''Pięćdziesiąt twarzy Greya'' zepchnięte na drugą pozycję, a to pewnie jeszcze nie koniec rekordów. No, ale czy to niesamowite powodzenie filmu może być zaskoczeniem. W tym momencie ''Kler" to coś więcej niż film, to zjawisko. Oczywiście, co będzie dalej czas pokaże. Emocje pewnie kiedyś opadną, ale pytanie, czy temat który poruszył Wojciech Smarzowski na dłużej pozostanie w narodowym dyskursie. Dawno, dawno temu, dziecięciem jeszcze będąc, oglądałem w telewizji film, którego tytułu ani treści prawie w ogóle nie pamiętam. W głowie pozostał mi jeden, jedyny motyw, a właściwie postać młodego człowieka chodzącego po placu Św. Piotra w Rzymie z transparentem głoszącym pokój i miłość(napis, a może to była po prostu spora pacyfka), a który był jakimś killerem, zabójcą na zlecenie, czy coś w tym stylu. Mocno mnie to wtedy uderzyło, a przecież w wypadku duchownych, przewodników stada, łączników pomiędzy Bogiem a człowiekiem, którzy dopuszczają się złych czynów, ta hipokryzja jeszcze bardziej szokuje i uwiera, a przynajmniej powinna. I o tym nam wysmażył swój film Smarzowski, mocno wysmażył, choć nie na tyle jak być może niektórzy by sobie życzyli. Konstrukcja podobna, ale jest przede wszystkim wolniej, jakby z dużo większym skupieniem, niż na przykład we wcześniejszej ''Drogówce'', do której zresztą mamy bardzo wyraźne aluzje, koszulka na rocznicowej popijawie, czy nazwiska niektórych bohaterów. Bo i mają te obie pozycje wiele wspólnego jeśli chodzi o tematykę - korupcja, układy, patologia w instytucjach i urzędach itd. ''Kościół jest święty, ale tworzą go ludzie grzeszni'' słyszymy z ekranu i nad tym zdaniem pochyla się reżyser. Smarzowski ową grzeszność ukazuje, ale nie atakuje jako tako samego człowieka. Wyraźnie czuć sympatię reżysera do księdza Kukuły i księdza Trybusa(Zarówno ten jak i Trybus z 2013 roku mają wspólny procentowy mianownik) i ciężko ich nazwać negatywnymi postaciami, choć oczywiście mają swoje na sumieniu. Nawet demoniczny Lisowski(te włosy), dużo cięższy przecież przypadek, momentami wydaje się być tyle przestępcą co ofiarą większego zjawiska, tej patologii która się wkradła w zhierarchizowany świat kościoła katolickiego. ''Kościół jest święty..." - święty, świętość, wyraz ten w pewnym kontekście oczywiście oznacza mniej więcej, nie ruszać, nie dyskutować, nie podważać. W tym miejscu wysuwa swój oskarżycielski palec Wojciech Smarzowski. Porównuje on kościół do korporacji dla której wizerunek, wyższe idee i rzecz jasna zwykły interes są ważniejsze od porządnego uderzenia się we własną pierś i prawdziwej, a nie pozorowanej reakcji na to co się dzieje za jego murami. Chwilami chyba idzie nawet dalej, bo scena gdy do sprawiającego kłopoty ks.Kukuły przybywa czarne komando, dwóch młodych i jeden starszy, otyły, który ciężko dyszy i przystaje na schodach prowadzących do kościoła, mi skojarzyła się z fragmentem z filmu Briana De Palmy, ''Życie Carlita" gdzie głównego bohatera gonią na dworcu kolejowym włoscy gangsterzy. Tam też jeden z nich ciężko oddycha i przystaje na schodach ze zmęczenia. Już w dużo wcześniejszym ''Weselu" mamy postać księdza, który pośredniczy w niejasnych transakcjach. Film spotyka się z zarzutami, że jest jednostronny, tylko w ciemnych barwach itp. Owszem jak to u Smarzowskiego mamy pewien ekstrakt, ale nie powiedziałbym, ze wszytko jest tam czarno czarne. Mamy tam zaprezentowane różne postawy, a takie argumenty jakby zakładają niby, że co, ktoś obejrzy i zmieni swoją opinię na temat kościoła o 180 stopni, bo nie było tam jednego superkrystalicznego duchownego. Każdy normalnie myślący odbiorca zdaje sobie sprawę z tego, że to film który rządzi się swoimi prawami, siłą rzeczy jest skrótem i bardzo często z względu na zwrócenie na coś uwagi, musi być w pewnym stopniu tendencyjny. Powstało sporo filmów dotyczących kościoła, pozytywnych obrazów, skupiających się na zasługach świętych, przyszłych świętych :) i ciekawe, czy wtedy ktoś ze zgłaszających dziś obiekcje protestował, że za jasno, za pozytywnie, że przecież w kościele też różnie bywa, jak to w życiu. Przecież ''Kler'' nie oznacza, nie wylicza ilu, czy co pięćdziesiąty, setny ksiądz ma coś na sumieniu jeśli chodzi na przykład o pedofilię wśród duchownych. Nikt poważny nie będzie określał skali zjawiska na przykładzie choćby i dziesięciu filmów fabularnych. Ten film ma być impulsem, sygnałem, że były i są takie przypadki. Krzysztof Varga na łamach Dużego Formatu GW napisał, ''Nigdy Smarzowski nie dał nam lepszego filmu, a dawał filmy wybitne, dawał filmy porażające, ale ,,Kler'' jest jego dziełem największym'' Ja na tym dziele widzę jednak rysy. Nie wszystkie sceny do końca mnie przekonują, choćby ta na cmentarzu, wspomniana już wcześniej przez Holta(swoją drogą jakoś za szybko się udało się gonionemu schować) czy właśnie te pseudo-dokumentalne wstawki jak nazwał je Chojrak(mamy chyba na myśli te same gadające głowy pokrzywdzonych), zbyt jednak pachnące publicystyką i co najistotniejsze, nieprzekonująco zagrane. ''Drogówka" jednak zrobiła na mnie większe wrażenie, też dotykała tego co pod powierzchnią, a przy tym wydała mi się ciekawsza jeśli chodzi o aspekty filmowe(''Dom zły" również). Niemniej ''Kler" to ważny film już przez sam fakt dyskusji, fermentu jaki zasiał. Na pewno świetna rola Arkadiusza Jakubika(ten smutek Kukuły) - postaci która wydaje mi się w jakimś stopniu uosobieniem samego reżysera, a końcowy akt jego głosem, krzykiem protestu przeciwko milczeniu osób-instytucji-które milczeć nie powinny.
_________________ ...nie profesor, tylko satyr..
Ostatnio edytowano 5 października 2018, 21:37 przez Sebastian999, łącznie edytowano 2 razy
|