W wielu produkcjach, jak wiadomo, często spotykamy się z naleciałościami językowymi charakterystycznymi dla danego regionu. Od urodzenia mieszkam w Białymstoku, czyli na Podlasiu, gdzie twórcy filmowi raczej zbyt często nie zaglądają, ale jeśli już zapuszczą się w te okolice to zazwyczaj powstaje coś co jest pamiętane przez lata. Ja wrzucę na tapetę 3 filmy gdzie co najmniej znaczącą rolę odgrywa miejsce akcji, czyli w przypadku mojego miasta będzie Konopielka, Piłkarski poker oraz U Pana Boga za piecem i ocenię w paru słowach, czy ich "śliedzikowanie" (jeśli ktoś nie wie - to tak się właśnie mówi na naszą podlaską gwarę) jest prawdziwe.
-Konopielka Akcja filmu dzieje się ok. 40 km od Białegostoku (pierwowzorem filmowych Taplar jest miejscowość Zawyki). Zdecydowana większość aktorów bardzo dobrze poradziła sobie z miejscowym dialektem, nikt nie przeszarżował, ale w kilku przypadkach odczuwa się nawet mały niedosyt - mówię o rolach wójta (Aleksander Fogiel) i Domina (Tadeusz Wojtych). Dobrze że wymienieni aktorzy nie starali się na siłę mówić po białostocku, dlatego ich wymowa nie wyróżnia się w żaden sposób na minus.
- Piłkarski poker. W słynnej scenie która zaczyna się na miejscowym dworcu PKP występuje 3 "podlaskie" postacie - grane przez Jana Jurewicza, Bohdana Ejmonta i Alfreda Freudenheima. Jurewicz poradził sobie znakomicie, Ejmont i Freudenheim też nienajgorzej, chociaż w ich przypadku (mimo, że są to małe role) wyczuwa się momentami delikatną sztuczność. W każdym razie ten element filmu zrobiony jest bardzo dobrze, mimo że sam film od dawna uważam na najgorzej zrobiony technicznie przynajmniej jeśli idzie o lata 80..
- U Pana Boga za piecem. Większość bohaterów to miejscowi aktorzy, więc z gwarą problemów nie było żadnych, jednak Jan Wieczorkowski (czyli główna rola) nie dał sobie rady. Owszem, stara się dość wiernie naśladować mowę podlasian, jednak czyni to właśnie w sposób człowieka który usłyszał to brzmienie kilka razy w życiu i zaczyna udawać że mówi "po naszemu". Według mnie również słabo poradził sobie z naszym dialektem Artur Krajewski (Sławek), co jest bardzo dziwne z uwagi na fakt, że aktor pochodzi z Białegostoku.
Ciekaw jestem Waszych opinii (zwłaszcza dotyczy to mieszkańców tych regionów, gdzie w codziennym porozumiewaniu nie używa się literackiej polszczyzny), jak oceniacie swój lokalny sposób mowy pojawiający się w kinie - czy brzmi wiarygodnie z Waszego punktu widzenia?
_________________ Jaki spirytus???
|