Forum Polskiego Kina

Teraz jest 22 grudnia 2024, 07:56

Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 48 ]  Przejdź na stronę... Poprzednia  1, 2, 3, 4  Następna
Autor Wiadomość
PostNapisane: 29 października 2018, 18:50 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 07 cze 2016
Posty: 3234
Lokalizacja: Szczecin
Posty na Forum KP: 6471
Holt_ napisał(a):
Pulp Fiction to film wybitny, milowy krok w historii kina i jego narracji

Nie będę polemizował. Do mnie filmy Tarantino w ogóle nie trafiają, a często wręcz odrzucają. Postmodernistyczne zabawy, które uskutecznia ten reżyser i kino, które w efekcie tworzy to całkowicie nie moja bajka.

_________________
My żyjemy!


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 29 października 2018, 18:58 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 20 cze 2016
Posty: 1062
Posty na Forum KP: 6173
Holt_ napisał(a):
I zdecydowanie popieram werdykt z Cannes, bo Pulp Fiction to film wybitny, milowy krok w historii kina i jego narracji - "Czerwonego" czas nie obronił.
No właśnie, jestem ciekaw jak uważacie, czy Dekalog i francuski tryptyk się nie zestarzały dość mocno? A może wyszła z nich po prostu prawdziwa, nie ucukrowana zbiorowym zachwytem, twarz? Ja nie mówię, że to jakieś koszmarne dno, ale do diaska, to są strasznie nierówne filmy. Często płaskie i kompletnie bełkotliwe. Kieślowski nie mówi, on wieszczy. A jakie były tłumaczenia współczesnej krytyki! Np., że w "KFOZ" chodzi o to, że komuna sama siebie zabije...
W książce są jego wypowiedzi (KK) o Dekalogu, po których zęby bolą i włosy stają dęba. Może się zgrywał, ale może nie... Piesiewicz wpuścił go po prostu w maliny. Tak myślę. Jak już wlazł, to nie mógł wyjść. Ktoś się orientuje jak we Francji dzisiaj odbierają jego filmy?
Bo w Polsce jest szanowany, ale czy jakoś szczególnie wielbiony i oglądany?
W cytowanej książce są TAKŻE tak ostre opinie o kinie Kieślowskiego, przy których moje drobne uszczypliowści to jedynie łagodne pieszczoty. Niby mimochodem umieszczone, ale są. Kieślowski jest dla mnie nadal zagadką, a jeszcze bardziej szalone dlań uwielbienie swego czasu na świecie.
Dla mnie jest to kino na poziomie, Feliksa Falka, no w porywach K. Zanussiego. Mocna czwórka, powiedzmy. Ale gdzie do Bergmana, czy choćby nawet naszego Wajdy! Kutz go zjada na śniadanie, o innych już nie wspominając... Albo nic nie rozumiem z kina, co też możliwe. :)
karel napisał(a):
Holt_ napisał(a):
Pulp Fiction to film wybitny, milowy krok w historii kina i jego narracji

Nie będę polemizował. Do mnie filmy Tarantino w ogóle nie trafiają, a często wręcz odrzucają. Postmodernistyczne zabawy, które uskutecznia ten reżyser i kino, które w efekcie tworzy to całkowicie nie moja bajka.
Ja też nie padam przed takim kinem, ale "Pulp Fiction" to przynajmniej świetna rozrywka, a montaż absolutnie jest tam wart Oskara, gra aktorów jest majstersztykiem. W tym filmie, Tarantino podniósł komiks do rangi sztuki. Czy był wart najwyższych nagród, to nie wiem, ale jak miał za konkurenta nadęty moralitet, to trudno się dziwić.


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 29 października 2018, 19:13 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 07 cze 2016
Posty: 3234
Lokalizacja: Szczecin
Posty na Forum KP: 6471
Chojrak napisał(a):
Ktoś się orientuje jak we Francji dzisiaj odbierają jego filmy?
Bo w Polsce jest szanowany, ale czy jakoś szczególnie wielbiony i oglądany?

Nie wiem jak odbierają dziś, ale wiem za to, że jeśli ktoś za granicą zna tego reżysera to właśnie z francuskich dokonań. Polski okres w jego twórczości jest praktycznie nieznany, może ktoś kojarzy "Przypadek" (w końcu to film nowatorski i wzorowało się na nim paru europejskich reżyserów) i jakieś wyimki z "Dekalogu", ale jeśli zapytasz na świecie o Kieślowskiego to będą mówić o "Trzech kolorach" i "Podwójnym życiu...".
Może szczególnie wielbiony i oglądany w Polsce nie jest, ale to nie są czasy masowego oglądania tego typu filmów. Dla młodych ludzi reżyser, który bądź co bądź zmarł już ponad dwadzieścia lat temu to prehistoria. Pod tym względem jego pozycja nie jest ani specjalnie lepsza, ani gorsza od pozycji innych znaczących twórców naszego kina. Choć może jednak odrobinę lepsza, bo tak naprawdę, jeśli by zapytać kogoś słabo znającego się na kinie (ale nie zupełnego ignoranta, który nic nie wie i nie interesuje się niczym poza własnym smartfonem) o najbardziej znanych polskich reżyserów to wymieni trzy nazwiska: Wajda, Polański, Kieślowski.


Chojrak napisał(a):
Albo nic nie rozumiem z kina, co też możliwe. :)

Bez przesady. Nie kokietuj. :)

_________________
My żyjemy!


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 29 października 2018, 19:17 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 07 cze 2016
Posty: 3234
Lokalizacja: Szczecin
Posty na Forum KP: 6471
Chojrak napisał(a):
Czy był wart najwyższych nagród, to nie wiem, ale jak miał za konkurenta nadęty moralitet, to trudno się dziwić.

Biorąc pod uwagę, że parę nadętych moralitetów nagrody na festiwalach otrzymało, to i "Czerwony" nie był bez szans. No i Eastwood jako przewodniczący jury też zrobił swoje z pewnością. Jakoś nie przypuszczam, by był wielkim admiratorem kina w stylu Kieślowskiego. ;-)

_________________
My żyjemy!


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 29 października 2018, 19:24 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 20 cze 2016
Posty: 1062
Posty na Forum KP: 6173
karel napisał(a):
Bez przesady. Nie kokietuj. :)
Nie kokietuję, czasem jest tak, że jakiś twórca nam po prostu genetycznie "nie leży" i nijak tego wytłumaczyć nie idzie logicznie. Sęk w tym, że w książce o której było powyżej, są opinie innych, czasem o wielkich nazwiskach, którzy widzą TO SAMO co ja. Skąd zatem ta zbiorowa histeria, która w finale przyniosła więcej złą niż dobra? Bo to była histeria, nigdy bym się nie dziwił, że Kieślowski by dostał jedną, czy drugą nagrodę, ale powstał kult Kieślowskiego, najwięksi ludzie kina stali w niemym zachwycie. Nie ma mowy, że oni się nie znają. Nikt nie zna się lepiej od Kubricka, czy Bergmana...
Ja nie znam drugiego takiego przypadku w historii kina. Tym bardziej zachęcam do lektury. Ona nie udzieli żadnej odpowiedzi na te pytanie, ale przybliży fakty.


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 29 października 2018, 19:33 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 07 cze 2016
Posty: 3234
Lokalizacja: Szczecin
Posty na Forum KP: 6471
Chojrak napisał(a):
Nie kokietuję, czasem jest tak, że jakiś twórca nam po prostu genetycznie "nie leży" i nijak tego wytłumaczyć nie idzie logicznie.

Zgoda. Przy czym klika lat, przez które czytam Twoje komentarze o kinie zdążyło mnie przekonać o tym, że jednak "trochę" się na nim znasz. ;-)

Chojrak napisał(a):
Skąd zatem ta zbiorowa histeria, która w finale przyniosła więcej złą niż dobra? Bo to była histeria, nigdy bym się nie dziwił, że Kieślowski by dostał jedną, czy drugą nagrodę, ale powstał kult Kieślowskiego, najwięksi ludzie kina stali w niemym zachwycie. Nie ma mowy, że oni się nie znają. Nikt nie zna się lepiej od Kubricka, czy Bergmana...
Ja nie znam drugiego takiego przypadku w historii kina.

To jest ciekawe, faktycznie. Czasem są pewne mody na jakiś typ kina (np. w ciągu ostatnich dwudziestu paru lat na kino czeskie, potem rumuńskie), nawet wokół danego filmu powstaje szum graniczący z histerią właśnie (vide nasze "Pręgi"). Kieślowski to jednak przypadek rzeczywiście dość wyjątkowy, bo zachwyt nad jego dokonaniami wśród znawców dobrego kina w zasadzie nie mija, a przecież podobno wszystkie mody prędzej czy później przemijają.

_________________
My żyjemy!


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 29 października 2018, 19:42 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 25 cze 2016
Posty: 1259
Lokalizacja: Ostrowiec Świętokrzyski
A ja tam lubię i wczesnego, i późnego Kieślowskiego, trochę mniej środkowego - "Przypadek", "Bez końca", "Krótkie filmy" nie wzbudziły we mnie zbyt wielkiego entuzjazmu ("Dekalogu" jeszcze nie zobaczyłem). Ale muszę przyznać, że zafascynowałem się Kieślowskim dopiero po zobaczeniu "Podwójnego życia Weroniki" - może jakieś moje prywatne zboczenie. Rozumiem oczywiście, że komuś mogą się te filmy nie podobać i może odmawiać im wartości artystycznych, które w wypadku wczesnego Kieślowskiego są raczej niezaprzeczalne.

Wydaje mi się jednak, że fakt, że po latach późny Kieślowski wypada słabo w zestawieniu z wczesnym Kieślowskim z jednej strony, a "Pulp Fiction" z drugiej (choć gdyby nie ten incydent w Cannes, to wątpię, czy ktokolwiek pokusiłby się o takie porównanie ;-) ), wynika też po części z upodobań krytyków i innych znawców. Wczesny Kieślowski to realizm z zacięciem społecznym, czyli temat-samograj, który od bardzo dawna budzi entuzjazm i którym nietrudno zdobyć przychylność krytyków. "Pulp Fiction" to specyficzna odmiana filmowego postmodernizmu, która w momencie premiery była czymś bardzo nowym i świeżym, a później znalazła wielu naśladowców (niestety najczęściej mniej udanych). A późny Kieślowski... no cóż, to takie kino o zacięciu "metafizycznym", a w tej kategorii trudno zrobić coś bezsprzecznie udanego, a jeszcze trudniej dogodzić krytykom. Są to filmy balansujące na granicy kiczu, a może nawet ją przekraczające, na pewno zgodzę się z Chojrakiem, że muzyka Preisnera jest bardzo często kiczowata, z bólem serca to mówię. ;-) (Zresztą wiele różnych tworów kultury z lat 90. ma jakiś rys kiczowatości, który nas może dziś odrzucać). Znam jednak parę osób, które późnego Kieślowskiego doceniają, a trudno je uznać za miłośników kiczu. Oprócz tego mamy tam świetne aktorstwo i zdjęcia. Ogólny "metafizyczny" charakter tych filmów nie jest być może tak uniwersalny, jak społeczny realizm czy postmodernizm wcześniej wspomnianych filmów, dziś uznawanych za ważne i wybitne, ale przecież ten "późnokieślowski" typ filmów - metafizyczne dramaty z rozbuchaną symboliką, niebezpiecznie zbliżające się w stronę kiczu - również i dziś ma swoich przedstawicieli (nie mówię, że są to naśladowcy Kieślowskiego), podobnie jak francuska twórczość Kieślowskiego równie uznanych krytycznie, co kontrowersyjnych, np. późny Aronofsky czy Malick (tak się składa, że obydwu nie cierpię ;-) i jeśli ktoś ma podobne odczucia w stosunku do późnego Kieślowskiego, to przez tę analogię jestem w stanie to jakoś zrozumieć).

Podsumowując, jako że nie czytałem książki, o której mowa, może nie jestem najodpowiedniejszą osobą, aby to powiedzieć, ale chyba może być tak, że niektórzy - ja, mama Rafała czy Ingmar Bergman - późnym Kieślowskim się zachwycają albo przynajmniej go doceniają, a inni - Chojrak czy Agnieszka Holland - odbierają go jako kiczowate wydmuszki. W wypadku tych filmów to cienka granica między kiczem a nie-kiczem, ta sama rzecz może być odebrana jako największa zaleta albo największa wada. Czytałem kiedyś, że kogoś nie przekonuje główna bohaterka "Podwójnego życia...", że jest za piękna i za dobra, a np. dla mnie to stanowi o sile tego filmu. Ostateczne rozróżnienie zależy chyba tylko i wyłącznie od osobistej wrażliwości widza. Pewnie, że to mniej ciekawe i bardziej sztampowe od tezy Chojraka o zbiorowej histerii, ale w sytuacji, gdy mamy równie znamienitych entuzjastów i krytyków kina Kieślowskiego, wydaje mi się, że musimy jednak zadowolić się taką dialektyką.


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 29 października 2018, 20:52 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 20 cze 2016
Posty: 1062
Posty na Forum KP: 6173
karel napisał(a):
To jest ciekawe, faktycznie. Czasem są pewne mody na jakiś typ kina (np. w ciągu ostatnich dwudziestu paru lat na kino czeskie, potem rumuńskie),
Ale czeskie kino lat 60/70-tych ma rzeczywiste papiery na wielkość i nadal jest wspaniałe, choćby i moda przeminęła. Nie inaczej jest z Busterem Keatonem, czy Hasem. Dlatego są wielcy, bo ich czas się nie ima, ewentualnie ima, ale ich wkład w sztukę filmową jest niezmiennie pamiętany.

Pan Anatol napisał(a):
Podsumowując, jako że nie czytałem książki, o której mowa, może nie jestem najodpowiedniejszą osobą, aby to powiedzieć, ale chyba może być tak, że niektórzy - ja, mama Rafała czy Ingmar Bergman - późnym Kieślowskim się zachwycają albo przynajmniej go doceniają, a inni - Chojrak czy Agnieszka Holland - odbierają go jako kiczowate wydmuszki.
Gwoli ścisłości, A. Holland aż tak ostrych opinii nie wygłaszała, ale krytyczna wobec późnego Kieślowskiego zdarzało się, że była.

Myślałem, że ta książka mi wyjaśni za co Kieślowskiego kochać powinienem, albo chociaż, za co szanować. Wszyscy tam cytowani zachwycają się osobowością reżysera, że był fajny, naturalny, władczy... No fajnie, na pewno taki był, ale jak przychodzi do konkretów o robocie filmowej to już niewiele tego było. Mnie nie interesuje jego fajność, jako człowieka, tylko fajność jego filmów. Wydaje mi się, że liczne nagrody dawano nie za film, tylko geniuszowi, odnowicielowi kina itd., itp. Kieślowski, będąc bezsprzecznie inteligentnym gościem, sam to wręcz mówi komuś: "Szukali guru i padło na mnie". Cały dramat jest w tym, że on dokładnie wiedział, że biorą go za kogoś innego niż był.
W wolnej chwili podrzucę kilka cytatów z książki, które mogą być nieco szokujące dla jego wielbicieli.


Pan Anatol napisał(a):
W wypadku tych filmów to cienka granica między kiczem a nie-kiczem, ta sama rzecz może być odebrana jako największa zaleta albo największa wada.
Tak może być, ale w jakimś pojedynczym przypadku, ale nie w niemal całej filmografii. To nie są kwestie lubienia, bądź nie. Są oczywiście różne potrzeby, mody itp., ale nie jest też tak, że dowolne dzieło można wywindować na szczyty, bo ileś tam osób ma dobre o nim mniemanie. Ot tak. Noż pewne rzeczy są jednak mierzalne. Ten przytoczony "Pulp Fiction" oczywiście jest (z premedytacją) kiczowaty, ale nie można mu odmówić nowatorstwa w montażu, grze aktorskiej, wreszcie w zaskakujących dialogach. Holt ma rację, po tym filmie kino było już inne, może gorsze, może lepsze, nie w tym rzecz. PF jest kamieniem milowym kina, czy nam się to podoba czy nie. Który z filmów Kieślowskiego jest choćby małym kamyczkiem? Co tam było rewolucyjnie nowego? Nadal nie wiem.
Do tej pory sądziłem, że to ja jestem w sprawie Kieślowskiego upośledzony poznawczo, ale książka Katarzyny Surmiak-Domańskiej dała mi pewne, dość słabe tropy, że może jednak niekoniecznie. Uczepiłem się ich.


Ostatnio edytowano 29 października 2018, 22:40 przez Chojrak, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 29 października 2018, 21:16 

Dołączył(a): 07 cze 2016
Posty: 3422
Posty na Forum KP: 537
karel, ale co innego to, co do konkretnego kinomana trafia lub nie, a co innego miejsce w historii kina. Nawet jeśli "Pulp Fiction" otworzyło cały nurt tego rodzaju kina (i się w nim niechcący rozpłynęło, po prostu uznawane jest za jeden z wielu "tego rodzaju" filmów), to jednak było pierwsze. W sposób absolutnie nowatorski Tarantino (którego późniejszej twórczości też nie jestem admiratorem) pokazał, jak można pewne typowe wątki popkulturowe wziąć na warsztat i tak obrobić, tak oszlifować, tak połączyć, tak pomieszać, że powstaje odrębne dzieło sztuki filmowej. Pal diabli późniejszych epigonów. Wtedy to było odkrywcze. Można nie lubić, ale nie sposób nie dostrzec miejsca w historii kina. Na tym tle rozintelektualizowany "Czerwony" naprawdę wypada bladziutko i Eastwood na czele jury niewiele tu moim zdaniem zmienia. :-)

Ja bynajmniej nie odmawiam filmom "późnego Kieślowskiego" wartości artystycznych, bez przesady. Natomiast po prostu ich artystyczne i intelektualne namaszczenie trochę mnie śmieszy. Strasznie źle się te filmy starzeją.

_________________
...i zdanżam na czas proszę pana! www.mariuszgorczynski.pl


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 29 października 2018, 21:40 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 25 cze 2016
Posty: 1259
Lokalizacja: Ostrowiec Świętokrzyski
Czy ja wiem, czy "Czerwony" jest rozintelektualizowany? Jak dla mnie to te wszystkie francuskie filmy Kieślowskiego są filmami w głównej mierze emocjonalnymi, opowiadającymi o emocjach i mającymi emocje wywoływać, a niekoniecznie prowokować do dysput intelektualnych czy filozoficznych, stąd być może oskarżenia o kiczowatość nie są do końca nieuzasadnione.


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 29 października 2018, 22:59 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 20 cze 2016
Posty: 1062
Posty na Forum KP: 6173
Rafal Dajbor napisał(a):
... i Eastwood na czele jury niewiele tu moim zdaniem zmienia. :-)
Poza wszystkim, Clint Eastwood jest wściekle doświadczonym aktorem, ale i też znakomitym reżyserem. To rzemieślnik pełną gębą, którego niektóre dzieła zahaczają o arcydzieła: Bird, Bez przebaczenia , Co się wydarzyło w Madison County, czy Za wszelką cenę . Facet ma bodajże CZTERY Oskary za reżyserię, trudno udowodnić tezę, że kompletnie się nie zna na kinie... :)
Moim zdaniem wybrał poprawnie.


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 29 października 2018, 23:58 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 07 cze 2016
Posty: 3234
Lokalizacja: Szczecin
Posty na Forum KP: 6471
Chojrak napisał(a):
Clint Eastwood jest wściekle doświadczonym aktorem, ale i też znakomitym reżyserem. To rzemieślnik pełną gębą, którego niektóre dzieła zahaczają o arcydzieła: Bird, Bez przebaczenia , Co się wydarzyło w Madison County, czy Za wszelką cenę . Facet ma bodajże CZTERY Oskary za reżyserię, trudno udowodnić tezę, że kompletnie się nie zna na kinie... :)
Moim zdaniem wybrał poprawnie.

A czy ja gdzieś napisałem, że się nie zna? :-) Przypuszczam po prostu - co wnioskuję na podstawie przeczytanych rozmów z nim, filmów, w których grał , i które reżyserował - że kino w stylu tego, jakie robił Kieślowski niekoniecznie musi być mu szczególnie bliskie. Zrozumiałe jest dla mnie, że wówczas Tarantino zrobił na nim (i pozostałych członkach jury) większe wrażenie.

Rafal Dajbor napisał(a):
karel, ale co innego to, co do konkretnego kinomana trafia lub nie, a co innego miejsce w historii kina. Nawet jeśli "Pulp Fiction" otworzyło cały nurt tego rodzaju kina (i się w nim niechcący rozpłynęło, po prostu uznawane jest za jeden z wielu "tego rodzaju" filmów), to jednak było pierwsze. W sposób absolutnie nowatorski Tarantino (którego późniejszej twórczości też nie jestem admiratorem) pokazał, jak można pewne typowe wątki popkulturowe wziąć na warsztat i tak obrobić, tak oszlifować, tak połączyć, tak pomieszać, że powstaje odrębne dzieło sztuki filmowej. Pal diabli późniejszych epigonów. Wtedy to było odkrywcze. Można nie lubić, ale nie sposób nie dostrzec miejsca w historii kina. Na tym tle rozintelektualizowany "Czerwony" naprawdę wypada bladziutko i Eastwood na czele jury niewiele tu moim zdaniem zmienia. :-)

Ależ ja się absolutnie z tym zgadzam. Nigdzie nie stwierdziłem, że "Pulp fiction" nie ma miejsca historii kina itp., itd.Właśnie dlatego, cytując wypowiedź Holta zaznaczyłem, że polemizować z tezą o przełomowości tego filmu nie zamierzam, a jedynie wyraziłem swój stosunek do niego.

Chojrak napisał(a):
Ale czeskie kino lat 60/70-tych ma rzeczywiste papiery na wielkość i nadal jest wspaniałe, choćby i moda przrminęła

Oczywiście. Przy czym ja pisałem o czeskim kinie z lat 90. Dlatego wspomniałem o ostatnich dwudziestu kilku latach.

Panie Anatolu, a propos Mallicka, to nie pamiętam czy znasz wczesne jego dokonania, np. "Badlands" czy "Niebiańskie dni". To filmy o wiele lepsze od tych, które kręci teraz.

Wracając do Kieślowskiego dodam jeszcze, że kiczowatość - niebezzasadnie - można zarzucać "Podwójnemu życiu..." czy "Niebieskiemu". "Czerwony" to kino inne, chłodniejsze, nawet trochę w stylu dobrego Zanussiego momentami.

_________________
My żyjemy!


Góra
 Zobacz profil  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 48 ]  Przejdź na stronę... Poprzednia  1, 2, 3, 4  Następna

Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 4 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
Powered by: - HOSTINGHOUSE