Chojrak napisał(a):
Rafal Dajbor napisał(a):
Dla mnie pewnym miernikiem jest jednak pamięć "wydawnicza"... Holoubek, Łomnicki, Sheybal, Wilhelmi, Hanin, Gliński, Mularczyk, Kalina Jędrusik, Janczar... Ba - nawet aktor drugoplanowy jakim był Marian Rułka doczekali się książek o sobie. Mariusz Gorczyński (też drugoplanowiec przecież) ma stronę internetową...
Książkę może wydać dzisiaj każdy, a o stronie www już nie wspominam... To nie jest miara popularności. Zresztą trudno uznawać Gorczyńskiego, czy Rułkę za zapomnianych, oni po prostu byli i są nieznani, co jest dolą setek, często znakomitych aktorów, którzy nie mieli szczęścia dostać się do filmu, serialu, radia, etc.
Bardzo fajnie, że daje się jakieś świadectwo ich istnienia, ale nie liczmy na jakieś spektakularne cuda...
Nie czarujmy się, większość aktorów z PRL-u jest zapomniana dzisiaj przez współczesnych. Z kolei malutka grupka pasjonatów (jak my tutaj) z pewnością nie zapomniała o tak nietuzinkowej osobowości jak Fetting. I to niezależnie, czy ma swoją stronę w necie i ile o nim wydano książek.
A mnie się wydaje, że akurat zaproponowany przez Rafała miernik wydawniczy jest bardzo dobry i wiele mówi, czy dane nazwisko "żyje". I nie ma znaczenie, że dziś każdy może sobie wydać książkę, bo sposób wydania i marka wydawcy też się liczą. Oczywiście trzeba to zróżnicować, bo czym innym jest sytuacja, gdy staraniem córki w niszowej oficynie ukazuje się książka-laurka (przypadek książki o Wieńczysławie Glińskim) lub uniwersyteckie wydawnictwo wydaje nudną biografię aktora o której mało kto usłyszy (Sheybal), a czym innym gdy znane wydawnictwo inwestuje w promocję i autora, któremu się zleca napisanie poważnej biografii, a ten poświęca na to kilka lat (to przypadek książki Znaku o Cybulskim). I w tym sensie to jest znaczące i wiele mówiące, po prostu takich prawdziwych legend aktorskich polskiego kina jest zaledwie kilka, to jest pewnie Cybulski i Jędrusik, w mniejszym wymiarze Wilhelmi, Czyżewska, na innym poziomie Holoubek i Łomnicki... Chociaż to także znaczące, że po książce żony Łomnickiego nikt więcej nie porwał się na książkę o nim, już kiedyś o tym pisaliśmy na tym forum. Ale sądzę, że sytuację w której jakiś człowiek zafascynowany daną postacią doprowadza do zrobienia o niej książki czy filmu też o czymś świadczy, też jest potencjalnym zaczątkiem legendy, albo przynajmniej ocalenia od całkowitego zapomnienia. Trochę jak z Teresą Tuszyńską, która przez lata w historii polskiego kina praktycznie nie istniała, a teraz dzięki inicjatywie niewielkiej grupy na nowo została osadzona w kinie lat 90. i jest pewnie dziś lepiej rozpoznawalna niż 15 lat temu.
A swoją drogą to naprawdę Marian Rułka ma książkę o sobie? Pierwsze słyszę! Kiedy wyszła, kto jest autorem, gdzie ją można dostać?