia psychicznego. Także Niewiadomski jest człowiekiem chorym, prawicowym nacjonalistą. Nie jest jednak jednym z tej brunatnej tłuszczy wykrzyczującej jak mantra „nie-polak”, „zdrajca narodu”, „polska katolicka”. Tak jak oni wierzy w swoje racje, ale jak widać z jego mów podczas procesu, podszedł do tego racjonalnie, z iście matematycznym wyrachowaniem. Z jego słów wynika, że rozumie, iż zamordowanie Narutowicza było czynem niezgodnym z prawem, natomiast nie poczuwa się do popełnienia winy. Jego podejście do spraw skrajnej prawicy jest bardziej przerażająca niż wrzeszcząca brunatna banda. W jednej tylko scenie widać obłęd w oczach Walczewskiego – tuż po dokonaniu zabójstwa. Ale chwilę potem już zupełnie trzeźwo daje się odprowadzić w ręce policji. Aktorzy w rolach prowadzących stworzyli bardzo sugestywne kreacje. Warto też wspomnieć o roli Jerzego Duszyńskiego, pierwszego powojennego amanta („Zakazane piosenki”, „Skarb”), później przez kino zapomnianego, wcielającego się w postać Józefa Piłsudskiego. Była to jedna z jego ostatnich ról (można go było jeszcze zauważyć w roli klienta „obrażającego się na sklepy” w „Co mi zrobisz jak mnie złapiesz”). Z bardzo marginalnie potraktowanej postaci Naczelnika stwarza postać niezwykle sugestywną, kto wie, czy nie najlepiej ujętą w filmie polskim. Widzimy go jako człowieka z niechęcią, ale i poczuciem obowiązku oddającego władzę, później oddalającego się cień. Następnie widzącego szansę w ponownym zaistnienie poprzez zorganizowanie zbrojnego wystąpienia przeciwko wrogom Narutowicza, kiedy jednak jego propozycja nie zostaje przyjęta, znów odsuwa się cień i nie pojawia się nawet na pogrzebie prezydenta. W czasie jego trwanie spokojnie oddaje się swojej tak znanej pasji pozapolitycznej – układaniu pasjansa. W doskonałej charakteryzacji ledwo można rozpoznać Duszyńskiego, który choć epizodyczną stwarza wrywającą się w pamięć postać. Film jest okrutnie prawdziwy, z dramatycznym przesłaniem, za wyrażenie którego niech posłużą słowa Ignacego Daszyńskiego (Lucjan Dytrych): „wasz faszyzm albo zginie w Polsce, rozbije głową o demokrację, albo Polska zapłonie wojną domową!”

_________________
"O, niech mnie diabli obedrą ze skóry"


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 24 stycznia 2019, 13:09 

Dołączył(a): 07 cze 2016
Posty: 1799
Posty na Forum KP: 1006
Brunner napisał(a):
karel napisał(a):
Wiele byś chyba jednak nie zaryzykował, bo faktycznie jest to jeśli nie najlepszy, to na pewno jeden z najlepszych obok "Faraona" i "Pociągu" filmów tego reżysera. :-)


Karel, wymieniłbym "Faraona" na "Matkę Joannę od Aniołów" :) Nawet mimo uwielbienia dla powieści Prusa i udziału wielu moich ulubionych Aktorów (Mazurkiewicz, Pawłowski, Voit) obraz wydaje mi się zbyt mozaikowy.

Ja cenię ''Faraona'' właśnie za to, że był/jest tak odmienny od tego co proponowali/ują nam inni twórcy dużych widowisk historycznych.

Brunner napisał(a):
Eligiusz Niewiadomski to jedna z pierwszych większych ról filmowych Marka Walczewskiego. Aktor w przyszłości nieraz grał role osób z pogranicza zdrowia psychicznego.

Tak, choć również wcześniej u Wajdy w ''Ziemi obiecanej" zagrał Bum-buma, postać nie do końca przy zdrowych zmysłach :-D, a Płaza- Spławski z adaptacji Żeromskiego wyreżyserowanej przez Borowczyka, też jest mocno ekscentryczną postacią, delikatnie mówiąc

Brunner napisał(a):
W jednej tylko scenie widać obłęd w oczach Walczewskiego – tuż po dokonaniu zabójstwa. Ale chwilę potem już zupełnie trzeźwo daje się odprowadzić w ręce policji.

Wspomniałbym jeszcze o jednej scenie, w której mamy jakiś przebłysk szaleństwa, coś mocno niepokojącego w tej postaci. Chodzi mi o scenę, gdy w kawiarnii siedzą zwolennicy Chjeny i nagle na sygnał wypadają z lokalu. Wtedy zauważamy w kącie siedzącego człowieka, który, gdy lokal pustoszeje, odwraca się do nas. To Niewiadomski...


Do ciekawych ról w filmografii Zdzisława Mrożewskiego dorzuciłbym jeszcze tę, w trochę zapomnianych ''Chłopcach" Bera

_________________
...nie profesor, tylko satyr..


Góra
 Zobacz profil  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 14 ]  Przejdź na stronę... 1, 2  Następna

Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 0 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
Powered by: - HOSTINGHOUSE