,,Za mną" - pierwsze słowa wypowiedziane w serialu przez Krzysztofa Dowgirda, twórcy wzięli sobie do serca, bo pogoń za niesfornym, zbuntowanym pułkownikiem trwa właściwie przez cały serial. W pięciu pierwszych odcinkach rozgrywających się w malowniczych plenerach, rajtarzy pod dowództwem kapitana Knothe z rozkazu Ericka von Hollsteina i dragoni pod rotmistrzem Zarembą gonią lasami dwójkę uciekinierów. Mimo, iż oglądałem to wielokrotnie, to za każdym razem prawie tak samo przeżywam pościg i martwię o tych dwóch uciekających brodaczy, bo nie sposób nie wspomieć w tym miejscu o drugim głównym bohaterze, niezwykle skutecznym w działaniu, wachmistrzu Kacprze Pilchu. Później do bezpośredniej akcji wkracza zapiekły z nienawiści von Hollstein, (co za rola Zakrzeńskiego) który aż się gotuje na myśl o Dowgirdzie, elegancki i przebiegły, specjalista od maksym, margrabia von Ansbach do którego jeszcze powrócę i arcy szwrarccharakter polskiej kinematografii, szpieg-oberżysta w kreacji Jerzego Nowaka. Przerażająca to postać, scena jak prosi o litość, by za chwilę zadusić wynajętego zbira, brrr. Von Hollstein ginie w końcu z rąk samego Dowgirda w pojedynku na szpady, bo w końcu jak to kiedyś przy innej okazji określił Holt, ''Czarne chmury" to wypisz, wymaluj klasyczny przedstawiciel gatunku spod znaku płaszcza i szpady. Choć konkretnie tutaj w większości pojedynków, których sporo mamy w serialu, za oręż służy szabla. Również drugi z symboli bierze czynny udział w tej historii. Płaszcz jest wykorzystany w pojedynku, kiedy rotmistrz rzuca nim w pułkownika na koniec pierwszego odcinka. Jest także dowodem intrygi namiestnika Tu również mamy cięcie i napisy końcowe na rzuconym w twarz namiestnika, płaszczu. Swoją drogą, pomysł na zakończenia odcinków w newralgicznym momencie, w tych pierwszych wręcz w samym środku dynamicznej akcji to było coś nowego, jak mi się zdaje. Ta scena, jaki wiele innych, zasępiony Sobieski spacerujący po krużgankach Wawelu, nerwowy tik von Hollsteina, gdy nie wydano mu więźnia, Magda idąca przez las na przeciw Kacpra przy dźwięku oboju, czy kawał żelastwa lecący w pierś pułkownika...nie, nie mam chyba odpowiedniego dystansu do ''Czarnych chmur" , bo wielokrotnie oglądany głęboko siedzi w głowie. Należy też do tej grupy filmów, dla których z moimi znajomymi ukuliśmy termin "bezpieczne". To znaczy, mają pewnego rodzaju działanie terapeutyczne, odstresowują, bo oglądając je człowiek wraca jakby do kokonu młodości, pewnej beztroski, okresu kiedy nie musieliśmy podejmować decyzji, a świat był prostszy. Dlatego nie specjalnie potrafię być krytycznym w stosunku do serialu Andrzeja Konica. Wad za bardzo nie dostrzegam :), a zapewne zbytnio się nad nim rozczulam, może to ta piękna muzyka Waldemara Kazaneckiego, nie wiem... Niemniej rola Edmunda Fettinga to najprawdziwsza perełka i na tego typu opinie natrafiam wielokrotnie. Jego margrabia należy do tej grupy postaci, które mimo iż stoją po złej stronie, budzą nasz podziw, a nawet pewną sympatię. Szkoda tylko, że w ostatnich odcinkach twórcy trochę psują wizerunek von Ansbacha. W jednej z ostatnich scen dosyć tchórzliwie i mało honorowo tłumaczy się Dowgirdowi ze swoich postępków. Przywołuje tę scenę Piotr.K. Piotrowski w swojej książce o serialach, tłumacząc to względami propagandowymi. Wcześniej z kolei w elektorskiej placówce oznajmia Dowgirdowi, co, a właściwie kto jest celem. I wtedy na jego twarzy pojawia się mściwość i okrucieństwo, nie pasujące do tego co mogliśmy wcześniej sądzić o dżentelmeńskim, choć pragmatycznym margrabiemu. Tak czy inaczej wspaniała to rola tego aktora, zresztą bardzo dobre aktorstwo to właściwie standard w większości produkcji z tamtych lat. Anna Seniuk, tutaj jako szlachcianka Domaradzka, Leonard Pietraszak i Ryszard Pietruski spotkają się razem za trzy lat na planie ''40-latka'', a właściwie nawet wcześniej bo Pietruski przed rolą dyr. Powroźnego, będzie miał małą rólkę mechanika samochodowego w szóstym odcinku, który jest z 1974 roku. Dodać do tego jeszcze Saturnina Żurawskiego i robi się wesoło... ale mnie nurtuje inna sprawa dotycząca filmografii aktorów wyszczególnionych w ''Czarnych chmurach", a mianowicie, jak powszechnie wiadomo i o czym również jest w tekście dotyczącym serialu pana Piotra K. Piotrowskiego, pojawiają się tam przez chwilę Krystyna Janda i Bogusław Linda, co nawet jest swego rodzaju anegdotą w przypadku tego ostatniego. O ile z Jandą sprawa jest prosta, ze tak się wyrażę, bo jej nazwisko jest podane w obsadzie konkretnego odcinka i jak się trochę bardziej przyjrzymy, to możemy dostrzec młodziutką wtedy aktorkę tańczącą na wiejskim weselu, to w przypadku Lindy już tak prosto nie ma, to znaczy nie jest on wymieniony w obsadzie żadnego odcinka, choć w swojej filmografii ma zaznaczoną rolę w serialu jako halabardnik, ale bez numeru odcinka. Przyznam, że przy ostatnim seansie wypatrywałem pana Lindy, ale jakoś nie udało mi się go dostrzec. Może ktoś z forumowiczów wie w którym momencie szukać aktora ? Chyba, że brał udział w zdjęciach, ale fragmenty w których się pojawia nie weszły ostatecznie do filmu, tylko wtedy nie było by chyba podstaw do tego umieszczać tę pozycję w jego filmografii. Istnieje jeszcze trzecia możliwość, że faktycznie jest którymś z halabardników, ale po prostu nie widać twarzy, a samą posturę. Żeby było ciekawiej, to prawie na 100% mamy w serialu Andrzeja Pieczyńskiego ( gra bodajże jednego z powożących karocę ''cioteczki'' Agaty Tarłowskiej ) i z kolei w jego filmografii nie ma żadnego śladu tej roli. Jakie jest wasze zdanie na ten temat i w ogóle serialu, choć chyba jakiś czas temu w innym temacie już nawiązała się jakaś mini dyskusja dotycząca '' Czarnych chmur".
_________________ ...nie profesor, tylko satyr..
Ostatnio edytowano 27 grudnia 2018, 01:32 przez Sebastian999, łącznie edytowano 4 razy
|