Forum Polskiego Kina

Teraz jest 22 grudnia 2024, 08:17

Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 17 ]  Przejdź na stronę... 1, 2  Następna
Autor Wiadomość
 Tytuł: Roman Wilhelmi
PostNapisane: 2 listopada 2021, 18:24 

Dołączył(a): 07 cze 2016
Posty: 3422
Posty na Forum KP: 537
Z pewnym zdziwieniem zauważyłem, że Roman Wilhelmi, aktor wyjątkowo ważny w dziejach polskiego kina, a także teatru - gdzie uznawany jest za najwybitniejszego aktora "witkacowskiego" nie doczekał się jeszcze swojego tematu na Forum. Jutro - 30 rocznica śmierci Wilhelmiego, więc z tej okazji pozwalam sobie taki temat założyć.
Jakim był aktorem? Czy wielkim? Chyba to miano do niego nie pasowało. A czy wybitnym? Tego akurat słowa bym użył. Na pewno był jedyny w swoim rodzaju - role tworzył w sposób bardzo... "biologiczny". Tkając je w dużej mierze z cielesności - z mimiki, którą miał bardzo plastyczną, potrafił uśmiechać się jak subtelny poeta, a potrafił także w jednej chwili, wydawałoby się takim samym uśmiechem, zrobić ze swojej twarzy wstrętną maskę chama. Z rozmaitych dźwięków - śmiechów, warknięć, chrząknięć, smarknięć - nie bał się takich środków wyrazu. Był niewysoki, ale bardzo męski - z szerokimi barami, owłosioną klatką piersiową - i tym także potrafił grać na dwa sposoby - umiał być męski w sposób jednocześnie seksualny i szarmancki, a potrafił być w tym także ohydny i obleśny. Gdy byłem młodszy, mniej rozumiejący i czujący ludzką seksualność, nie umiałem tego rysu aktorstwa Wilhelmiego nazwać, ale zawsze tak go odbierałem - kojarzył mi się z aktorem bardzo mocno grającym swoją seksualnością, cielesnością, płciowością.
Od "Krzyżaków" Forda do "Błękitnej nuty" Żuławskiego upłynęło tylko 30 lat. To niewiele. Ale w ciągu tych lat Wilhelmi stworzył na ekranie kilka ról, które uformowały wizerunek polskiego aktorstwa filmowego drugiej połowy XX wieku. Myśląc o takich rolach - przywołuję zwłaszcza Fornalskiego w "Zaklętych rewirach", Zarembę w "Sprawie Gorgonowej", Jana w "Ćmie", Irona Idema w "Wojnie światów - następnym stuleciu" i przede wszystkim - dwie wielkie role serialowe - Nikodema Dyzmę i Stanisława Anioła. Tę pierwszą zagrał, choć nie chciał. Przyjął ją z aktorskiej zawiści, gdy skłamano mu, że wobec jego odmowy Rybkowski da ją Stuhrowi. Tę drugą - przyjął, gdy Barei odmówił Krzysztof Kowalewski.
Ciekawe, że w latach 70. widziano w Wilhelmim wykonawcę ról w ambitnym kinie artystycznym, a w następnej dekadzie upodobało go sobie "kino popularne" przenoszące na polski grunt gatunki znane z kina zachodniego, a więc romansidło z wątkiem narkotykowym w tle ("Zapach psiej sierści"), horror z silnie rozbudowanym wątkiem erotycznym ("Widziadło"), fantasy a la Indiana Jones ("Klątwa doliny węży"), film akcji o "samotnym mścicielu" ("Prywatne śledztwo"). Z tych wszystkich tytułów broni się dziś moim zdaniem tylko "Prywatne śledztwo", pozostałe są raczej.... niezamierzenie komiczne.
Miałem 10 lat gdy zmarł, ale dane mi było poznać chyba kilkudziesięcioro jego znajomych. Z rozmów wyłonił mi się obraz tajemniczego faceta, o którym wielu niby bliskich znajomych wiedziało zdumiewająco niewiele. Do dziś krążą o nim najrozmaitsze opowieści, anegdoty, historie... Niektórzy twierdzą, że to właśnie Wilhelmi, a nie Himilsbach - miał propozycję głównej roli w angielskim filmie i odmówił, by nie zostać "jak ch.. z tym angielskim". Wg innej krążącej wciąż opowieści zmarł wcale nie na nowotwór, ale na AIDS, co zostało skrupulatnie zakamuflowane rzekomym nowotworem, by nikt nigdy nie łączył tego "symbolu męskości polskiego kina", którym był Wilhelmi z "pedalską chorobą", za którą w 1991 roku uchodziło AIDS. Wg jeszcze innej śmierć nie pozwoliła mu zrealizować jakichś podobno wystrzałowych propozycji z Zachodu, które napłynęły po roli z Sophie Marceau w "Błękitnej nucie" Żuławskiego, a które uczyniłyby go gwiazdorem kina co najmniej europejskiego, jeśli nie światowego. Co z tego jest prawdą, a co środowiskową opowieścią - tego do końca nie wie nikt.
W każdym razie jeden z moich przyjaciół leży na cmentarzu w Wilanowie. Jeżdżę tam co roku w okolicach 1 listopada i zawsze przy okazji zabieram mały zniczyk dla Wilhelmiego i nie wyobrażam sobie do niego nie zajrzeć. Niewątpliwie cały ten Wilhelmi jednak coś w sobie miał. :-)

_________________
...i zdanżam na czas proszę pana! www.mariuszgorczynski.pl


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 2 listopada 2021, 20:59 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 07 cze 2016
Posty: 3234
Lokalizacja: Szczecin
Posty na Forum KP: 6471
Wiele dodać się nie da do tego, co napisałeś. Wspomniałeś zarówno o cechach charakterystycznych aktorstwa Wihelmiego, jak o jego cechach charakteru, które na to aktorstwo wpływ miały niewątpliwy.
To jeden z moich ulubionych aktorów. Był świetny w zasadzie wszędzie, gdzie się pojawił, ale mój top Wihelmiego to Dyzma, Fornalski i Proctor w spektaklu "Czarownice z Salem".
Wiele razy czytałem o tym, że gdyby Wilhelmi urodził się w USA, to zrobiłby gigantyczną karierę w Hollywood. Bardzo możliwe, to był aktor "amerykański" w dobrym tego słowa znaczeniu, który właśnie tak, jak mówisz, "biologicznie" wręcz wchodził w rolę. Było w nim coś z Marlona Brando, Ala Pacino, Roberta de Niro. Ale nade wszystko był Wilhelmi sobą i w swym aktorstwie był niepowtarzalny.
Odszedł zbyt szybko, bo też i szybko i intensywnie żył, a jego gra była naznaczona tą intensywnością. Nie żyje od dawna, ale postacie, które stworzył, wciąż są pełne życia.
Może dziś nawet bardziej niż kiedyś.

_________________
My żyjemy!


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 2 listopada 2021, 21:19 

Dołączył(a): 12 cze 2016
Posty: 282
Posty na Forum KP: 127
Podobno do babki w aptece potrafił powiedzieć "cipek, daj mi coś na ból głowy".


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 3 listopada 2021, 01:31 

Dołączył(a): 04 wrz 2016
Posty: 209
Lokalizacja: Poznań
Ja lubię jego role w trochę mniej popularnych filmach, a mianowicie "Mniejsze niebo" Morgensterna, gdzie na własne życzenie postanawia zamieszkać na dworcu we Wrocławiu; "Okolice spokojnego morza" gdzie dręczy go dylemat między tym co bardziej kocha- morze czy rodzinę.
Zawsze z chęcią obejrzę też "Rykowisko" i "Prywatne śledztwo".

_________________
Sztuka jest sztuka!


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 3 listopada 2021, 10:41 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 17 sie 2021
Posty: 51
Do wymienionych powyżej ról dorzuciłbym "Ćmę" i "Kolację na cztery ręce", gdzie brawurowo zagrał Hendla u boku Gajosa i Treli. Znakomity aktor, choć ciągle nie do końca zgłębiona osobowość. Ponoć perfekcjonista do bólu, co niestety nie przysparzało mu sympatii w środowisku...

_________________
Death? What do you know about death?
Sgt. Bob Barnes.


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 3 listopada 2021, 10:55 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 10 cze 2016
Posty: 1497
Posty na Forum KP: 2675
Ja napiszę o tych jego rolach, których nie widziałem, a żałuję.
Nie widziałem jego McMurphy'ego w teatralnym "Locie nad kukułczym gniazdem", bo bylem, powiedzmy, zdecydowanie za mały na teatr. A żałuję bo Wilhelmi do tej roli był stworzony, nie na darmo czasami mowiono o nim "polski Nicholson" (choc w gruncie rzeczy to spłycenie i to duże).
I jeszcze nie widziałem tego, czego nikt nie widział mianowicie Wilhelmiego jako Filipa Merynosa w adaptacji "Złego" a takie plany ponoć były. Myślę ze jego Merynos to byłaby kreacja porownywalna z Fornalskim i Dyzmą.

A poza tym warto przypomnieć jego występ z Igą Cembrzyńską w telewizyjnej składance amerykanskich standardow swingowych "Podróz sentymentalna" z 1977 roku. Pani Iga wspominala swoją rozmowę z Wilhelmim:
- Igunia, co taka smutna jesteś?
- A wiesz, Romeczku, robie taki program z piosenkami i nie mogę znalezc odpowiedniego partnera...
- Ale ty chcesz mnie obrazić? Juz masz.
- Ale Romeczku, ty nie umiesz spiewać!
- A co to za problem? To się nauczę.

I trzeba przyznać, ze nie zle sie nauczyl.

I jeszcze przypomnę bardzo ladną Kobrę z Teatru TV pt "Kat czeka niecierpliwie", gdzie zagrał z Beatą Tyszkiewicz, grając znakomicie rolę prywatnego detektywa "Slima" Callaghana....

_________________
Film to życie, z którego wymazano plamy nudy - Alfred Hitchcock.


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 3 listopada 2021, 18:47 

Dołączył(a): 07 cze 2016
Posty: 3422
Posty na Forum KP: 537
Teatr Telewizji to w ogóle w filmografii Wilhelmiego potężny rozdział. "Kolacja na cztery ręce" jest kapitalna, natomiast mnie najbardziej Wilhelmi zachwycił w "Lękach porannych". Polecam szczerze, jeśli ktoś ma dostęp do tego spektaklu.

A z ról przez Wilhelmiego niezagranych - w "Filmie", na drugiej stronie, w zapowiedzi, że za chwilę ruszą zdjęcia do filmu "Trójkąt bermudzki", w obsadzie głównych ról podani są Jan Peszek, Marian Kociniak i Roman Wilhelmi. Ciekawe, czy słynny w aktorskim środowisku konflikt na linii Kociniak-Wilhelmi sprawił, że Wójcik niejako musiał wymienić jednego z nich. Niedawno pytałem o to Peszka, ale cała sprawa w ogóle nie była mu znana.

_________________
...i zdanżam na czas proszę pana! www.mariuszgorczynski.pl


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 4 listopada 2021, 12:32 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 08 cze 2016
Posty: 82
MARAS napisał(a):
Ja lubię jego role w trochę mniej popularnych filmach, a mianowicie "Mniejsze niebo" Morgensterna


Fajnie, że przypomniałeś ten film, bo od razu przypomniała mi się pewna ciekawostka. Nieżyjący już Roman Zieliński - znany na pewno wszystkim mieszkańcom Wrocławia jako kibic Śląska, dziennikarz i ogółem dość kontrowersyjna postać napisał w połowie lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia dwie książki poświęcone subkulturze kibicowskiej w Polsce. Jeden rozdział jednej z tych publikacji opowiada o tym, jak fanom wrocławskiego klubu zaproponowano udział w filmie - miała być kręcona scena w której kibice odjeżdżają lub wracają z meczu (tego już dokładnie nie pamiętam). Na dworcu zjawili się w liczbie ok. 100 osób i jako, że kręcenie filmów zwykle polega na oczekiwaniu na klaps siedzieli i przez większość dnia zdjęciowego nudzili się. W pewnym momencie na dworzec wjechał pociąg z radzieckimi żołnierzami. Pojawiły się w stosunku do nich nieprzychylne okrzyki, ktoś znalazł kredę i wymalował wagony antysystemowymi hasłami. Oczywiście pojawiła się milicja, zapowiadało się bardzo nieprzyjemnie, ale w pewnym momencie do zdumionych funkcjonariuszy podszedł ktoś z ekipy filmowej i oznajmił im "proszę panów - my tu kręcimy film". Po tych słowach sołdaci jeszcze trochę musieli się nasłuchać co nieco na swój temat :). Przez wiele lat nie mogłem ustalić co to mogła być za produkcja, ale niedawno odkryłem, że to było właśnie "Mniejsze niebo"/

_________________
Jaki spirytus???


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 4 listopada 2021, 14:32 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 07 cze 2016
Posty: 3234
Lokalizacja: Szczecin
Posty na Forum KP: 6471
Ja z "Mniejszym niebem" mam pewien problem. Podoba mi się w nim Wilhelmi, sam film ogólnie też, aczkolwiek mam wrażenie pewnej sztuczności, nie tyle samego problemu (bo on jest dość uniwersalny), co pokazania go w tych akurat realiach. Morgenstern zaadaptował powieść brytyjskiego pisarza i jestem w stanie uwierzyć, że Brytyjczyk w latach 60. czy 70. minionego wieku mógłby sobie zamieszkać na dworcu. Ale Polak na przełomie dekad 70/80? Nie oszukujmy się, polskie dworce i brytyjskie to w tamtych czasach była nieco inna bajka i po prostu nie bardzo mnie przekonuje postępowanie akurat tego naszego rodzimego bohatera. Wyczuwam pewną może nie anachroniczność, co "arzeczywistość". Aczkolwiek jak wspomniałem na wstępie - filmu z tego powodu nie przekreślam, bo jest dobrze zagrany i mówi o sprawach ważnych.

_________________
My żyjemy!


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 4 listopada 2021, 21:45 

Dołączył(a): 07 cze 2016
Posty: 3422
Posty na Forum KP: 537
Karel, coś w tym pewnie jest, ale jednak pamiętajmy, że fabularny film kinowy nie musi odpowiadać realiom z stopniu odwzorowującym, jak w telenoweli. W końcu np. taki film, jak "Zabij mnie glino" dla przykładu polubiliśmy właśnie za totalne oderwanie od realiów pracy MO na rzecz kina akcji z gliniarzem w amerykańskim stylu. :-)

A propos tego rodzaju rozważań o tym, na ile kino jest odwzorowaniem rzeczywistości i realiów, a na ile czystą kreacją przypomina mi się anegdota, jedna z tych, co to już dziś, po latach, nie wiadomo kogo dotyczyła ani kim był rozmówca.... W każdym razie rzecz dotyczyła jakiegoś francuskiego reżysera, który mówił, że chce nakręcić film o życiu Charlesa Aznavoura. Zwierzał się z tego innemu filmowcowi mówiąc, że nie wie komu zaproponować główną rolę, bo na pewno Alain Delon byłby świetny i kasowy, ale te same warunki spełnia Jean-Paul Belmondo. Na co ów rozmówca mówi: "Ale przecież Aznavour to nie tylko piosenkarz, ale i aktor. Dlaczego po prostu nie weźmiesz Aznavoura?". A na to zapytany: "Nie żartuj, to w ogóle nie ten typ aktora o który mi chodzi, a do tego on jest do tej roli stanowczo za niski". :-)

_________________
...i zdanżam na czas proszę pana! www.mariuszgorczynski.pl


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 4 listopada 2021, 22:53 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 07 cze 2016
Posty: 3234
Lokalizacja: Szczecin
Posty na Forum KP: 6471
Rafal Dajbor napisał(a):
Karel, coś w tym pewnie jest, ale jednak pamiętajmy, że fabularny film kinowy nie musi odpowiadać realiom z stopniu odwzorowującym, jak w telenoweli. W końcu np. taki film, jak "Zabij mnie glino" dla przykładu polubiliśmy właśnie za totalne oderwanie od realiów pracy MO na rzecz kina akcji z gliniarzem w amerykańskim stylu. :-)


Szczerze mówiąc, nie mam wrażenia, by telenowele odzwierciedlały wzorowo rzeczywistość. One ją przeważnie raczej mocno lukrują i naginają...
"Zabije mnie, glino" to kino mimo wszystko gatunkowe, rozrywkowe, od którego oczekuje się czegoś innego. Nie mam więc uwag do np. "Jak rozpętałem drugą wojnę światową" czy "Giuseppe w Warszawie", że w niewystarczający sposób pokazują grozę wojny i okupacji. Ale od kina artystycznego, z ambicjami i realistycznego w swoim wyrazie, wymagam jednak nieco więcej.

_________________
My żyjemy!


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 4 listopada 2021, 23:20 

Dołączył(a): 07 cze 2016
Posty: 3422
Posty na Forum KP: 537
Ale mimo wszystko wydaje mi się, że nawet jeśli w realiach PRL-u takie zamieszkanie na dworcu mogłoby być niemożliwe, to ta opowieść się broni. W dużej mierze właśnie aktorstwem Wilhelmiego, który zagrał tę rolę na takim ściszeniu, skupieniu.

Jakiś czas temu natomiast "zafundowałem" sobie przy którejś z powtórek na Kino Polska "Ćmę". Na ten film trzeba mieć nastrój i w ogóle jakieś takie... nastawienie, że będzie mocno, boleśnie i depresyjnie, bo bez tego można się nieco zdołować.

_________________
...i zdanżam na czas proszę pana! www.mariuszgorczynski.pl


Góra
 Zobacz profil  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 17 ]  Przejdź na stronę... 1, 2  Następna

Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 3 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
Powered by: - HOSTINGHOUSE