karel napisał(a):
W najnowszym numerze "Polityki" jest rozmowa o Barei przeprowadzona z Maciejem Łuczakiem. Prowadząca wywiad Violetta Krasnowska mówi: "Od razu przypomina się scena z >>Poszukiwany, poszukiwana<<, kiedy wieczny dyrektor nad makietą osiedla mówi: >>A to jezioro przeniesiemy tu...<<".
No i mamy tu kolejny przykład tego, co "uwielbiam" (podobnie jak Rafał), czyli podanie jako cytatu czegoś, co cytatem wcale nie jest. Albowiem wypowiedź bohatera granego przez Dobrowolskiego brzmi: "To jezioro damy tutaj, a ten niech sobie stoi w zieleni".
Owszem, artykuł zawiera obłędy i niedokładności. Natomiast cieszy mnie, iż wynika zeń iż wielu - nie tylko ja jeden - odbiera kino Barei jako opowieść wiecznie aktualną.
Zatem obszerne fragmenty:
"Misiów" mamy dziś masę. Bareja reżyseruje nam Polskę z zaświatów
30. PAŹDZIERNIKA 2022
Bareja miał ten niezwykły dar, że umiał wyłuskać takie zabawne rzeczy i budować z nich metaforę. "Misiów" mamy dziś masę – Maciej Łuczaki, autor książek o Stanisławie Barei, o dzisiejszym życiu po życiu jego filmów.
VIOLETTA KRASNOWSKA:
– Gdy na otwarciu przekopu Mierzei Wiślanej prezydent Andrzej Duda mówi, że nie chodzi o to, czy tędy będą przepływać duże statki, tylko "chodzi o to, by symbolicznie ta droga była otwarta", to jakbym słyszała Bareję: "tym przekopem otwieramy oczy niedowiarkom". Często dziś słyszymy: "jak u Barei". Z czego to się bierze?MACIEJ ŁUCZAK: – Wydaje mi się, że ten renesans Barei jest mocno związany z tym, że żyjemy w czasach bardzo podobnych do lat 70., z ich porażająco komiczną, ale też bardzo agresywną propagandą sukcesu. Tamten "Dziennik Telewizyjny" z redaktorem Tumanowiczem jest wzorem i archetypem obrazu, który jest pokazywany dzisiaj, i to bardzo rezonuje społecznie. Współczesny odbiór Barei w dużej mierze wynika z pogłębiającego się rozdźwięku pomiędzy propagandą a rzeczywistością. [ . . . ]
- W całej Polsce poustawiano "ławeczki patriotyczne", które kosztowały 100 mln zł. W Poznaniu ktoś zaraz na nich posadził słomiane misie. Przypadek? Nie sądzę.- Ta ławeczka, pieszczotliwie nazywana jarosławką, wpisuje się w stu procentach w to, co Stanisław Bareja pokazywał w swoich filmach – rodzaj przekrętu, przesady, karykatury patriotyzmu. Bo to, co się dzisiaj dzieje, jest zaprzeczeniem prawdziwych wartości związanych z promowaniem państwowej wspólnoty i patriotyzmu, to jakiś pusty i upiorny piar. [ . . . ]
- I te słomiane misie, żywcem przeniesione z "Misia" Barei, ale dodatkowo z naklejką CPK.
- [ . . . ] Za klasykiem Bareją możemy zapytać: "Po co jest ten miś?" Odpowiedź jest zawarta w słynnym zdaniu pisarza Michaiła Sałtykowa-Szczedrina: "Kiedy zaczynają dużo mówić o patriotyzmie, Bogu, honorze i ojczyźnie, to na pewno znowu coś ukradli". Ostatnio IPN przygotował spektakl kukiełkowy o Misiu Wojtku dla dzieci w Stanach Zjednoczonych. Pamiątką miała być maskotka – oczywiście pluszowy miś Wojtek. IPN zakupił ich kilkaset. Niestety, zabawki jako produkty wykonane w Chinach objętych przez prezydenta Joe Bidena embargiem nie mogły trafić za ocean. No ale przecież wiadomo, że "prawdziwe pieniądze zarabia się na drogich pluszowych inwestycjach".
Weźmy byłego już prezesa TVP Jacka Kurskiego z jego drugim katolickim ślubem w Łagiewnikach, z prezesem Kaczyńskim kroczącym przed młodą parą w kwiatami. Przecież to się dokładnie wpisuje w kolejną odsłonę "nowej świeckiej tradycji". [ . . . ]
Możemy powiedzieć, że wiele scen jest reżyserowanych przez Stanisława Bareję z zaświatów. Dziś zamiast piosenki "Łubu-dubu, niech nam żyje prezes naszego klubu" mamy żarliwe wyznanie odczytane z kartki: "Prezes jest debezd". A materiały promocyjne CPK? Toż to jest czysty gierkowski purnonsens, chociaż nie wszystkim jest do śmiechu, tak jak moim znajomym na Śląsku, którym przez ich działkę przeprowadzono na planach trasę szybkiej kolei. Od razu przypomina się scena z "Poszukiwany, poszukiwana", kiedy wieczny dyrektor nad makietą osiedla mówi: "A to jezioro przeniesiemy tu"… zdanie z tego filmu – "Mój mąż jest z zawodu dyrektorem" – ciągle funkcjonuje i w rankingu powiedzeń Barei zajmuje dziś jedno z wyższych miejsc. W ankiecie zwyciężyło jednak powiedzenie: "Nie mamy pańskiego płaszcza i co pan nam zrobi?" to zdanie charakteryzuje naszą dzisiejszą sytuację – funkcjonujemy już od dawna poza systemem prawnym i moralnym. [ . . . ]
W "Co mi robisz, jak mnie złapiesz" pada słynne zdanie "L’ordre règne à Varsovie", czyli "Porządek panuje w Warszawie" – klucz do tego, co robił Bareja. To cytat z wypowiedzi ministra spraw zagranicznych Francji po stłumieniu przez Rosjan powstania listopadowego. Zdanie to stało w jawnej sprzeczności z tym, co się działo naprawdę, czyli represjami, zabójstwami. Ten "porządek" jest właśnie typowo w stylu Barei a zarazem Orwellowski. Porządek, czyli bałagan, chaos; wszystko jest odwrócone jak u Orwella – wolność to niewola. [ . . . ]
Pojawiają się teraz tezy, że Bareja nie był krytyczny wobec PRL, tylko wobec przywar Polaków. W części prawicowej "turbopatriotycznej" narracji pojawia się zarzut, że reżyser w zasadzie legitymizuje cały system komunistyczny. Kręcił bowiem o nim "śmieszne komedie", a nie dramaty o mordowanych żołnierzach wyklętych.
- Wygląda to na próbę pacyfikacji bareizmu?- Bareja oczywiście funkcjonował w realiach, które były, szedł tak daleko, jak mógł, był twórcą komedii, ale pamiętajmy, że Gogol o wiele lepiej obnażał carską Rosję niż wielu innych twórców, którzy robili poważne rzeczy. Sam Bareja używał terminu "komedia moralnego niepokoju" i wpisywał się w nurt takiego kina.
[ . . .]
- Stanisław Bareja także prywatnie brzydził się otaczającym go fałszem. Pisał Pan, że starał się unikać spotkań z aktorem i jednocześnie działaczem partyjnym Tadeuszem Łomnickim.
- Bareja przyjaźnił się – jeszcze z czasów szkoły filmowej – z Janem Łomnickim. Jego brat Tadeusz był genialnym aktorem, ale jednocześnie członkiem Komitetu Centralnego PZPR. Na scenie posługiwał się piękną frazą, a podczas publicznych wystąpień mówił już oficjalnym partyjnym bełkotem. Kiedy przychodził na imieniny brata, na które zawsze Bareja był zapraszany, opowiadał pikantne dowcipy polityczne. Ten rozdźwięk między oficjalnym wizerunkiem a prywatnym zachowaniem był porażający. Bareja starał się więc wychodzić z imienin Jana Łomnickiego, zanim pojawiał się jego brat.
Gwoli prawdy należy jednak pamiętać, że Tadeusz Łomnicki oddał swą legitymację partyjną po wprowadzeniu stanu wojennego w grudniu 1981 r. [ . . . ]
Zasługa Barei polega na tym, że wszedł w rolę Stańczyka i jest osobą, która uczy krytycznego myślenia. Górnolotnie mówiąc, nawiązuje do słynnego eseju Leszka Kołakowskiego "Kapłan i błazen" odnoszącego się do doświadczeń czasu stalinizmu. Filozof przekonywał, że odpowiedzią na kapłanów głoszących "jedyne objawione prawdy", często groźne dla społeczeństwa, są ludzie odgrywający rolę błazna. [ . . . ] To myślenie było bliskie Barei, bo żart, satyra i dowcip stanowią rodzaj demokratycznej szczepionki. Przyjął jej solidną dawkę w latach 80. Waldemar Major Frydrych z całą swoją Pomarańczową Alternatywą. Certyfikat zaszczepienia posiadają dzisiaj Lotne Brygady Opozycji oraz anonimowi zapewne fani Stanisława Barei, którzy posadzili słomiane misie na "jarosławce".
Polityka 44.2022 (3387) z dnia 25.10.2022; s. 36
Przedruk: Angora nr 47(20 XI 2022) ss. 22-24. Tytuł tekstu w Angorze: "Miś na ławeczce".