Forum Polskiego Kina

Teraz jest 22 grudnia 2024, 08:52

Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 21 ]  Przejdź na stronę... 1, 2  Następna
Autor Wiadomość
 Tytuł: Gustaw Holoubek
PostNapisane: 6 marca 2018, 17:56 

Dołączył(a): 07 cze 2016
Posty: 3422
Posty na Forum KP: 537
Tak się złożyło, że ten wielki aktor nie miał do tej pory osobnego tematu na Forum. A wydaje mi się, że z powodów rocznicowych marzec 2018 to idealny moment, by taki temat założyć.

Słowo wstępne oddaję Witoldowi Sadowemu: http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/255725.html ;)

A i coś ode mnie. Miałem zaszczyt i przyjemność znać Gustawa Holoubka. Tak się złożyło, że pierwszy w moim dziennikarskim życiu wywiad robiłem właśnie z Nim. To był 1997 rok. Miałem 16 lat. Często pisze się o zmarłych wielkościach, że choć byli wielcy to nie stwarzali dystansu i każdego traktowali jak człowieka. Tyle, że w przypadku Holoubka, to była najprawdziwsza prawda. I w czasie tego wywiadu (który współtworzyłem wraz z dwojgiem nieco tylko starszych dziennikarzy), i podczas późniejszych, przypadkowych kontaktów nigdy nie dawał mi odczuć, że oto On, wielki aktor, reżyser i dyrektor teatru, rozmawia z jakimś siusiumajtkiem. Nigdy!

Uwiera mnie, gdy w licznych tekstach na Jego temat pisze się, że "zagrał parę dobrych ról w filmie, ale przede wszystkim teatr"... Nie umniejszając Jego teatralnej wielkości, którą miałem jeszcze okazję podziwiać wiele razy na scenie, nie zgadzam się z umniejszaniem Jego roli w kinie polskim! Według mnie polska kinematografia BEZ Holoubka byłaby zupełnie innym zjawiskiem. Zwłaszcza, że jednym z najwybitniejszych przedstawicieli polskiej kinematografii jest Wojciech Jerzy Has.

Ale nie tylko u Hasa... Bez Holoubka nie zaistniałoby w znanej nam formie nie mniej słynne na świecie osobne kino Tadeusza Konwickiego. Mimo kontrowersji jakie budzi jego westernowy bohater z "Prawa i pięści" moim zdaniem to właśnie holoubkowatość Holoubka w znacznej części "robi" ten film, jego klimat. Nie wiem, czy pod koniec lat 60. XX wieku był jakiś inny aktor, który nie pokazując się nawet na ekranie, operując samym głosem, tak porywająco wzywałby Wołodyjowskiego słowami "Larum grają" jak Holoubek jako ksiądz Kamiński w "Panu Wołodyjowskim". A kto mógłby być równie charyzmatycznym szefem Mossadu w "Operacji Samum", jak nie właśnie Holoubek?

Moim zdaniem Holoubek to aktor tak samo filmowy, jak teatralny.

_________________
...i zdanżam na czas proszę pana! www.mariuszgorczynski.pl


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 6 marca 2018, 23:00 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 07 cze 2016
Posty: 3234
Lokalizacja: Szczecin
Posty na Forum KP: 6471
Trudno mi się nie zgodzić z tym, co napisałeś. Moja opinia i ocena aktorstwa Holoubka jest w sumie bardzo podobna do Twojej. Biorąc pod uwagę, że Holoubek podobał mi się właściwie zawsze i niemal w każdej roli wspomnę tylko o kilku moich ulubionych jego wcieleniach aktorskich: Kenig w "Prawie i pięści", gospodarz z "Salta", Woland w serialu "Mistrz i Małgorzata", Gustaw-Konrad w "Lawie" (bez Wielkiej Improwizacji w jego wykonaniu film Konwickiego straciłby znacznie na wartości), profesor z "Nieciekawej historii" (rola - wbrew tytułowi - ciekawa, podobnie ja i sam film). To tylko parę tych, które osobiście bardzo lubię, a jest przecież tyle innych: "Pętla", "Pożegnania", "Wspólny pokój", "Jutro premiera", "Szpital Przemienienia"... Długo by wymieniać.
W teatrze na żywo nigdy go nie widziałem, z kolei w Teatrze TV -choć grał i reżyserował naprawdę dużo - nie stworzył chyba jednak takich wybitnych kreacji, co niektórzy jego koledzy po fachu z podobnych roczników. Najlepiej zapamiętałem role, które zagrał w telewizyjnych spektaklach u końca kariery, tj. w "Trądzie w pałacu sprawiedliwości" oraz ostatni występ sceniczny, epizodyczny, ale i przejmujący: w "Wyzwoleniu", gdzie on - stary, wybitny aktor - żegnał się z publicznością grając właśnie Starego Aktora ("Mój ojciec był bohater, a ja jestem nic...").
Aktor wspaniały, który dzięki wielkiemu wyczuciu oraz specyficznemu i inteligentnemu poczuciu humoru potrafił nadać delikatny rys komediowy także tym postaciom, które absolutnie z komedii się nie wywodziły. Bohaterowie, których grał, bywali dystyngowani, często byli to inteligenci z dystansem do świata i rzeczywistości, nieraz tajemniczy, sceptyczni, przenikliwi, jak gdyby wiedzieli o życiu i ludziach więcej od innych. Jednocześnie - naznaczeni tym szczególnym dla Holoubka typem aktorstwa, który sprawiał, że każdy z nich tak naprawdę był kimś niepowtarzalnym, osobą z krwi i kości, choć z pozoru mogłoby się wydawać, iż to ciągle podobny typ postaci. Z pozoru... Gdy bowiem prześledzi się filmografię i zestawienie ról teatralnych widać wyraźnie, że był to aktor wszechstronny, umiejący poradzić sobie na wiele sposobów z przeróżnymi aktorskimi wyzwaniami.

_________________
My żyjemy!


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 6 marca 2018, 23:31 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 02 mar 2018
Posty: 579
Posty na Forum KP: 1403
Ja miałem możliwość obejrzenia Go na scenie w dwóch rolach, jako Rejenta Milczka w "Zemście" i Sir w "Garderobianym" ale myślę, że byłem na tyle niedorosły, że nie mogłem docenić Jego kreacji.

W Gustawie Holoubku najbardziej cenię Jego połączenie błyskotliwego poczucia humoru z iście pompatycznymi rolami. Dla mnie to przede wszystkim - "Lawa", "Pętla", "Szpital Przemienienia" i "Jutro premiera", ale fakt, każda rola była Kreacją.

_________________
"O, niech mnie diabli obedrą ze skóry"


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 7 marca 2018, 00:28 

Dołączył(a): 07 cze 2016
Posty: 3422
Posty na Forum KP: 537
Brunner napisał(a):
Ja miałem możliwość obejrzenia Go na scenie w dwóch rolach, jako Rejenta Milczka w "Zemście" i Sir w "Garderobianym"


Ja również te dwie role widziałem, z tą różnicą, że "Zemstę" oglądałem jako niedorostek na klasowej, szkolnej wyprawie do teatru, a "Garderobianego" już jako człowiek okrzepły w swoich planach na przyszłość. Miałem wtedy 16 lat, to był ten sam 1997 rok, ale wtedy zacząłem iść drogą, którą idę do dziś, więc choć byłem wówczas bardzo młody, uważam, że wtedy zaczynałem właśnie to, co robię w życiu. Było to juwenilne, ale już moje i zdecydowane.

Oprócz tych dwóch ról - James Tyrone w "Zmierzchu długiego dnia", Ojciec w "Domu wariatów" i Główny Bohater - alter ego Konwickiego w "Tak daleko, tak blisko". Te 5 ról widziałem na scenie. Niektóre nie jeden raz.

W tym okresie, dzięki założonemu w mojej parafii przez ówczesnego jej wikarego Parafialnemu Kołu Sympatyków Teatru Ateneum, miałem nieograniczoną możliwość wchodzenia na przedstawienia Ateneum na darmowe wejściówki. Dzięki temu "Garderobianego", "Tak daleko, tak blisko" oraz "Dom wariatów" widziałem ponad 10 razy, w sensie każde z nich z osobna ponad 10 razy. Pozwalało mi to obserwować Holoubka jak gra tę samą rolę w różne dni. Jak eksperymentuje z rolą. Jak wprowadza do niej pewne elementy, by za jakiś czas z nich zrezygnować. Obserwowanie, jak wielki aktor żongluje rolą, jak premiera wcale nie kończy u niego etapu prób i poszukiwań - było fascynujące.

"Tak daleko, tak blisko" oglądałem już po obejrzeniu filmu "Jak daleko stąd, jak blisko". Spektakl mnie zachwycał. Muzyka Koniecznego (ta sama, która w filmie leci z pozytywki w scenie z Jasiukiewiczem i w scenie tego dziwnego balu) wbijała mnie w fotel, Fronczewski jako Wirydycki sprawiał, że miałem ciarki, a Holoubek po prostu magnetyzował i fascynował. Po każdym razie wychodziłem półprzytomny z wrażenia i chyba po dziś dzień gdyby ktoś mnie zapytał, które z widzianych przedstawień zrobiło na mnie największe wrażenie - odparłbym, że "Tak daleko, tak blisko", z Ateneum, z 1998 roku. Szkoda, że nie zrobiono z tego Teatru Telewizji...

A sam Holoubek zawsze sprawiał na mnie lekko szatańskie wrażenie. Nie jako człowiek. Jako aktor. Mógł grać najpoczciwszego człowieka, a jak skłonił głowę, spojrzał, i lekko przeciągnął jakąś spółgłoskę - wychodził z niego demon. To, że Wojtyszko właśnie w nim zobaczył Wolanda - jest dla mnie absolutnie zrozumiałe. Jak Holoubek tam mówi o byciu świadkiem ukrzyżowania Jezusa! To jest i proste, i porażające, i cyniczne, i przejmujące. Cały Holoubek. Aktor idealny jak dla mnie na Króla Piekieł. :twisted: ;)

_________________
...i zdanżam na czas proszę pana! www.mariuszgorczynski.pl


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 7 marca 2018, 12:36 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 20 cze 2016
Posty: 1062
Posty na Forum KP: 6173
Rafal Dajbor napisał(a):
Uwiera mnie, gdy w licznych tekstach na Jego temat pisze się, że "zagrał parę dobrych ról w filmie, ale przede wszystkim teatr"... Nie umniejszając Jego teatralnej wielkości, którą miałem jeszcze okazję podziwiać wiele razy na scenie, nie zgadzam się z umniejszaniem Jego roli w kinie polskim!
Teza trudno weryfikowalna, trzeba by widzieć jego role teatralne w latach 60-70-tych. Nikt przecież nie umniejsza jego roli w kinie wychwalając jego brawurową grę w teatrze! Skąd możemy wiedzieć, że nie była o klasę lub nawet o dwie wyższa jednak na scenie niż w kinie?


Rafal Dajbor napisał(a):
Według mnie polska kinematografia BEZ Holoubka byłaby zupełnie innym zjawiskiem. Zwłaszcza, że jednym z najwybitniejszych przedstawicieli polskiej kinematografii jest Wojciech Jerzy Has.
Absolutnie nie mam zamiaru negować kunsztu Holoubka, ale nie można przecież wykluczyć, że Has spokojnie zaistniałby i bez niego.

Rafal Dajbor napisał(a):
Bez Holoubka nie zaistniałoby w znanej nam formie nie mniej słynne na świecie osobne kino Tadeusza Konwickiego.
A to już dość daleko idąca teza...


Rafal Dajbor napisał(a):
Nie wiem, czy pod koniec lat 60. XX wieku był jakiś inny aktor, który nie pokazując się nawet na ekranie, operując samym głosem, tak porywająco wzywałby Wołodyjowskiego słowami "Larum grają" jak Holoubek jako ksiądz Kamiński w "Panu Wołodyjowskim".
Paru może i by się znalazło (Łomnicki, Hańcza, Lutkiewicz, Duriasz itp.), ale faktycznie głos był głównym środkiem ekspresji Holoubka zarówno na scenie teatralnej, jaki na taśmie filmowej i był tu mistrzem nad mistrzami.

Rafal Dajbor napisał(a):
Moim zdaniem Holoubek to aktor tak samo filmowy, jak teatralny.
To już moim zdaniem za daleko idące stwierdzenie bo jak już pisałem trzeba tu polegać wyłącznie na opiniach tych co widzieli go w najlepszych momentach OBU karier.
(Sam widziałem go tylko raz na scenie, pod koniec jego życia, i nie było to coś, co warto by wspominać jakoś szczególnie. Oczywiście nie upoważnia mnie to do analizy jego teatralnej wartości - były to już czasy schyłkowe jego kariery i jego życia.)

Holoubek, jako znakomity aktor teatralny, osoba z wielką charyzmą, inteligencją - oczywiście dawał sobie radę i w kinie. Nawet gdy go obsadzano wbrew jego "wrodzonym warunkom", np. "Prawo i pięść". Nie znam nieudanej jego roli, tego to on nie umiał... Wiele kreacji jakie stworzył jest zachwycających i wręcz brawurowych, ale zaryzykuję mało naukową tezę, że: kino miało pewien kłopot z Holoubkiem. I chyba vice-versa?
Jego sposób gry był jednak mocno osadzony w teatralnym kodzie. Dla mnie najwspanialsze jego role: Gustaw/Konrad w "Lawie" (zawsze mi idą ciary w czasie WI) , czy kongenialny w jego wykonaniu Profesor Tutka, gospodarz w "Salcie", "profesor" w GiF, Woland w MiM, Maks w JDSJB, dr Gotard w JpK to są przecież role albo wręcz wprost teatralne lub leżące mocno poza realizmem. On czuł teatr, a teatr czuł jego. Tak jakoś mi się wydaje, a on sam chyba myślał podobnie.

Chodzono do kina na Holoubka? Raczej rzadko... Znakomita większość jego ról w kinie, to jednak role drugoplanowe.
Kompletne jego przeciwieństwo-Cybulski miał słabą dykcję, z techniką był mocno na bakier, praktycznie wręcz amator, ale dla kina polskiego znaczył, o dziwo, zdecydowanie więcej - bo był do filmu niejako stworzony (o jego pracy w tatrze krążą do dzisiaj anegdoty). Najważniejsza nagroda dla młodych aktorów nosi imię Zbyszka Cybulskiego, stąd można by wysnuć wniosek, że to raczej on stał się busolą w kinie niż teatralny perfekcjonizm i inteligencka charyzma, znakomity głos itp...

Kończąc, absolutnie doceniam i uwielbiam role filmowe Holoubka, ale chcę wierzyć, że w teatrze zrobił JESZCZE o niebo więcej. Liczne przekazy krytyków, znawców sztuki zdają się o tym świadczyć.
W takim wypadku zrównywanie:
"aktor tak samo filmowy, jak teatralny" mogłoby być dla Niego , dla historii teatru polskiego, i dla nas widzów, wręcz dość krzywdzące. Pamiętajmy, że kiedyś rola teatru była skrajnie inna (silniejsza) niż dzisiaj. Ale jak pisałem na początku, nie można tego za bardzo zweryfikować samemu. Zostaje przeczucie... :)
Wydaje mi się, że jednak Holoubek był absolutnym człowiekiem teatru i siedział on głęboko w jego genach, a do kina wskakiwał co najwyżej w wolnych chwilach, ot tak, dla rozrywki... :)


Ostatnio edytowano 7 marca 2018, 13:01 przez Chojrak, łącznie edytowano 2 razy

Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 7 marca 2018, 12:51 

Dołączył(a): 07 cze 2016
Posty: 3422
Posty na Forum KP: 537
Dziękuję za długą i rozbudowaną polemikę, pozostaję przy swoim zdaniu.

To jeszcze mała anegdota, którą opowiedział mi śp. Jan Prochyra, a jemu samemu opowiedział ją jej uczestnik, Zbigniew Zapasiewicz.

Pierwsze dni stanu wojennego. Zapasiewicz wsiada do taksówki. Taksówkarz jest rozentuzjazmowany widząc Zapasiewicza i wywiązuje się taki mniej więcej dialog:

Taksówkarz: Wy aktorzy, to jesteście naprawdę porządni ludzie, panie Zapasiewicz. Słyszałem, że pan Łomnicki pierd...ął legitymacją partyjną!
Zapasiewicz: Tak, to prawda, Łomnicki odszedł z PZPR.
Taksówkarz: No właśnie, a jeszcze słyszałem, że i pan Dmochowski pierd...ął legitymacją partyjną!
Zapasiewicz: Tak, Mariusz też wystąpił z PZPR.
Taksówkarz: No, i jeszcze słyszałem, że pan Holoubek pierd...ął legitymacją!
Zapasiewicz: Nie, to już nie tak, Gustaw nigdy nie był partyjny, był natomiast posłem i zrezygnował z mandatu posła.
Taksówkarz: No ja mówię, że wy aktorzy to jesteście naprawdę porządni ludzie! Nie mógł pan Holoubek pierd...ąć legitymacją, to pierd...ął tym czym mógł!

:)

_________________
...i zdanżam na czas proszę pana! www.mariuszgorczynski.pl


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 7 marca 2018, 13:05 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 10 cze 2016
Posty: 1497
Posty na Forum KP: 2675
Uwielbiałem ten charakterystyczny dystans, z jakim Gustaw Holoubek podchodził do swojej każdej roli.

_________________
Film to życie, z którego wymazano plamy nudy - Alfred Hitchcock.


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 7 marca 2018, 13:11 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 20 cze 2016
Posty: 1062
Posty na Forum KP: 6173
Rafal Dajbor napisał(a):
To, że Wojtyszko właśnie w nim zobaczył Wolanda - jest dla mnie absolutnie zrozumiałe. Jak Holoubek tam mówi o byciu świadkiem ukrzyżowania Jezusa! To jest i proste, i porażające, i cyniczne, i przejmujące. Cały Holoubek. Aktor idealny jak dla mnie na Króla Piekieł. :twisted: ;)
Tak, Woland był rolą napisaną jakby dla niego. Trudno sobie wyobrazić kogokolwiek lepiej to grającego. On tam nie tyle gra Wolanda, on JEST Wolandem.


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 7 marca 2018, 13:12 

Dołączył(a): 07 cze 2016
Posty: 3422
Posty na Forum KP: 537
Holt_ napisał(a):
Uwielbiałem ten charakterystyczny dystans, z jakim Gustaw Holoubek podchodził do swojej każdej roli.


Bo i on sam był zwolennikiem gry z pewnym dystansem. Chyba mnie pamięć nie myli, że to właśnie Holoubek był autorem zdania, że gdyby aktor nie umiał pracować z dystansem, to grając Otella musiałby codziennie uśmiercać przez uduszenie jakąś swoją koleżankę-Desdemonę. :)

Takim aktorem z dystansem był także Andrzej Łapicki. Tyle tylko, że o ile widząc Łapickiego na ekranie miałem wrażenie, że gra z aż takim dystansem, że rola staje się spłycona, a aktor generalnie ma w dupie to co robi, o tyle w przypadku Holoubka nigdy nie odczuwałem, by ów dystans powodował ślizganie się po wierzchu roli. Oczywiście to tylko moje odczucia.

_________________
...i zdanżam na czas proszę pana! www.mariuszgorczynski.pl


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 7 marca 2018, 13:17 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 07 cze 2016
Posty: 3234
Lokalizacja: Szczecin
Posty na Forum KP: 6471
Rafal Dajbor napisał(a):
"Tak daleko, tak blisko" oglądałem już po obejrzeniu filmu "Jak daleko stąd, jak blisko". Spektakl mnie zachwycał. Muzyka Koniecznego (ta sama, która w filmie leci z pozytywki w scenie z Jasiukiewiczem i w scenie tego dziwnego balu) wbijała mnie w fotel, Fronczewski jako Wirydycki sprawiał, że miałem ciarki, a Holoubek po prostu magnetyzował i fascynował. Po każdym razie wychodziłem półprzytomny z wrażenia i chyba po dziś dzień gdyby ktoś mnie zapytał, które z widzianych przedstawień zrobiło na mnie największe wrażenie - odparłbym, że "Tak daleko, tak blisko", z Ateneum, z 1998 roku. Szkoda, że nie zrobiono z tego Teatru Telewizji...


Kiedy czytam co piszesz o tym przedstawieniu, to również bardzo żałuję, że nie zrobiono tego także w TV, bo wygląda na to, że to była naprawdę duża rzecz.

_________________
My żyjemy!


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 7 marca 2018, 13:29 

Dołączył(a): 07 cze 2016
Posty: 3422
Posty na Forum KP: 537
Była. Mimo, że było to rok po rozpoczęciu "nowej ery" w polskim teatrze (teatrolodzy jako cezurę podają rok 1997 i początek kariery Grzegorza Jarzyny) i krytycy generalnie i gremialnie zachwycali się "młodymi zdolnymi", spektakl miał świetne recenzje. Pamiętam, że będąc na Starych Powązkach 1 listopada bodajże w 1999 roku podszedłem do kwestującego wraz z żoną, Marią Pakulnis, reżysera tego przedstawienia, śp. Krzysztofa Zaleskiego i powiedziałem mu, że to powinno być zrobione dla telewizji. Odpowiedział mi, że miło mu to słyszeć, ale nie ma na to szans.

Spektakl był fascynujący. Zaleski oparł scenariusz na kilku powieściach Konwickiego. Przedstawienie składało się z kolejnych obrazów, które z grubsza składały się na kilka momentów w historii Polski - lata przedwojenne i stalinizm w części pierwszej spektaklu (sama wojna była pominięta, zasugerowana tylko pewnymi obrazami, co było świetnym zabiegiem, bo pokazywało wojnę w jej skutkach, a nie w jej przebiegu), a po antrakcie - lata "małej stabilizacji", stan wojenny i okres po 1989 roku.

Aktorzy grali tak, że szczęka opadała. O Holoubku i Fronczewskim już wspominałem. Ale do dziś pamiętam Andrzeja Zielińskiego, Mariana Kociniaka, Marka Lewandowskiego (który wpadał na scenę z tekstem "Zocha złamała cipę" - nie pamiętam już w której powieści Konwickiego padają te słowa - wywołując rechot na widowni, a ten rechot za chwilę zamierał w gardłach), Janusza Michałowskiego. Wspaniały był Jan Kociniak jako były UB-ek, świetnie usadowiony po przemianie ustrojowej, Marian Glinka jako ZOMO-wiec, Magdalena Wójcik w przepięknej scenie, w której pokazywała się topless, ale tak, że było to piękne i poetyckie, a nie wulgarne. Wspaniały był Henryk Łapiński jako niewidomy pianista w knajpie, Dominika Ostałowska jako alkoholiczka, Jan Matyjaszkiewicz jako złamany i wdeptany w ziemię były prominent. 20 lat minęło, a ja wciąż potrafię przypomnieć sobie całe fragmenty, odtworzyć je z pamięci.

No i ilu już nie ma wśród nas. Reżyser Zaleski, Holoubek, Matyjaszkiewicz, Glinka, obaj Kociniakowie...

_________________
...i zdanżam na czas proszę pana! www.mariuszgorczynski.pl


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 8 marca 2018, 11:11 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 20 cze 2016
Posty: 1062
Posty na Forum KP: 6173
Rafal Dajbor napisał(a):
... Fronczewski jako Wirydycki sprawiał, że miałem ciarki, a Holoubek po prostu magnetyzował i fascynował. Po każdym razie wychodziłem półprzytomny z wrażenia i...

Tylko pozazdrościć takich wspomnień.
Widać jak zupełnie inaczej i głębiej może oddziaływać teatr w porównaniu z kinem. Na deskach scenicznych nie da się oszukać żadną "postprodukcją", albo aktor złapie za gardło, albo nie... Holoubek z pewnością to potrafił, do tego jak sam piszesz, każde przedstawienie było samoistnym i różniącym się dziełem sztuki. Znając Holoubka wyłącznie z jego ról filmowych tracimy pewnie z 80% jego kunsztu i tylko o to mi chodziło w naszym sporze. Ty możesz to ocenić lepiej, bo widziałeś go znakomicie w obu tych wcieleniach, ja nie.


Góra
 Zobacz profil  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 21 ]  Przejdź na stronę... 1, 2  Następna

Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 6 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
cron
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
Powered by: - HOSTINGHOUSE