Wygląda na to, że kolejny wielki aktor polskiego kina nie miał jeszcze tematu na Forum. Zakładam więc, bo mamy właśnie 15 rocznicę śmierci Leona Niemczyka.
Był to jeden z niewielu polskich aktorów tamtego pokolenia, który w pewnym momencie, mając 56 lat, czyli nie osiągnąwszy jeszcze wieku emerytalnego, porzucił etat w teatrze i całkowicie poświęcił swoją twórczość aktorstwu filmowemu. Byli tacy, którzy zarzucali mu rozmienienie się na drobne. Twierdzący, że role w "Nożu w wodzie" i "Pociągu" pokazywały, że to aktor od wielkich, głównych ról, który rozbabrał swój talent na setki epizodów i ról w podrzędnych filmach. Osobiście doskonale Leona Niemczyka rozumiem. Czerpał po prostu przyjemność z uprawiania tego zawodu, traktował film jak rodzaj przygody, co uwolniło go od mozołu "kierowania swoją karierą", a umożliwiło przyjemne życie i dobre zarobki. Leon Niemczyk szczycił się tym, że nigdy nie odrzucił roli, bo scenariusz słaby, bo reżyser niedobry, bo rola za mała i podkreślał, że jedynym czynnikiem decydującym o tym, że odmawiał roli w filmie był kalendarz, czyli to, że miał dany termin już zarezerwowany na inny plan zdjęciowy.
Strasznie żałuję, że nie udało mi się z nim spotkać. Odbyliśmy chyba z 10 rozmów telefonicznych w czasie, gdy pisałem pracę magisterską o księdzu Orzechowskim, z którym Niemczyk grał w "Złotopolskich". Był bardzo chętny na spotkanie, podobnie entuzjastycznie zareagował na to, że chcę go zapytać także o Mariusza Gorczyńskiego, o którym powiedział kilka ciepłych słów. Zanotowałem je i w tym roku wrzuciłem na stronę, zaznaczając, że miał to być tylko wstęp do wypowiedzi, której już nie udało się uzyskać. Niestety, na przeszkodzie spotkaniu stawał właśnie ów napięty kalendarz Pana Leona. Potem nagle przestał odbierać telefon, a w mediach pojawiły się wówczas informacje o jego chorobie. Już nie dzwoniłem więcej i ze smutkiem przeczytałem wiadomość o jego śmierci. Świetny aktor, mistrz i epizodu, i aktorstwa filmowego w ogóle. Nigdy nie zaangażowali go Wajda, Kieślowski, Zanussi. Ale angażowali go Has, Kawalerowicz, Lynch. Miał w filmografii mistrzów i debiutantów. Był prawdziwym zawodowcem polskiego kina. Fachmanem, który robił swoje i nie wybrzydzał w rolach.
_________________ ...i zdanżam na czas proszę pana! www.mariuszgorczynski.pl
|