Chojrak napisał(a):
Dałbyś Marsjaninowi "Co mi zrobisz..." jako wzorcowy przykład budowy narracji filmowej?
Marsjaninowi
... jako wzorcowy nie, ale jako przykład pewnego odejścia od schematu w narracji, jak najbardziej. Sam K.T. Toeplitz zwrócił uwagę na nowoczesność konstrukcji scenariusza. Przypuszczam, że chodziło między innymi o to przełamanie i zmianę postaci wiodącej. Najpierw na pierwszym planie Krzakoski, potem Ferde...za to Z.Kałużynski wytknął właśnie to jako błąd w filmie Barei, ale po za jeszcze jedną krytyczną uwagą, bardzo chwalił...
Sebastian999 napisał(a):
Dla mnie walor, nadawało to [niechlujność] całości posmaku autentyczności i pasowało do tej poszarpanej fabuły ...
Chojrak napisał(a):
Tak, po za tym tempo w tych filmach jest tak wielkie, dialogi tak śmieszne, że widz za bardzo nie ma czasu na dywagacje o koherentności fabuły, czy plastyce zdjęć. Ale to, co nam nie przeszkadza, nie oznacza jeszcze, że tego NIE MA.
Jan Laskowski był już przecież uznanym operatorem. Miał na koncie tak ciekawe projekty jak ,,Pociąg", ,,Ostatni dzień lata", ,,Do widzenia, do jutra" czy ,,Barierę". W ,,Co mi zrobisz jak mnie złapiesz" kręcił z ręki, bo taki miał właśnie zamysł na ten film Bareja. Osobiście sceny paryskie uważam za bardzo ładne wizualnie
Chojrak napisał(a):
Dodatkowo hermetyczność tych dzieł powiększa brawurowa metoda w nich przyjęta przez reżysera. Bareja bardzo często przenosi gagi z warstwy wizualnej jedynie na rzecz werbalnej. Owszem jest pokazany anturaż, ale główna siła leży w dialogach. To jakby kompletne odwrócenie tego, od czego kino wyszło - kina niemego z Chaplinem i Busterem Keatonem na czele.
Tam o wiele ważniejsze jest to co słychać, niż to co widać.
Niewątpliwie język jest siłą przewodnią tych najbardziej barejowskich filmów reżysera Barei...
ale jak sam wiesz, również w inny sposób starał się coś przekazać czy rozśmieszyć odbiorcę...
W ,,CMZJMZ" na przykład :
- całowanie Krzakoskiego z Dudałą z tymi cmoknięciami i czerwonymi twarzami jak żywo przypminające powitania najwyższych prominentów
- grzebiący bez przerwy w nosie Dudała -wspominał o tym przy innej okazji przez Rafał Dajbor
- Mrugała wchodzący przez moment takim musicalowym krokiem po schodach ambasady - szczególik, ale bardzo zabawny...
- Krzakoska jeżdżąca maluszkiem z cały czas włączonym kierunkowskazem...
Bareja chyba uwielbiał ruch, jego bohaterowie często się gdzieś przemieszczają, gonią...np przemieszczająca się przez pół filmu Krzakoska,a za nią Ferde, pogoń Michała Romana za Kowalskim w ,,Brunecie...", goniący do "Apisu" Pręgowski w ,,Misiu", czy przepiękna pogoń małej grupki kolarskiej za uciekającym liderem Zenkiem w czapce Uszatce
W ,,Nie ma róży bez ognia" jest naprawdę sporo gagów wizualnych, że tak się lapidarnie wyrażę :
- wciąganie lodówki przez Filikiewicza i pana Poganka
- kapitalna scena gdy Zenek wyrzuca Filikiewicza przez zamknięte drzwi
- i perepetie tegoż w nowym mocno usterkowym mieszkaniu
- a podróż/wspinaczka skacowanego Filikiewicza na dach bloku to bardzo symboliczne nawiązanie do kina niemego
Chojrak napisał(a):
To co tam widać, jest czasem kompletnie nie śmieszne, z kapci wybija nas dopiero TEKST. Podobnie jest przecież z "Rejsem", gdzie i budowa i struktura są jeszcze bardziej kulawe.
Tam gdzie Bareja "gubi" w strukturze, nadrabia z nawiązką w analizie języka. (Można by przekornie powiedzieć, że to nie są filmy, tylko filmowe eseje semiotyczne o języku polskim.)
Pytanie końcowe: czy w kinie naszym odnoga Barei i Piwowskiego wytyczyła nowy kierunek, czy była jednak odnogą ślepą?
W pewnym sensie kontynuatorem jest Marek Koterski, na pewno jeśli chodzi o język, który jest w jego filmach bytem szczególnym, wysoce autonomicznym, badanie i eksperyment jednocześnie...