Do dnia dzisiejszego, włączając w to również tytuł niniejszego wątku, opus magnum w twórczości Władysława Pasikowskiego pozostaje jego drugi film. Filmem ,,Psy", bo oczywiście o ten obraz mi chodzi, reżyser idealne wstrzelił się w okres transformacji, dosadnie ją komentując i jednocześnie wyznaczając nowe standardy jeśli chodzi o kino sensacyjne na naszym rodzimym podwórku. Jednym z widzów był zapewne Patryk Vega, dzisiaj już reżyser z własnym dorobkiem, w świat przez którego zbudowany wkracza Pasikowski. Mają ze sobą trochę wspólnego, filmy jednego były obrazoburcze, za to drugiego chyba bardzo chcą takowymi być. W twórczości obu wyraźnie widać sporą fascynację kinem zza oceanem. Nie bez powodu w kontynuacji przeboju z 1992 roku, panowie Maurer i Wolf bez względu na okoliczności biegają w czarnych garniturach i białych koszulach. Ukłon w stronę debiutu Quentina Tarantino bardzo wyraźny.
W ,,Pitbull. Ostatni pies"* czuć, że stery przejął ktoś nowy, ale nie udało się do końca wyzwolić z skeczowego i niechlujnego stylu Vegi, z tego zbyt mocno przerysowania jeśli chodzi o budowanie postaci. Motywy Gawrona jeśli chodzi o pierwszą scenę z tą postacią ?, albo chwilę dalej kawiarniana scena, gdy poznajemy bohaterkę graną przez Dodę, z nieuzasadnionymi, przesadnymi zachowaniami pojawiających się w niej postaci. W dzisiejszych czasach w miejscu tego typu takie zachowanie kogoś z personelu, czy tym bardziej właściciela, przyznam, że nie wiem do końca, to byłby spory samobój. W ogóle cały wątek Miry najmniej przekonujący, choć zgodzę się, że celebrytka i piosenkarka Dorota Rabczewska ze swoim image bezczelnej, pewnej siebie osoby nieźle wpisuje się w tę postać. Nie zmienia to faktu, że gangsterska ewolucja Miry przebiega wyjątkowo błyskawicznie, na przykład :
Lepiej wychodzi Pasikowskiemu z dawno nie widzianymi bohaterami z universum Patryka Vegi. Męscy bohaterowie, w podwójnym znaczeniu tego pierwszego wyrazu zawsze lepiej leżeli twórcy ,,Krolla" niż postacie kobiece. Despero w wykonaniu Marcina Dorocińskiego to samograj, czasami mam wrażenie, że następuje w tym wypadku pełna identyfikacja aktora z granym przez siebie bohaterem. Ciekawy w wypadku tej postaci, choć nie do końca pociągnięty temat, to zbytnie wczucie się jej, zagubienie w roli gangstera którego odgrywa. Oczywiście o zmianie barw nie ma mowy, ale wydaje się, że Pasikowski chce nam przypomnieć, że pewne wartości są uniwersalne, niezależnie od tego po której stronie barykady jesteś. Jedna ze scen(bijatyk) chyba specjalnie napisana pod motyw, tak bliskiej sercu reżysera, ważnej w opowiadanych przez niego historiach, męskiej przyjaźni. Dalej, Metyl, dla mnie jedna z najciekawszych postaci serii, w czym niemała zasługa Krzysztofa Stroińskiego i Nielat-Quantico. Przyznam, że rozbawiło mnie to pseudo, ale nie tylko to, bo mamy w filmie całkiem sporo humoru i wydaje się ciut subtelniej niż u Vegi. Stara ekipa ciągnie ten wózek i sporymi okresami mamy do czynienia z solidnym kinem sensacyjnym, ale jednak pozostaje uczucie niedosytu, bo wydaje się, że w co najmniej kilku momentach można było tę historię lepiej dopracować. No i ten tytuł, charakterystyczny dla filmów z tej serii, ale dlaczego akurat taki ?
* Holt, w tytule wątku/filmu zjadło Ci ostatnią literkę w pierwszym wyrazie.
Edit:
Poprawione;-)
Moviemaker